Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Damian Słomski
Damian Słomski
|

Prezes GO TFI ostrzega przed bankructwami. KNF i zarządzający tonują emocje

113
Podziel się:

Szefowa jednego z niewielkich Towarzystw Funduszy Inwestycyjnych straszy bankructwami w sektorze. Choć inni radzą poczekać z ferowaniem wyroków, jej słowa odbiły się szerokim echem. W tle jest przecież kwestia pieniędzy inwestowanych przez Polaków.

Na rynku funduszy zachodzą zmiany, które są dla wielu podmiotów poważnym wyzwaniem.
Na rynku funduszy zachodzą zmiany, które są dla wielu podmiotów poważnym wyzwaniem. (Alexey SAZONOV)

"Rynek funduszy inwestycyjnych jest na ostrym zakręcie. Branża, która w sposób organiczny konstytuowała się równocześnie ze zmianami ustrojowymi w Polsce, jeszcze nigdy nie była w tak trudnej sytuacji jak dzisiaj" - tymi słowami rozpoczyna się list otwarty, wystosowany przez Beatę Kielan, prezes GO TFI.

W domyśle adresatem listu jest cały rynek funduszy oraz regulator (m.in. KNF), który zdaniem szefowej tego niewielkiego i niezależnego od żadnej dużej instytucji finansowej TFI, przez restrykcyjne wymogi może nawet doprowadzić na skraj bankructwa niektóre towarzystwa zarządzające pieniędzmi klientów.

"Nie mam wątpliwości, że intencje Komisji Nadzoru Finansowego, która starała się uporządkować kwestie dystrybucji produktów inwestycyjnych na rynku są co do zasady słuszne. Niestety, okazuje się, że zapisy prawne nie tylko nie likwidują patologicznych zjawisk, ale dodatkowo mogą przyczynić się do ich pogłębiania poprzez ograniczenie klientom dostępu do różnorodnych produktów oraz uzasadnionej dywersyfikacji dostawców i dystrybutorów" - pisze Beata Kielan.

Dodaje, że restrykcyjne wymogi dotyczące oferowania funduszy typu AFI (Alternatywne Fundusze Inwestycyjne) mogą doprowadzić na skraj bankructwa TFI niezależne od banków. Sugeruje, że w ciągu najbliższych miesięcy z rynku mogą z dużym prawdopodobieństwem zniknąć małe i średnie towarzystwa.

"Nawet najwięksi producenci nie mogą czuć się bezpiecznie. To tylko kwestia czasu, kiedy i oni będą musieli ustąpić miejsca bankom posiadającym własne TFI i rozbudowane sieci oddziałów" - narzeka prezes GO TFI.

Zmiany, zmiany, zmiany...

Jakie restrykcyjne zmiany ma na myśli? W branży od dawna pojawiają się głosy krytyki dotyczące m.in. opłat za zarządzanie pieniędzmi powierzanymi przez klientów, zmiany metod wyceny portfeli inwestycyjnych czy zachęt dla dystrybutorów funduszy.

Ministerstwo Finansów proponuje, aby nałożyć limit wynagrodzenia za zarządzanie aktywami przez TFI do 2 proc. a pojawiają się też sugestie NBP, by poprzeczkę postawić na wysokości 1,5 proc. I to bez możliwości pobierania wynagrodzenia za dobre wyniki.

Dotychczas, w porównaniu do konkurencji z krajów zachodnich, opłaty w Polsce były relatywnie wysokie, na czym fundusze zarabiają. Pierwsze półrocze pod względem zysków TFI okazało się nawet najlepsze od dekady. Limity tę rentowność mogą znacząco obniżyć.

Oprócz tego TFI narzekają, że dystrybutorzy będą mogli otrzymywać zapłatę od TFI za sprzedaż funduszy, jeśli wynagrodzenie przeznaczą na poprawę jakości usług na rzecz klientów. To zdaniem przedstawicieli rynku może przyczynić się do rezygnacji z niezależnych dystrybutorów (m.in. takich jak GO TFI).

- W Polsce prowizje są wysokie, kilkukrotnie wyższe, bo sieci dystrybucji są zamknięte, a producenci płacą haracze za wejście na półkę - tłumaczy prezes GO TFI. Dodaje, że jeśli zostaną tylko bankowe podmioty sytuacja jeszcze bardziej się pogorszy.

- Z pewnością nie można powiedzieć, że dystrybutor działa w interesie klienta, jeśli go "roluje" albo przedstawia ofertę tylko dwóch funduszy lub tylko dwóch TFI, bo ma najkorzystniejsze warunki prowizyjne - podkreśla.

Branża ostrożna. "Krzyk rozpaczy"

Jeden z naszych rozmówców z branży studzi emocje i sugeruje, by poczekać z ferowaniem wyroków, szczególnie w odniesieniu do skali problemu ograniczenia oferty dla klientów. Wskazuje, że opłaty pobierane przez fundusze już i tak ulegały samoredukcji, natomiast opłat manipulacyjnych, inaczej niż w krajach zachodnich, u nas praktycznie się nie pobiera. Nie będzie więc zagłady rynku, a funduszy na pewno zostanie tyle, że i tak klienci będą potrzebowali pomocy, by się w nich połapać.

Choć wskazane w liście prezes GO TFI kwestie dotyczące problematycznych dla branży regulacji mogą być traktowane jako głos całego rynku TFI, inni zarządzający z pewnym dystansem odnoszą się do dosyć "dramatycznego" tonu wypowiedzi Beaty Kielan. Nazywają list krzykiem rozpaczy towarzystwa, które należy do jednak wąskiego grona podmiotów, które mają poważne problemy z utrzymaniem się na rynku.

- Na rynku były już wielokrotnie zawirowania regulacyjne, perturbacje inwestycyjne, mniejsze lub większe zamieszania. Rynek to przetrwał, dostosował się i oczyścił. Jestem przeciwny wszelkiej zbędnej histerii. Róbmy co do nas należy a tym, którzy w dążeniu wyłącznie do własnych korzyści popełniali nadużycia możemy jedynie współczuć - komentuje list otwarty prof. Marcin Dyl, prezes Izby Zarządzających Funduszami i Aktywami.

Szef IZFiA przyznaje, że rozwój rynku funduszy był dosyć dynamiczny i obecnie mamy do czynienia ze znacznym spowolnieniem tego procesu. Powstaje mniej TFI, rejestruje się mniej nowych funduszy. Przyznaje, że wpływ na to mają przede wszystkim nowe regulacje, które są coraz bardziej restrykcyjne, ale nie widzi zagrożenia dla całego rynku. Nawet jeśli pojawią się pojedyncze bankructwa mniejszych TFI, nie będzie to oznaczać trzęsienia ziemi.

Zobacz także: Elementarz funduszy inwestycyjnych - co o TFI powinien wiedzieć każdy?

Prezes Dyl odniósł się też do zarzutów, że w branży jest problem z komunikacją pomiędzy TFI, które nie potrafią podjąć wspólnych działań w kierunku ograniczenia negatywnych konsekwencji wprowadzanych regulacji.

- Co do reprezentacji funduszy to sądzę, że nie powinien się wypowiadać ktoś, kto nie należy do samorządu, nie uczestniczy w pracach całej zbiorowości, nie zabiera głosu w sprawach ważnych dla branży kanałami, które są do tego predestynowane i nie ma wglądu do prowadzonych przez nas działań - odpowiada prezes IZFiA na zarzuty GO TFI.

Dodaje, że Izba nie prowadzi działań lobbingowych, tylko postępuje zgodnie z prawem w ramach posiadanych kompetencji, starając się, by - o ile to możliwe - wprowadzone zmiany legislacyjne nie hamowały rozwoju rynku. Zapewnia, że Izba bardzo intensywnie pracuje nad kwestiami regulacyjnymi, w szczególności związanymi z tzw. zachętami, co ma wpływ na dystrybucję funduszy.

- Powołanych jest kilka zespołów, w których łącznie uczestniczy kilkadziesiąt osób. Pracujemy również z przedstawicielami dystrybutorów: ZBP i IDM, z którymi wspólnie dyskutujemy z urzędem KNF. Zawsze podkreślamy m. in. konieczność wyważenia przez UKNF wdrażanych przepisów oraz możliwych, negatywnych konsekwencji dla dystrybucji funduszy inwestycyjnych zbyt restrykcyjnego podejścia. Należy zatem spojrzeć na całość problemu z szerszej perspektywy, bez popadania w patos - komentuje prof. Marcin Dyl.

KNF tłumaczy i uspokaja

O komentarz do mocnego w przekazie listu otwartego prezes GO TFI poprosiliśmy Komisję Nadzoru Finansowego. W odniesieniu do sugestii możliwych bankructw rzecznik KNF wskazuje, że obecnie sektor TFI cechuje się nadzwyczajną stopą zwrotu z zainwestowanego kapitału i wyniki sektora są najlepsze w historii.

Jacek Barszczewski podkreśla też, że pieniądze inwestorów nie znajdują się w TFI, ale w stanowiących odrębne osoby prawne i masy majątkowe funduszach inwestycyjnych, co w przypadku bankructwa TFI ma duże znaczenie i bardziej zabezpiecza interesy klientów. Jednocześnie wprost nie odniósł się do tego, jak bardzo realne jest zagrożenie bankructw mniejszych podmiotów w najbliższym czasie.

KNF nie widzi problemu w sugerowanym ograniczeniu oferty dla klientów.

- Celem regulacji, a także podejścia nadzorcy, jest kierowanie oferty funduszy do odpowiedniego odbiorcy usług finansowych, czyli ograniczenie oferowania pewnych produktów, obarczonych podwyższonym ryzykiem osobom, które nie powinny ich nabywać - tłumaczy Jacek Barszczewski.

Odpowiada też na zarzuty o piętnowania wypaczeń rynku poprzez nakładanie skrajnie wysokich kar. Przykładem ma tu być rekordowa kara dla Raiffeisen banku (50 mln zł) za niewywiązanie się z roli depozytariusza funduszy W Investments. Do takich informacji pod koniec września dotarł Forsal.

- Sankcje administracyjne stosowane poprzez organ nadzoru powinny być adekwatne do stwierdzonych naruszeń. Należy podkreślić, że dotychczasowe sankcje wynikające z przepisów przed zmianami prawa nie nadążały za wielkością i zyskami sektora finansowego, tracąc swój prewencyjny charakter. Nie były realnie dolegliwymi dla podmiotów dopuszczających się naruszeń prawa - podkreśla rzecznik KNF.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przezdziejesie.wp.pl

fundusze
wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(113)
wolny
7 miesięcy temu
Mieszkania dla rodzin i samotnie zyjacych powinny byc cenowo zablokowane jak ceny wody pitnej. To nie luksus tylko podstawowa potrzeba czlowieka. Spekulanci nie powinni na tym zarabiac. To nowy postulat dla PIS-u albo Tuska. :)
czekający na ...
4 lata temu
jetem klientem GO TFI chyba od 2010 roku. NIESTETY. od 4 - 5 lat mam problemy ze zwrotem zainwestowanych pieniędzy razem ok 250.000. Pani Klielan odpowiedziała mi na maila jeden raz i kontakt z Homo sapiens się urwał - teraz odpowiadają mi tylko automaty. pieniędzy nie widziałem od lat. Nauczony doświadczeniem oraz brakiem chęci komunikacji i dialogu nie zainwestowałbym z GO TFI ani grosza więcej.
mm
4 lata temu
no i knf dobral sie w koncu do go tfi i zarządu czy prokuratura tez ?
senior
5 lata temu
Ja takich co oferują fundusze to gnam, gdzie pieprz rośnie.
kik
5 lata temu
Straszy bankructwami??? Spokojnie, poczekajcie i przekonacie sie
...
Następna strona