Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Przemysław Ciszak
Przemysław Ciszak
|
aktualizacja

Gazowy układ Europy ułożony pod Putina. Pełno w nim wąskich gardeł

Podziel się:

Układ gazowy Europy wciąż jest ułożony w wielu miejscach pod dostawy surowca ze Wschodu. Aby uodpornić się na szantaż Putina, Unia musi rozbudować interkonektory pozwalające na przesył gazu między państwami. Dopiero wówczas zapowiadane przez KE wspólne zakupy gazu dla całej Wspólnoty czy pełna dywersyfikacja źródeł będzie możliwa.

Gazowy układ Europy ułożony pod Putina. Pełno w nim wąskich gardeł
W wielu miejscach wewnętrzna infrastruktura zorientowana jest na gaz pochodzący z Rosji (EAST_NEWS, GETTY, Contributor, Swiderski)

Kryzys energetyczny w Europie trwa od października ubiegłego roku. Rosyjski szantaż wzmógł się jednak po wdrożeniu sankcji za inwazję na Ukrainę. Ceny błękitnego paliwa znów oscylują wokół historyczny rekordów. Cena październikowych kontraktów na gaz największego hubu gazowego Europy - holenderskiego TTF - przekroczyła 204 euro za MWh.

Całkowita rezygnacja z rosyjskiego gazu jest poważnym wyzwaniem dla Europy, która do tej pory 40 proc. błękitnego paliwa sprowadzała właśnie z Rosji. Aby uniezależnić Stary Kontynent od Gazpromu, potrzeba determinacji i sporych inwestycji.

Mimo kroków Komisji Europejskiej w kierunku uruchomienia wspólnych zakupów gazu dla UE oraz rozwiązań dotyczących europejskiej rezerwy strategicznej, wciąż zawodzi wewnętrzna infrastruktura gazowa umożliwiająca stworzenie skutecznie funkcjonującego wewnętrznego rynku.

Aorty Europy

Po ograniczeniu dostaw gazu poprzez Nord Stream i odcięciu przepływu przez gazociąg Jamalski Unia pilnie poszukuje nowych dostawców surowca na kontynent. Możliwości jest kilka. Jedną z opcji są dostawy rurociągowe z nowych kierunków. Takim ma być Baltic Pipe, który ma zostać uruchomiony jeszcze w tym roku i przesyłać 10 mld m sześc. gazu rocznie do Polski.

Inną opcją mogą być połączenia z Południa. Tu jednak, jak pisaliśmy w money.pl, uprzywilejowana pozycja Rosji spowodowała upadek części projektów, jak choćby gazociągu Nabucco, który ostatecznie zarzucono w 2013 r. Jednak część inwestycji rurociągowych z kierunku południowego mimo wszystko ukończono. Wśród nich jest oddany 31 grudnia 2020 roku gazociąg z Azerbejdżanu przez Turcję do Europy, czyli tzw. Południowy Korytarz Gazowy. Ponad 7 mld m sześc. błękitnego paliwa od początku 2021 roku tłoczone jest przez Gazociąg Południowo-Kaukaski, dalej Transanatolijski (TANAP) i w końcu Transadriatycki.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Czy Polsce wystarczy gazu? "Czas się niesłychanie szybko kurczy"

W sumie przez Południowy Korytarz Gazowy płynie 70 proc. całkowitej rocznej mocy przepustowej. Obecnie to 16 mld m sześc. gazu rocznie, z czego sześć dostarczanych jest do Turcji, a 10 mld m sześc. trafia dalej do Europy. A może być jeszcze więcej. Trwają rozmowy o zwiększeniu przepustowości do 30 mld m sześc. gazu rocznie.

Innym potencjalnym kierunkiem są zasoby afrykańskie. Do tej pory kraje po drugiej stronie Morza Śródziemnego odpowiadały za 18,7 proc. gazu importowanego przez UE (do 2021). Europa już posiada co najmniej kilka połączeń rurociągowych z Afryką. Wśród nich wymienia się nitki: Transmed, Medgaz i Greenstream. W przyszłości ważnym szlakiem ma być transsaharyjski gazociąg Nigal, ale jego uruchomienie planowane jest na 2027 r.

Niedrożność europejskiej sieci

Doprowadzenie nowych wolumenów gazu do Europy to jeden problem, ale kolejnym jest jego rozprowadzenie po kontynencie. Odpowiada za to sieć połączeń gazowych i tak zwane interkonektory, które umożliwiają przesył gazu między krajami. To na nich powinien opierać się wewnętrzny rynek gazu, wspólne zakupy i wspólne magazyny.

Idea ta w pewnym wymiarze już funkcjonuje. Za sprawą dyrektyw unijnych kraje UE wspomagają się wewnętrznie, przesyłając sobie gaz w razie potrzeby. Polska korzystała w ten sposób z tzw. rewersu, czyli połączenia zwrotnego z Niemcami. Gaz, który trafiał przez Polskę do Niemiec, w momencie zakręcenia kurka przez Putina był przesyłany z Niemiec do Polski.

Podobnych zewnętrznych połączeń umożliwiających przepływ gazu w obie strony mamy mieć w sumie siedem. W maju uruchomiliśmy najnowszy interkonektor łączący nas z Litwą. Poza tym połączeni jesteśmy ze wspomnianymi Niemcami, Czechami, Ukrainą, a w trakcie realizacji są połączenia z Danią i Słowacją.

Jednak nie wszystkie kraje UE mogą pochwalić się taką infrastrukturą. - Faktycznie istotnym problemem dla zapewnienia przesyłu gazu na terenie UE jest słabo rozbudowana infrastruktura, a w szczególności brak możliwości rewersu gazu pomiędzy krajami ze względu na brak interkonektorów — mówi money.pl dr Przemysław Zaleski, ekspert Fundacji Pułaskiego i Politechniki Wrocławskiej.

- Nagłaśniam ten problem od kilku lat, wewnętrzny rynek jest teoretyczny - dodaje prof. Mariusz Ruszel, prezes Instytutu Polityki Energetycznej im Ignacego Łukasiewicza. Przykładów jest co najmniej kilka. Gaz z północnej Afryki może dotrzeć do Włoch za sprawą gazociągu Greenstream, ale nie ma możliwości jego szerokiego podania dalej do Europy.

- Włosi nie są w stanie podać gazu do Francji, bo od lat nie porozumieli się w sprawie połączenia gazowego i nie mają interkonektora. Nie obsłużą też Austrii, bowiem interkonektory nie mają rewersu, więc gaz może płynąć tylko w jedną, przeciwną stronę. Podobnie wyglądają połączenia przez Szwajcarię, które są jednokierunkowe z Niemiec do Szwajcarii - wyjaśnia money.pl prof. Ruszel.

Podobny problem jest z połączeniem z Hiszpanii. Gaz, który trafiałby na Półwysep Iberyjski przez gazociąg Tansmed, znów nie mógłby zostać w dużej ilości podany dalej. Jak przypomina prof. Ruszel, Hiszpanie mają tylko jedno połączenie z Francją interkonektorem w Pirenejach, ale to również wąskie gardło. Do Francji trafiać mogłoby zaledwie 8 mld gazu z Afryki poprzez gazociągi.

Jak zauważa w rozmowie z money.pl prof. Ruszel, w wielu miejscach wewnętrzna infrastruktura zorientowana jest na gaz pochodzący z Rosji i pozwala na rozprowadzanie gazu z kierunku wschodniego na zachód i południe Europy, jak to jest np. z interkolektorami włosko-niemieckimi czy niemiecko-szwajcarskimi. 

Problemów jest więcej, na co wskazuje ekspert Fundacji Pułaskiego.

Gaz przybywający do Francji jest oznakowany zapachowo i zazwyczaj nie może bez ograniczeń zostać przesłany do sąsiednich systemów gazowych. Gaz na rynku północno-zachodniej Europy ma różne właściwości (krajowo wytwarzany niskokaloryczny L-gaz w niektórych częściach Niemiec i Holandii, a importowany wysokokaloryczny H-gaz w pozostałej części Europy), które wykorzystują różny typ infrastruktury - dodaje dr Przemysław Zaleski.

Do tego część interkonektorów może zostać zamknięta. Tak jak choćby połączenie z Wsypami, które po Brexitcie nie są zabezpieczone unijnymi traktami. - National Grid – operator gazu w Wielkiej Brytanii - ma plan zamknięcia interkonektorów z Belgią i Holandią, jeżeli dostawy gazu wewnętrznie byłyby zagrożone - przypomina ekspert Fundacji Pułaskiego i Politechniki Wrocławskiej.

LNG daje szanse, ale też zderza się ze ścianą

Oczywiście ważnym elementem europejskiej niezależności gazowej są również gazoporty LNG. Pomimo że skroplony gaz jest droższy niż ten doprowadzany tradycyjnie rurociągami, to ma przewagę w postaci możliwość dostaw z różnych miejsc na świecie do portów rozlokowanych w całej Europie.

Europa ma takie "okna" i wciąż rozbudowuje tę infrastrukturę. Jak wynika z danych Gas Infrastructure Europe, na całym kontynencie jest obecnie 37 terminali LNG, z czego 26 znajduje się w państwach członkowskich UE. Na całym świecie jest ich około stu.

Jednak i tu ponownie pojawia się problem rozprowadzenia gazu po kontynencie. - Mniej więcej połowa europejskiej infrastruktury regazyfikacyjnej jest skoncentrowana w Wielkiej Brytanii i Hiszpanii. Niemcy obecnie w ogóle nie mają zdolności regazyfikacyjnych - zauważa dr Zaleski. - Hiszpania ma najwięcej terminali LNG i mogłaby drogą morską sprowadzić dużo gazu, ale nie ma szerokich połączeń gazowych z resztą Europy, tylko 5 TWh miesięcznie. Nie ma połączeń dwukierunkowych z Włoch do Austrii i Niemiec - podkreśla.

Inwestycje i redukcja zużycia

Aby zapewnić więc bezpieczeństwo energetyczne UE, konieczne są inwestycje wewnątrz Wspólnoty, rozbudowa interkonektorów o rewersy, a także nowe połączenia między państwami. O skuteczności tych rozwiązań świadczą nie tylko polskie połączenia, ale choćby Gazociąg Gazela, a więc połączenie przez Czechy, które zapewnia tranzyt surowca z Saksonii do południowych landów Niemiec i dalej do Francji oraz rewers ok. 40 proc. do strony czeskiej.

Jak podkreśla dr Zaleski, nawet rekordowo wysoki import spoza Rosji nie wystarczyłby, aby dostatecznie uzupełnić zapasy przed następną zimą. Europa musiałaby zmniejszyć popyt o co najmniej 400 TWh lub 10-15 proc. rocznego zapotrzebowania. 

Dodatkowo istotny jest też koszt magazynowania gazu. - Wprowadzenie około 700 TWh do magazynów w UE przed następną zimą będzie kosztownym przedsięwzięciem. Przy obecnych cenach kosztowałoby to co najmniej 70 mld euro w porównaniu z 12 mld euro w poprzednich latach.

- Ponadto Europejska Sieć Operatorów Systemów Przesyłowych Gazu (ENTSOG) nie uwzględnia całkowitego zatrzymania rosyjskiego gazu w swoim corocznym modelowaniu bezpieczeństwa dostaw. Musi to nastąpić szybko i należy zidentyfikować odpowiednie techniczne wąskie gardła, bo wtedy wzrośnie chęć do magazynowania - konkluduje nasz rozmówca.

Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl