Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Kiedy zmienią się indeksy? Możesz wiedzieć wcześniej

0
Podziel się:

Aby zarobić, trzeba wiedzieć, jak wyznaczać punkty skrajne na wykresach giełdowych.

Kiedy zmienią się indeksy? Możesz wiedzieć wcześniej
(A. Cynka)

Odpowiednia umiejętność wyznaczania punktów skrajnych na wykresach giełdowych spędza inwestorom sen z powiek. Choć poszukiwania te z gruntu rzeczy są skazane na niepowodzenia - umiejętność precyzyjnego wskazania skrajnych punktów byłaby swoistym perpetuum mobile w zakresie zarabiania pieniędzy - możemy wskazać obszary, momenty, w których mamy do czynienia z przesileniami na rynkach. Jeżeli do tego dołożymy odpowiednie działania inwestycyjne, nasza przyszłość finansowa może ulec znacznej poprawie - pisze dla Money.pl Grzegorz Zięba, kierownik sprzedaży detalicznej w KBC Securities.

Generalnie z racji tego, że wydarzenia na giełdzie są obrazem tego co dzieje się w gospodarce (choć według niektórych sytuacja wygląda wręcz odwrotnie – stąd słynne _ ogon macha psem _), to jednak do opisania zmian indeksów giełdowych najlepiej zastosować pojęcie cyklu (cykliczności).

Tak jak cykle gospodarcze się powtarzają, podobnie wygląda sprawa z notowaniami giełdowymi. Dlatego pierwszą cechą, która będzie determinowała naszą analizę, jest cykliczność. Druga cecha, która jest mocno powiązana z pierwszą, to zasada wahadła – to co w ramach cyklu uległo mocnemu wychyleniu w jedną stronę, powróci do średniej, a nawet ulegnie odchyleniu w drugą stronę (tym mocniejszemu, im mocniejsze było początkowe wychylenie).

Trzecią zasadą jest zasada regresji, czyli równania do średniej. Te trzy zasady determinują cykle gospodarcze (a co za tym idzie cykle giełdowe), a także właściwie determinują przepływ środków gotówkowych.

Najpopularniejszą metodą poszukiwania skrajnych punktów jest analogia – jeżeli weźmiemy kilka skrajnych odczytów z przeszłości i porównamy je do bieżącego poziomu, poprzez analogię możemy pokusić się o próbę wyznaczenia dna.

Sprawdź aktualne notowania sWIG80( http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=today 00:01&de=today 23:59&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=sWIG80&w=180&h=110&cm=0 )
Jednym z najbardziej popularnych wskaźników jest cena do wartości księgowej (dotyczy to uśrednionych wartości dla całego rynku łącznie) – jego popularność bierze się ze względnej stabilności wartości księgowej, w przeciwieństwie do zysków. Jeżeli weźmiemy obecną wartość i porównamy ją z minimami osiąganymi w poprzednich cyklach lub porównamy ją do wartości uśrednionej – to otrzymamy poziom odchylenia, a także na zasadzie porównania atrakcyjność. Obecne poziomy znajdują się blisko wartości skrajnie minimalnych, ale nie są najniżej.

Innym ciekawym wskaźnikiem jest analiza rentowności obligacji długoterminowych (oczywiście w USA). Obligacje te traktowane są jako bezpieczna i płynna przystań, dlatego też w momencie zagrożenia cały kapitał kierowany jest na ten rynek. Kupno obligacji oznacza wzrost ceny obligacji, który powoduje spadek rentowności i opłacalności inwestycji w ten instrument.

Obecnie rentowności pięcio- i dziesięcioletnich obligacji amerykańskich są na rekordowo niskim poziomie (a obligacje trzydziestoletnie blisko minimum z 2009 roku). Zestawienie rentowności obligacji amerykańskich (obecnie 2-3 procent w zależności od obligacji) z zyskownością akcji (liczoną jako odwrotność wskaźnika cena do zysku: przy wskaźniku 20 – rentowność 5 procent, przy wskaźniku 10 – rentowność 10 procent, przy wskaźniku 5 – rentowność 20 procent, oczywiście model liczenia zyskowności akcji jest mocno teoretyczny), która obecnie w USA wynosi około 10-12 procent (podobnie dla polskiego rynku), czyni inwestycję na rynku akcji bardzo opłacalną w porównaniu do inwestycji w obligacje. Tutaj jeszcze można dodać wskaźnik stopa dywidendy (im wyższy, tym inwestycja w akcje atrakcyjniejsza) – samodzielnie oraz w kontekście rentowności obligacji.

Innym bardzo pomocnym wskaźnikiem przy poszukiwaniu skrajnych punktów na rynku jest analiza polityki FED – zgodnie z jednym z najbardziej popularnych powiedzeń na Wall Street: _ nigdy nie graj przeciwko FED _.

Chodzi mianowicie o politykę stóp procentowych. Gdy FED prowadzi politykę luźnych stóp procentowych (niskie stopy, _ druk _ pieniądza) - generalnie taniego pieniądza - rynki mają paliwo do wzrostów.

Z kolei wysokie stopy procentowe to drogi pieniądz i delewarowanie. Jednak nie o samą politykę tu chodzi, a o moment jej zmiany. Jeśli w sytuacji obowiązywania wysokich stów procentowych FED przystępuje do ich obniżania, należy uciekać z rynku – w ten sposób mamy sygnał, że wysokie stopy procentowe zdusiły koniunkturę.

Odwrotna sytuacja następuje, gdy przy niskich stopach procentowych rozpoczyna się polityka ich podwyższania (FED zaczyna chłodzić rozgrzaną gospodarkę). Oczywiście nie chodzi tu o incydentalną zmianę stóp procentowych, a o nastawienie w polityce. Reasumując - początek obniżek to koniec hossy, początek podwyżek to koniec hossy.

Przykładem lokalnego wskaźnika w Polsce może być procentowy udział akcji w ogólnej liczbie aktywów, jakie posiadają OFE – do niedawna ustawowy maksymalny poziom tych aktywów wynosił 40 procent i jeżeli udział akcji dochodził do tego poziomu, mieliśmy do czynienia z początkiem bessy na giełdzie w krótkim terminie. Osiągnięcie poziomu 20 procent zbiegało się w czasie z dołkami bessy. Modelowa wartość aktywów akcyjnych powinna wynosić 30 procent (struktura funduszy stabilnego wzrostu, a za taki uważa się OFE). Obecnie poziom aktywów akcyjnych wynosi około 30 procent.

Ciekawymi wskaźnikami są też wskaźniki wyprzedzające koniunktury (porównanie historycznych minimów z bieżącą wartością) LEI, ESI, czy nasz polski WWK obliczany przez BIEC.

Można też zwracać uwagę na taki wskaźnik, jak liczba spółek notujących roczne minimum (procentowo w ujęciu do ogólnej liczby spółek notowanych na giełdzie) – to doskonała miara bieżącego nastroju, czy wręcz apogeum paniki.

Oczywiście zostaje też prosta statystyka – skoro polski rynek ma 20 lat i w tym okresie mieliśmy cztery razy hossę i cztery razy bessę, to łatwo policzyć, że średnio cykl trwa około 5 lat. Z tych wyliczeń wynika, że dołki miały miejsce w 2003 i 2008/9 roku (następny w 2013, a nie obecnie), zaś szczyty wypadały w 2000, 2007, zaś następny wypadałby w 2012 roku.

Można też posługiwać się takimi quasi wskaźnikami, jak liczba komunikatów o spadkach na giełdach, pojawiających się w serwisach o tematyce ogólnej (niegospodarczej), liczba stron w gazetach poświęcanych kryzysowi, jako temat dnia (zdarza się, że temat dnia ciągnie się do połowy gazety).

Oczywiście są to miary mocno subiektywne, ale dobrze oddają skrajne momenty w nastrojach panujących wokół rynku. W końcu słynna jest anegdota o Rockefellerze i pucybucie – jak mawia się w żargonie maklerskim – jeśli już _ ulica _ zaczyna o czymś głośno mówić, niedaleko jest do przesilenia na rynku.

Cała plejada wymienionych wcześniej wskaźników, jak również niewymienionych, a też pomocnych (m.in. VIX, Baltic Dry Index, Pengab) nie określa nam idealnego punktu przesilenia, a raczej wskazuje na moment, w którym rynek wkroczył w skrajną strefę.

Sprawdź aktualne notowania CHF/FPL( http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=today 00:01&de=today 23:59&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=CHFPLN&w=180&h=110&cm=0 )
Cały dyskomfort zakupów w tym okresie wiąże się z tym, że mamy wtedy do czynienia z dużą zmiennością i dużymi zmianami dobowymi (skrajne nastroje wywołują nerwowe reakcje). Metodami pozwalającymi uniknąć niepowodzeń w tym momencie może być odpowiednia technika zakupów giełdowych – nie należy stosować metody _ na raz _, a raczej metodę powolnego uśredniania (choć ma ona tyleż samo zwolenników, co przeciwników).

Innym sposobem może być zastosowanie pewnych rozwiązań z analizy technicznej do analizy wykresów wcześniej wspomnianych wskaźników. Wymienię tutaj dwa: pierwsza to wygenerowanie się sygnałów kupna, czyli takiego momentu, kiedy wykres (w ujęciu długoterminowym) przestanie notować nowe minima. Korekty ruchu wzrostowego będą się zatrzymywały powyżej linii minimum (oczywiście metoda ta nie pozwala nam wstrzelić się w dno, ale raczej uchronić nas przed przestrzeleniem – zbyt wczesnymi zakupami).

Druga metoda to tzw. dywergencja, czyli sytuacja, gdy na kilku wskaźnikach zachowujących się dotychczas tak samo zaczyna dochodzić do rozbieżności, np. nie są ustanawiane minima w tym samym okresie. Przykładowo – ostatnio widzimy takie dywergencje na indeksach giełdowych USA i indeksach europejskich, kiedy to minimom na rynku europejskim nie towarzyszą minima na rynkach amerykańskich.

Inny przykład to rozbieżności w notowaniach złota, kursu EUR/CHF, rentowności amerykańskich obligacji i indeksów giełdowych, które odbiegają od podręcznikowego modelu (oczywiście chodzi tutaj o zależności między wszystkimi czteroma wskaźnikami łącznie). Zauważając dywergencje na wskaźnikach możemy pokusić się o wyznaczenie skrajnego punkty kończącego trend, ale będzie to działanie mimo wszystko obarczone ryzykiem niepowodzenia.

Oczywiście cała analiza i wskaźniki są tylko próbą przewidzenia, jak zachowa się strumień pieniędzy, czyli skąd i dokąd popłynie. Ostatecznie decyzję póki co podejmuje człowiek, który tymi pieniędzmi zarządza. Im więcej pieniędzy posiada, tym większa siła oddziaływania jego ruchu na rynek. _ _

_ Zawsze znajdzie się większa ryba _ - to słowa wypowiedziane przez Qui-Gona do Jar Jara i Obi-Wana w _ Gwiezdnych Wojnach _ po tym, jak trzymający ich potwór został zjedzony przez większego. Sytuacja ta znakomicie opisuje to, co zachodzi na rynkach finansowych. Z racji tego, że _ największymi rybami _ na nich obecnie są banki centralne, inwestorzy z taką uwagą śledzą ich poczynania i z reguły ich interwencje na rynkach kończą trendy (stąd m.in. wcześniej wspomniane powiedzenie _ nigdy nie walcz z FED _). Jako przykład można podać niedawną interwencję Narodowego Banku Szwajcarii (SNB) na rynku walutowym, gdy w sposób drastyczny została powstrzymana aprecjacja franka szwajcarskiego.

Oczywiście nic nie zdoła zastąpić zdrowego rozsądku w inwestowaniu (szukaniu dołka bessy). Jak mawia Warren Buffett - cała sztuka inwestowania sprowadza się do tego, aby tanio kupić i drogo sprzedać. Tylko tyle i aż tyle.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)