Wczorajsza sesja za oceanem okazała się bardzo słaba. S&P500 i Dow Jones straciły prawie 2 proc., a Nasdaq 2,3 procent. Tym samym najszerszy z wymienionych indeks S&P przebił okrągły poziom 900 pkt. i notowania zakończył 19 pkt. niżej. To najniżej od początku maja.
Inwestorzy na Wall Street znów stali się podatni na negatywne informacje. W przeciwieństwie do większości przypadków nie chodziło wczoraj jednak o dane makroekonomiczne.
Rynek przestraszył się spekulacji, że rząd USA szykuje kolejny plan stymulacyjny. Z pozoru dobra wiadomość została odczytana przeciwnie - inwestorzy są zdania, że miliardy dolarów wpompowane w gospodarkę dają niewiele, a to oznacza, że kryzys trwa.
Druga obawa to rozpoczynający się dziś wieczorem sezon wyników za drugi kwartał - rynek spodziewa się spadku zysków spółek o 34 procent. Sezon rozpocznie tradycyjnie producent aluminium - spółka Alcoa. Raport dziś późnym wieczorem.
Mniej pewności siebie widać także wnotowaniach ropy - która zyskiwała w ostatnich miesiącach na fali optymizmu, że globalna gospodarka najgorsze ma za sobą (w tym najbardziej Chiny) i popyt na surowiec zacznie rosnąć. Baryłka ropy staniała wczoraj o 3 proc. do 62 dolarów. To już piąta spadkowa sesja z rzędu i wydaje się, że cena czarnego złota stanieje jeszcze o 2 dolary.
Całą układankę dopełnia mocniejszy w stosunku do euro dolar (1,39). Inwestorzy chwilowo uciekają od ryzyka i kupują bezpiecznego _ zielonego _, czy to formie pieniężnej czy papierów skarbowych.