Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Justyna Sobolak
|

Czarne chmury nad prywatnymi szkołami? "Miejsc nie było, nagle są"

32
Podziel się:

Pani Anna po przeprowadzce z Krakowa do Warszawy próbowała zapisać córkę do prywatnej podstawówki. Wszędzie odbijała się od drzwi. W lipcu rozdzwoniły się telefony. Okazało się, że miejsca nagle są. Szczęśliwy traf, czy może zwiastun kryzysu na rynku? W szkołach twierdzą, że o kryzysie nie ma mowy.

Czarne chmury nad prywatnymi szkołami? "Miejsc nie było, nagle są"
(PAP, PAP/Darek Delmanowicz, Darek Delmanowicz)

Pani Anna kilka miesięcy temu przeprowadziła się z Krakowa do Warszawy. W związku z tym zmuszona była do znalezienia nowej szkoły dla swojej córki. - Dominika chodziła w Krakowie do szkoły społecznej i podobnej szukałam w stolicy. Byłam w kontakcie z 8 szkołami, do niektórych córka miała egzaminy. Większość szkół odmawiała, mówiąc, że nie ma miejsc - opowiada matka. Ostatecznie udało się jej się dogadać z dwiema szkołami i wybrała najlepszą placówkę pod względem lokalizacji.

- W lipcu otrzymałam telefon z dwóch kolejnych szkół, że zapraszają na rozmowę, choć początkowo twierdzili, że mają pełne klasy. W tym tygodniu dostałam telefony z dwóch kolejnych placówek, które wcześniej nie miały miejsc. Teraz bardzo chcą moje dziecko przyjąć. Przedstawiciele szkoły, do której córka pójdzie we wrześniu, też na początku twierdzili, że z zasady nie przyjmują nowych dzieci do ósmej klasy, a jednak się zdecydowali - mówi.

Zdaniem pani Anny to, że jej córce udało się dostać do prywatnej podstawówki, wynika z faktu, że rodzice rezygnują z płatnej edukacji i zwalniają miejsca. - Moim zdaniem wielu rodziców jest sfrustrowanych, że, mimo dokonywania płatności, musieli, jak w publicznych szkołach, brać część pracy na siebie - twierdzi.

Zobacz także: Powrót do szkoły. Ekspert ostrzega przed koronawirusem. "To jest jak z wejściem na lód"

Miejsca są, ale pojedyncze

Dzwonimy 27 sierpnia do kilku prywatnych placówek zapytać o wolne miejsca. Nie we wszystkich są.

W Prywatnej Szkole Podstawowej nr 114 w Warszawie do 4. klasy było tylko jedno miejsce, ale zarezerwowane. W ciągu dnia rezerwacja się potwierdziła. Nie udałoby się więc zapisać dziecka. O dostępność miejsc w innych klasach trzeba pytać na bieżąco.

Rekrutacja przez cały rok trwa w Poznań British International School. Miejsca jeszcze były. Podobnie jak w Szkole Podstawowej Fundacji Primus w Warszawie. W tej ostatniej trzeba wypełnić kwestionariusz i czekać na decyzję. Możliwe, że będzie trzeba przystąpić do egzaminu.

Pojedyncze miejsca w kilku oddziałach są jeszcze w Katolickiej Szkole Podstawowej w Nowym Sączu i niektórych klasach zarówno szkoły podstawowej, jak i liceum ogólnokształcącego Jezuickiego Centrum Edukacji w Nowym Sączu.

- Są też wolne miejsca w dwóch oddziałach liceum ogólnokształcącego, w tym w obleganym do tej pory profilu biologiczno-chemicznym - mówi o. Paweł Brożyniak, dyrektor Jezuickiego Centrum Edukacji.

O odpływie uczniów nie ma mowy

Szkoły twierdzą, że kryzysu nie ma. Dla wielu wolne miejsca o tej porze roku, zwłaszcza tych, które rekrutację prowadzą przez cały rok, są normą. Dyrektorzy nie tylko nie zauważają spadku zainteresowania rekrutacją, ale i odpływu uczniów już uczęszczających do placówek.

- Rezygnacja z nauki w szkole prywatnej, dotyczy pojedynczych przypadków. Na 280 uczniów w szkole podstawowej oraz 271 uczniów w liceum ogólnokształcącym, nie mieliśmy rezygnacji z powodu trudnej sytuacji na rynku pracy, spośród uczniów uczęszczających. Rezygnacja z tego powodu dotyczyła uczniów na etapie rekrutacji, która rozpoczęła się przed pandemią, a jej koniec miał miejsce w czasie trwania pandemii. Zrezygnowały 2-3 rodziny z powodu niepewnej sytuacji związanej z zatrudnieniem - wyjaśnia o. Paweł Brożyniak.

Jeszcze większy kontrast

Margaret P. Bonikowska, redaktorka naczelna Our Kids Polska, platformy informacyjnej poświęconej prywatnym placówkom edukacyjnym, twierdzi, że niepubliczne placówki edukacyjne nadal cieszą się niesłabnącą popularnością, a pandemia tylko upewniła rodziców w przekonaniu, że dokonują najlepszego wyboru.

- Nie słyszymy, aby popularność szkół niepublicznych spadała, przeciwnie. Pandemia pokazała, jak znakomicie poradziły sobie one w porównaniu ze szkołami publicznymi. Kontrast między sektorem publicznym a niepublicznym nigdy nie był tak ogromny, jak w czasie pandemii. Powody są oczywiste: zaplecze, także techniczne, małe klasy, zgrana społeczność, zaangażowanie rodziców - wymienia.

Szkoły zyskały też w pandemii swoim empatycznym podejściem.

- W okresie zawieszenia nauki w szkole połączonym z zamknięciem wielu zakładów pracy, sklepów, obiektów gastronomicznych, obiektów kultury i sportu, pojawiło się kilkanaście przypadków próśb o zwolnienie z całości lub części czesnego albo jego czasowego zawieszenia. Powodem był problem finansowy rodziny. Wszystkie udokumentowane wnioski zostały pozytywnie rozpatrzone i dzięki temu żadne dziecko nie odeszło ze szkoły z tego powodu. Ponadto ubezpieczenie szkolne gwarantuje rodzicom, którzy utracą pracę i mają status bezrobotnego, płatność czesnego za wszystkie ich dzieci do końca roku szkolnego - mówi Zbigniew Małek, dyrektor Katolickiej Szkoły Podstawowej i Katolickiej Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej I St. w Nowym Sączu.

Edukacja kosztuje

Pogorszenie sytuacji finansowej zgłaszali też rodzice uczniów Jezuickiego Centrum Edukacji. Składali wówczas wnioski o czasowe obniżenie czesnego. Szkoła wyciągała do nich rękę.

Prywatna edukacja to duży wydatek. Czesne za szkołę zależy od miasta i renomy placówki. Miesięcznie kosztuje od 750 zł miesięcznie w Rzeszowie czy Białymstoku, 1000-1500 zł w Krakowie, Wrocławiu i Poznaniu, do nawet 2,3-3 tys. zł Warszawie. Rodzice muszą być też przygotowani na uiszczenie wpisowego. To jednorazowa opłata, ale potrafi sięgać nawet 2,5 tys. zł.

Co zyskuje się w ramach czesnego? W cenie, w zależności od placówki, jest zwiększona liczba zajęć z języków obcych, nauka programowania, robotyka oraz szeroka oferta kół zainteresowań, rozwijających dzieci na wielu płaszczyznach (zajęcia przyrodnicze, eksperymentalne, ceramiczne, wokalne). Do tego dzieci mogą liczyć na opiekę nawet do godz. 19, pomoc w odrabianiu zadań domowych podczas pobytu na świetlicy.

Jeśli jest zapotrzebowanie, szkoły przywożą uczniów do placówki i odwożą do domów. Edukacja odbywa się w małych, liczących około 16 osób grupach, z wykorzystaniem nowoczesnego sprzętu i wielu ciekawych metod edukacji. Tym prywatne placówki konkurują z publicznymi.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(32)
uczeńpodstawó...
4 lata temu
Ja chodziłem do szkoły państwowej w małym mieście powiatowym jak wprowadzili egzamin ośmioklasisty okazało się że wyniki w tej szkole są jednymi z najlepszych w Polsce
AGA
4 lata temu
szkoła prywatna, egzamin ósmoklasisty zdany: polski 90%< angielski 97%, matematyka 98%, wyniki w Polsce 20-30% niżej, przez 8 lat bez korepetycji. Ale dużo zależy od dziecka i w każdej szkole czy prywatnej czy zwykłej od Rodzica, który motywuje i zarazem sprawdza postępy w nauce. Nie da się zrzucić wszystkiego na szkołę, "umyć rączki" i czekać na zbieranie pochwał i listy gratulacyjne. Ale rzeczywiście bardzo dużo dziecko wynosiło z lekcji, w domu uczyło się już niewiele
JaToWiem
4 lata temu
Jeżeli dziecko jest inteligentne to poradzi sobie wszędzie, nawet i w szkole państwowej. Edukacją prywatną genów nie oszukasz.
Kaszubka
4 lata temu
Pis wydoi z was wszystko. Ministerstwo przyznaje na dziecko roczna subwencje, ktora powinna isc do szkoly za dzieckiem. Tymczasem szkoly prywatne otrzymuja tylko czesc dotacji, a rodzice ktorzy chca edukowac dzieci w domu nie dostaja nic. Musza z wlasnej kieszeni oplacac nauczycieli i egzaminy. Kto wiec zjada pieniadze naszych dzieci? Kuratoria i ministerstwo. Samorzady z wlasnych srodkow musza doplacac polowe kwoty by szkoly mogly funkcjonowac. Skandal. Rzad pisowski produkuje niewolnikow, niezbyt madrych i pokornych.
mamaa
4 lata temu
jak sie ma chodzic do szkoły w której mali huligani dyktuja warunki, obniżaja poziom nauki i ani rodzic ani szkoła nie może sobie dac rady to opcja pozostakje jedna! teraz nie ma żartów, trzeba sie szybko dobrze wykształcic. Zreszta ci huligani sa często gęsto jak ich rodzice
...
Następna strona