Pierwsza sesja tygodnia przyniosła zaskakujący skok optymizmu na warszawskim parkiecie.
Po umiarkowanym wzrostowym otwarciu w reakcji na piątkowe zwyżki w USA, rozpoczął się systematyczny ruch w górę. Optymizm towarzyszył notowaniom w całej Europie, dodatkowo sprzyjał nam też wzrost na rynkach towarowych. Ostatecznie WIG20 zyskał aż 8,5% przy niezbyt wysokich obrotach jak na taką skalę zmienności. Dużo spokojniej, bo po 2-3% zyskiwały indeksy mWIG40 i sWIG80.
Głównym wydarzeniem wczorajszej sesji było pojawienie się rekomendacji sprzedaj dotyczącej akcji Grupy Lotos z ceną docelową zero. Rekomendacja wywołała burzę na rynku, w tym i ripostę ze strony zarządu spółki, sam walor natomiast zanotował wyraźne spadki, choć i tak udało mu się na koniec sesji odrobić sporą część strat. Osobiście nie będę polemizował z analitykiem i z jego warsztatem i abstrahując od tego, że upadłość Lotosu wydaje się być bardzo naciąganym scenariuszem, traktowałbym ten raport jako typowy przykład mocnego pesymizmu występującego w okolicy rynkowych ekstremów. Na szczycie hossy mieliśmy analogiczne przykłady skrajnie optymistycznych wycen, co ciekawe wtedy mało kto protestował. Z psychologicznego punktu widzenia można liczyć, że najbliższe dni mogą przynieść dno bessy na walorach paliwowej spółki. Rynek sam wyceni, ile spółka jest warta.
W ostatnich dwóch tygodniach bardzo mocno wzrosła liczba otwartych pozycji na grudniowej serii kontraktów terminowych. Wielu obserwatorów rynku, w tym również i niżej podpisany, wskazywało na prawdopodobne budowanie dużej krótkiej pozycji przez jeden podmiot lub grupę podmiotów. Wskazywała na to presja podażowa wywołująca ujemną bazę. Kilka ostatnich sesji, a przede wszystkim wczorajsza, pokazały, że znalazła się druga, potężna siła, która równie odważnie otwiera tysiące pozycji po długiej stronie rynku. Takie zderzenie bardzo poważnych sił może wywołać w pobliżu rozliczenia kontraktów w grudniu olbrzymią zmienność na GPW.
