Wczorajsze notowania przebiegały w cieniu zarzutów wobec Goldman Sachs. Negatywnie na rynek wpłynął także zamknięty ruch lotniczy nad Europą z powodu pyłu wulkanicznego, który przełożył się na spadki cen akcji linii lotniczych. Kiepskie informacje, zrównoważył lepszy od oczekiwań raport kwartalny Citigroup, a także indeks wskaźników wyprzedzających Conference Board. Na giełdach w Londynie, Paryżu oraz Frankfurcie spadki nie przekroczyły 0,4%.
Na GPW wczorajsza sesja wyglądała zdecydowanie gorzej. Nasz parkiet na informacje zza Oceanu zareagował z opóźnieniem, a indeks WIG20 stracił na zamknięciu 2,33% i był jednym z najsłabszych indeksów w Europie. Dobre dane z naszej gospodarki dotyczące wynagrodzeń (4,8%, wobec oczekiwanych 2,9%), jak również zatrudnienia zostały całkowicie zignorowane przez inwestorów. Słaba postawa GPW, jak również wypowiedź Ludwika Koteckiego Podsekretarza Stanu w MF o tym, że złoty jest zbyt silny odbiła się na zachowaniu naszej waluty. Euro kosztowało wczoraj 3,89 zł, natomiast dolar 2,89 zł. Warto odnotować wczorajszy ponad 1% spadek cen ropy, baryłka surowca obecnie wyceniania jest poniżej 84 dolarów.
Wczorajsza sesja na Wall Street niespodziewanie zakończyła się niewielkimi wzrostami. Dzięki udanej końcówce notowań, indeks S&P500 zyskał na zamknięciu 0,45%, DJIA 0,65%. Bez wątpienia na graczy podziałały lepsze wyniki Citigroup, jak również niejednoznaczne głosowanie członków SEC w sprawie pozwania Goldman Sachs. W ślad za inwestorami w USA poszli gracze w Azji. Tamtejsze indeksy dzisiaj rano również rosły.
Pretekst do korekty w końcu się znalazł, pytanie jest w zasadzie tylko jedno, jak będzie ona przebiegać i czy długo potrwa. Póki co GPW nadal znajduje się powyżej 2500 punktów, które stanowi istotne wsparcie. Sytuacja na rynkach zagranicznych także jest zmienna i nie można jednoznacznie powiedzieć, która strona obecnie ma przewagę. Jak pokazała wczorajsza sesja na Wall Street byki wciąż walczą, tak więc trzeba cierpliwie czekać na dalszy rozwój wydarzeń.