Głównymi powodami, które sprawiły, że inwestorzy realizowali zyski, były doniesienia z Chin dotyczące możliwości zacieśniania polityki pieniężnej przez tamtejszy bank centralny, a także plan prezydenta Obamy, który chce zmienić zasady funkcjonowania instytucji finansowych. W piątek na rynek napłynęły także słabsze dane makro m.in. o ilości bezrobotnych w USA. Więc powodów do sprzedaży akcji było całkiem sporo.
Jeśli przyjrzymy się zachowaniu GPW w poprzednim tygodniu, to sytuacja na naszym parkiecie zmieniła się w trakcie ostatnich dwóch sesji diametralnie. Jeszcze w środę indeks WIG20 ustanawiał nowe maksima i osiągnął poziom 2500 punktów, a w piątek znalazł się na poziomach z początku stycznia. W ujęciu tygodniowym indeks dużych spółek stracił prawie 2,5%, ale martwić mogą rosnące obroty, które w piątek na GPW przekroczyły 2 miliardy złotych. Nasza giełda jest w całości uzależniona od zachowań innych światowych parkietów, a ostatnie sesje dobitnie to pokazały.
Pogorszenie sentymentu do złotego przyniosło mocne osłabienie naszej waluty względem dolara (cena powróciła w okolice 2,87 zł) oraz euro (4,07 zł) w ubiegłym tygodniu. Umacnianie amerykańskiej waluty szkodziło także rynkom surowcowym cena ropa wróciła w okolice 74 dolarów, natomiast złoto spadło poniżej 1100 dolarów za uncję.
Ostatnie wydarzenia na światowych rynkach postawiły kupujących w trudnej sytuacji. Nie da się pozostać obojętnym wobec doniesień, które ujrzały światło dzienne w ostatnich dniach.
Moim zdaniem ostatnie spadki są początkiem korekty, która może utrzymywać się na giełdach w ciągu kilku najbliższych tygodni. Pogorszenie nastrojów nastąpiło dosyć gwałtownie, ale przy mocno rozgrzanych rynkach tego należało się spodziewać. Przed nami w tym tygodniu dalsze wyniki kwartalne spółek (m.in. Motoroli, Microsoft, Yahoo), jak również wstępne dane dotyczące wzrostu PKB w USA w IV kw., nie trzeba dodawać, że graczy musieliby dostać naprawdę garść dobrych informacji, żeby pojawiła się szansa na odwrócenie obecnej tendencji.