Dzisiejsze notowania dolara poruszają się w przedziale od 3,67110 do 3,71510 zł, co świadczy o relatywnie wąskim zakresie wahań przy jednoczesnej wysokiej aktywności handlowej. Obecny kurs zbliża się do górnego pułapu dziennego zakresu, co może sugerować utrzymanie się tendencji wzrostowej w najbliższych godzinach. Dzisiejszy wzrost o 0,75 proc. wskazuje na powrót zainteresowania amerykańską walutą po wcześniejszym okresie jej osłabienia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Techniczna analiza sytuacji na rynku walutowym
Choć na wykresie brakuje dokładnych informacji o wolumenie transakcji, intensywność zmian cenowych wskazuje na umiarkowaną aktywność handlową, typową dla piątkowego poranka. Warto zauważyć, że obecny wzrost kursu może stanowić jedynie korektę techniczną w ramach szerszego trendu osłabiającego dolara, który obserwowany jest od majowych szczytów.
Dodatkowym wskaźnikiem dobrej kondycji rynku jest wąski spread między ofertami kupna i sprzedaży (3,70850/3,70990), co świadczy o wysokiej płynności w obecnym czasie handlu. Inwestorzy zwracają szczególną uwagę na wyraźnie zaznaczone poziomy oporu i wsparcia widoczne na wykresie jednodniowym, które mogą determinować dalsze ruchy kursu USD/PLN.
Analiza techniczna sugeruje, że mimo dzisiejszego umocnienia dolara, długoterminowy trend pozostaje korzystny dla złotego. Roczna korekta na poziomie -10,19 proc. potwierdza znaczące osłabienie amerykańskiej waluty względem polskiej w dłuższej perspektywie czasowej. Eksperci rynkowi będą uważnie obserwować, czy dzisiejsze wzrosty są początkiem odwrócenia tego trendu, czy jedynie krótkoterminową korektą.
Wzrost napięcia na Bliskim Wschodzie
W piątek izraelskie siły powietrzne uderzyły w kluczowe instalacje nuklearne na terenie Iranu. Według doniesień irańskich mediów, poważnie uszkodzono zakład wzbogacania uranu w Natanz położony w centralnej części kraju, gdzie zniszczeniu uległa część infrastruktury. Ataki objęły również obiekt w Parczin, który według ekspertów jest wykorzystywany do badań nad bronią jądrową.
Rzecznik izraelskich sił zbrojnych, generał Effie Defrin, przekazał, że w pierwszej fazie operacji wykorzystano ponad 200 samolotów, które zrzuciły przeszło 330 pocisków na około 100 celów militarnych. Poinformował również, że Iran w odpowiedzi wystrzelił ponad 100 dronów bojowych w kierunku Izraela.
Izraelska armia poinformowała później, że rozpoczęła przechwytywanie irańskich bezzałogowców poza własną przestrzenią powietrzną. Media donosiły o niszczeniu dronów nad terytorium Arabii Saudyjskiej i Syrii. Przed południem saudyjski portal Al Arabiya przekazał, że siły izraelskie zdołały zneutralizować wszystkie wystrzelone przez Iran maszyny.
Ofiary śmiertelne i reakcje międzynarodowe
Strona irańska potwierdziła, że w wyniku izraelskiego ataku zginęli wysocy rangą dowódcy wojskowi, w tym szef sztabu generalnego Mohammad Bagheri oraz generał dywizji Korpusu Strażników Rewolucji Golam Ali Raszid. Najwyższy przywódca Iranu, ajatollah Ali Chamenei, zapowiedział surową karę dla Izraela, stwierdzając, że kraj ten "zgotował sobie ciężki los".
Premier Izraela Benjamin Netanjahu w przemówieniu do narodu stwierdził, że Iran w ostatnich miesiącach rozpoczął prace nad wykorzystaniem wzbogaconego uranu do celów militarnych i dysponuje już ilością tego surowca wystarczającą do skonstruowania dziewięciu bomb atomowych, co stanowi egzystencjalne zagrożenie dla państwa izraelskiego.
Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej poinformowała, że mimo ataku na instalacje w Natanz nie odnotowano wzrostu promieniowania w tym rejonie. Według przekazanych przez Teheran informacji, atak nie objął elektrowni jądrowej w Buszehr.
Według doniesień agencji Reutera, przed piątkowym atakiem na terytorium Iranu operowali agenci izraelskiej służby specjalnej Mosad. Jeden z izraelskich urzędników ds. bezpieczeństwa, cytowany przez portal Times of Israel, ujawnił, że władze w Jerozolimie przez lata przygotowywały się do operacji przeciwko irańskiemu programowi nuklearnemu i rakietowemu.
Reakcje światowych mocarstw i konsekwencje dla regionu
Prezydent USA Donald Trump, który według mediów był wcześniej poinformowany o planach ataku, oświadczył po operacji: "Iran nie może mieć bomby atomowej i mamy nadzieję, że wrócimy do stołu negocjacyjnego. Jest jednak kilku przywódców, którzy nie wrócą". Zadeklarował jednocześnie, że amerykańskie siły w regionie są w stanie najwyższej gotowości i Stany Zjednoczone są gotowe bronić zarówno siebie, jak i Izraela w przypadku irańskiego odwetu.
Na niedzielę planowana była szósta runda amerykańsko-irańskich rozmów dotyczących porozumienia nuklearnego, choć dotychczas nie było oznak przełomu w negocjacjach. Głównym punktem spornym pozostawały żądania Waszyngtonu dotyczące likwidacji przez Iran programu wzbogacania uranu, czego reżim w Teheranie konsekwentnie odmawiał.
Chiny wyraziły głębokie zaniepokojenie izraelskimi atakami i ich potencjalnymi konsekwencjami. Rzecznik chińskiego MSZ Lin Jian przekazał, że Pekin uważnie śledzi sytuację. Atak potępiły również arabskie kraje Bliskiego Wschodu, w tym Arabia Saudyjska, która określiła działania Izraela jako "wyraźne naruszenie międzynarodowych praw i norm".
Turcja "w najostrzejszym tonie" potępiła nocny atak Izraela, nazywając go prowokacją naruszającą prawo międzynarodowe i grożącą dalszą eskalacją w regionie. Premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer zaapelował do obu stron o "zmniejszenie napięć", podkreślając, że "eskalacja nie służy nikomu w regionie".
W wyniku zaostrzenia konfliktu zarówno Izrael, jak i Iran zamknęły swoją przestrzeń powietrzną. Podobne decyzje podjęły władze Iraku i Jordanii. Wiele linii lotniczych musiało zmienić trasy swoich samolotów. W Izraelu zamknięto główne lotnisko Ben Guriona, a narodowy przewoźnik El Al ewakuował swoje maszyny poza granice kraju.
Rzecznik polskiego MSZ Paweł Wroński zaapelował do Polaków o powstrzymanie się od podróży na Bliski Wschód, informując jednocześnie, że polskie placówki dyplomatyczne w Teheranie i Tel Awiwie funkcjonują normalnie. Minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz zapewnił, że wojsko jest gotowe wesprzeć ewakuację polskich obywateli z regionu, jeśli zajdzie taka potrzeba.