Bank Gospodarstwa Krajowego w sprawozdaniu finansowym za 2023 rok napisał, że w perspektywie kilku lat skupi się na współpracy z Ministerstwem Finansów w zakresie ograniczania potrzeb pożyczkowych Polski.
Czy to oznacza, że BGK weźmie na siebie emisję części długu, a nowa władza będzie kontynuowała działania zapoczątkowane przez poprzedników? Jeśli tak, oznaczałoby to, że Koalicja Obywatelska zdecydowałaby się na ruch, który krytykowała za rządów PiS. Problem jest na tyle niewygodny, że BGK przerzuca się odpowiedzialnością z MF.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To nie koniec wyprowadzania pieniędzy poza budżet? Rząd Tuska idzie w buty PiS
"W perspektywie najbliższych kilku lat bank będzie się skupiać na dalszej współpracy z Ministerstwem Finansów w zakresie ograniczania potrzeb pożyczkowych budżetu państwa oraz kosztów obsługi długu publicznego poprzez rozszerzanie zakresu konsolidacji finansów publicznych" - napisał w sprawozdaniu BGK.
Bank podał także, że istotnym elementem będzie poszukiwanie źródeł finansowania "funduszy przepływowych", które obsługuje. O co dokładnie chodzi? Przypomnijmy, że BGK stał się symbolem finansowego spiritus movens Zjednoczonej Prawicy. To tam został ulokowany największy fundusz pozabudżetowy, czyli wspomniany Fundusz Przeciwdziałania COVID-19, z którego premier Mateusz Morawiecki dokonywał wypłat na wszelakie cele, w większości w żaden sposób niezwiązane z pandemią.
Na zarządzaniu funduszem suchej nitki nie zostawiła swego czasu Najwyższa Izba Kontroli, która do tej pory jako jedyna instytucja w kraju zajrzała pod finansową kołdrę PiS. Posypały się zarzuty o skrajną niegospodarność, chaos i proceduralną wolnoamerykankę. Więcej o tym TUTAJ.
Przerzucanie się odpowiedzią
Teraz okazuje się, że BGK oraz Ministerstwo Finansów przerzucają się odpowiedzialnością za pozostawienie tych funduszy i nikt nie wie za bardzo, co z nimi zrobić. Brak jasnej odpowiedzi wprowadza chaos.
Money.pl zwrócił się do BGK z pytaniem, czy komunikat banku jest równoznaczny z kontynuacją drogi wyprowadzania pieniędzy poza budżet. Nie uzyskaliśmy jednoznacznej odpowiedzi.
Bank Gospodarstwa Krajowego pełni rolę operatora funduszy, która polega m.in. na pozyskiwaniu dla nich środków. Dzieje się to m.in. przez zaciąganie pożyczek i kredytów oraz emisję obligacji. Wszelkie działania w tym zakresie, podejmowane przez BGK, wynikają z odpowiednich przepisów. Plany finansowe poszczególnych funduszy są uzgadniane z ich dysponentami i wydaje się, że to oni oraz w szczególności Ministerstwo Finansów są właściwymi adresatami tego pytania - czytamy w wiadomości od biura prasowego BGK.
Udaliśmy się więc do siedziby resortu finansów przy ul. Świętokrzyskiej w Warszawie. Ministerstwo zasugerowało "kontakt z Bankiem Gospodarstwa Krajowego w celu uzyskania komentarza do wskazanej informacji zawartej w sprawozdaniu finansowym BGK za 2023 rok".
Łamanie Konstytucji trwa w najlepsze?
Słowem, nikt nic nie wie. - Jeśli to stanowisko BGK jest uzgodnione z Ministerstwem Finansów i taka jest oficjalna linia nowego rządu, to jest to skandaliczne i jestem zdruzgotany. Bo to de facto oznacza, że BGK wraz z MF będą nadal utrzymywali równoległy budżet, będą łamały art. 219 Konstytucji oraz możemy zapomnieć o praworządności w finansach publicznych - mówi w rozmowie z money.pl Sławomir Dudek, prezes Instytutu Finansów Publicznych.
Artykuł 219 Konstytucji w pierwszym punkcie stanowi, że Sejm uchwala budżet państwa na rok budżetowy w formie ustawy budżetowej. A fundusze BGK opiewające na setki miliardów złotych są poza ustawą.
- Przypomnę, że we wniosku o Trybunał Stanu dla Adama Glapińskiego wnioskodawcy wraz ze 190 posłami, którzy go poparli, piszą wprost, że utrzymywanie pozabudżetowych funduszy w BGK oraz PFR jest niekonstytucyjne. Czytamy w tym dokumencie, że NBP, finansując dług BGK i PFR-u, brał udział w zaniżaniu prawdziwego deficytu budżetowego. Jeśli to będzie teraz kontynuowane, to każdy urzędnik, który przykłada do tego rękę, powinien się zastanowić, czy wniosek o Trybunał Stanu nie dotknie kiedyś i jego - ostrzega ekonomista.
Według Dudka działania rządu Tuska będą miały szereg konsekwencji. - Po pierwsze, jeszcze bardziej rozjedzie nam się dług liczony metodą polską z tym wyliczanym metodą unijną. Po drugie, finansowanie przez agencje rządowe jest droższe. Jestem zaskoczony, że tak właśnie ma wyglądać proces czyszczenia finansów publicznych w naszym kraju - twierdzi ekspert.
Pozorowane ruchy?
Kilka tygodni temu w wykazie prac rządu pojawił się zapis, według którego w drugim kwartale przyjmie on nowelę ustawy o finansach publicznych włączającą m.in. fundusze BGK do uzasadnienia budżetu.
Czy to krok w dobrym kierunku? Według analityków Banku Pekao - tak. "Proponowana reforma zwiększy przejrzystość finansów publicznych i rolę ustawy budżetowej w zarządzaniu finansami państwa" - wyjaśniali w swoim komentarzu.
W opinii Dudka to jednak za mało. Jak przekonuje ekspert, to ruchy prowizoryczne, mające pokazać, że coś się robi, ale w zasadzie nie robi się wiele albo nic. - Rząd może dołączać plany finansowe funduszy do uzasadnienia ustawy budżetowej, ale to jest malowanie trawy na zielono, bo uzasadnienie nie ma żadnej rangi prawnej - wyjaśnia.
Problem z finansami Polski
Dlaczego rząd ma taki problem z finansami Polski i nie może przestać karmić się funduszami pozabudżetowymi? Ponieważ gdyby chciał je włączyć do budżetu, wkrótce przekroczyłby konstytucyjny limit zadłużenia 60 proc., po którym musiałby pokazać zrównoważony budżet, a w dzisiejszych realiach wiązałoby się to z nie lada kryzysem, cięciem wydatków i ograniczeniem potencjału obronnego.
Nie chciałbym być na miejscu obecnego ministra finansów - mówi nam Marcin Mrowiec, główny ekonomista Grant Thornton.
Według niego szef MF Andrzej Domański znajduje się teraz między młotem a kowadłem. Z jednej strony dociskają go twarde dane i wymogi zarówno Ustawy o finansach publicznych, Konstytucji (limit 60 proc. długu/PKB), jak i procedura nadmiernego deficytu, w której za chwilę się znajdziemy. Z drugiej strony minister może czuć presję polityczną związaną z obietnicami złożonymi przez wszystkie partie koalicji.
Przypomnijmy, że zgodnie z "Licznikiem obietnic wyborczych" money.pl, partie tworzące obecną koalicję rządową złożyły obietnice sumujące się do 463 mld zł nowych wydatków (Lewica: 217 mld zł dodatkowych wydatków budżetowych rocznie, Trzecia Droga: 126 mld zł, Koalicja Obywatelska: 120 mld zł). - Szukając pozytywów, można powiedzieć, że dobrze, że tych obietnic nie realizują. Finanse publiczne by tego nie wytrzymały - argumentuje Mrowiec.
Według ekonomisty, aby uprzątnąć finanse, należałoby teraz wszystkie podmioty wymyślone przez PiS (fundusze, instytuty itd.) umieścić "pod jednym dachem" formalno-prawnym. - Tu jednak jest pułapka: im szybciej i im mocniej to byłoby robione, tym bardziej pogarszałyby się statystyki długu i deficytu, zgodne z polską definicją - przestrzega.
To zdaniem eksperta powodowałaby, że obecny minister finansów musiałby "wypić piwo nawarzone przez poprzedników".
Damian Szymański, wiceszef i dziennikarz money.pl