Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Anna Unton
|
aktualizacja

Europę zalewają ubrania z Azji. Polscy producenci nie składają broni

74
Podziel się:

Unię Europejską zalewają ubrania z Azji, ale mimo ostrej konkurencji na polskim rynku działają rodzimi producenci odzieży. Z obawą patrzą w przyszłość, jednak mają nadzieję, że pandemia koronawirusa wpłynie na spadek dostaw z Azji. Pomóc może im też fakt, że Polska jest jednym z nielicznych krajów UE, w którym są szwalnie.

Europę zalewają ubrania z Azji. Polscy producenci nie składają broni.
Europę zalewają ubrania z Azji. Polscy producenci nie składają broni. (Pixabay)

Unia Europejska sprowadza najwięcej ubrań z Chin (29 proc. importu), Bangladeszu (19 proc.), Turcji (11 proc.), a także Indii, Wietnamu i Kambodży, wynika z najnowszych danych Eurostatu za 2019 rok. W ubiegłym roku całkowita wartość importu ubrań z krajów nienależących do UE wyniosła 80 mld euro. Z kolei największymi eksporterami poza UE są Włochy, Niemcy oraz Hiszpania.

Polacy, podobnie jak mieszkańcy innych europejskich krajów, często kupują ubrania wyprodukowane w fabrykach w Azji.

Polski gigant LPP, właściciel obecnych w galeriach handlowych marek Reserved, House, Cropp i Mohito, nie posiada własnych fabryk. Szycie zaprojektowanych kolekcji zleca firmom zewnętrznym, głównie azjatyckim. W 2018 roku, firma aż 43 proc. swoich zamówień złożyła w Chinach. W Polsce wyprodukowano jedynie 3,9 proc. zamówień.

Udział procentowy zakupów LPP na poszczególnych rynkach

Zobacz także: Obejrzyj i dowiedz się, jak chronić się przed koronawirusem

Polskie szwalnie

Import ubrań z Azji od wielu lat jest bolączką polskich producentów odzieży. Jednak mimo ostrej konkurencji, w ostatnich latach sektor stabilnie się rozwijał, a na terenie kraju istnieje wiele szwalni.

W połowie kwietnia rząd ogłosił projekt "Polska Szwalnia”, w ramach którego ponad 200 zakładów z całego kraju będzie szyło maseczki. Wicepremier Jadwiga Emilewicz powiedziała wtedy, że Polska to ostatni kraj w Unii Europejskiej, na terenie którego znajdują się szwalnie.

- Nie powiedziałabym, że jesteśmy ostatnim krajem, w którym są szwalnie, ale jednym z niewielu. Tak naprawdę zagłębie szwalni znajduje się w Europie Środkowo-Wschodniej. Większość liczących się marek włoskich czy francuskich przeniosło produkcję na rynek azjatycki i utraciło swój potencjał wytwórczy - mówi Aleksandra Krysiak, dyrektor Związku Pracodawców Przemysłu Odzieżowego i Tekstylnego (PIOT).

- Nam udało się to uratować. Jesteśmy w tej chwili trzecią potęgą europejską jeżeli chodzi o zatrudnienie w sektorze i czwartą jeśli chodzi o ilość działających w tej branży przedsiębiorstw – dodaje.

Ocenia też, że program "Polska Szwalnia” jest próbą podania ręki przedsiębiorstwom. Nie pokryje jednak wynagrodzeń ani kosztów stałych firm. Po prostu jest to kwestia dania jakiejkolwiek pracy.

Krajowy sektor odzieżowo–tekstylny to głównie mikro, małe i średnie, często rodzinne przedsiębiorstwa. W ramach działalności wytwórczej zatrudniają ponad 120 tysięcy pracowników.

Polscy producenci a koronawirus

Zapaść w polskim przemyśle odzieżowym pojawiła się w latach ‘90. Od tamtego czasu sektor próbuje się odbudować. I choć osiągnięcie dawnej pozycji w chwili obecnej wydaje się niemożliwe, w ostatnim czasie widoczny był stabilny rozwój.

W 2019 roku polskie firmy wyprodukowały odzież o wartości 7,8 mld zł oraz tekstylia o wartości 14,7 mld zł, co łącznie daje 22,5 mld zł, wynika z danych GUS. W tym samym roku 43 proc. przychodów ze sprzedaży ubrań pochodziła z eksportu. W przypadku tekstyliów było to 62 proc.

Dokąd eksportujemy? Największym odbiorcą są Niemcy, ale również kraje Beneluksu, Francja i Włochy. Polskie ubrania i tekstylia trafiają też na rynek rosyjski i ukraiński, chociaż nie w takiej ilości jak kiedyś.

Około 40 proc. całej polskiej produkcji odzieży stanowi odzież korporacyjna. Polskie firmy robią stroje służbowe dla linii lotniczych, banków czy spółek komunikacyjnych, a także wytwarzają ubrania ochronne oraz mundury.

Teraz jednak polscy producenci boją się o przyszłość, chociaż zmiany spowodowane pandemią koronawirusa mogą przynieść też pewne korzyści. - Odzież azjatycka jest wszechobecna na naszym rynku. Jednak obserwujemy, że od 2-3 lat import jest trochę mniejszy. Z powodu epidemii ta tendencja może się nasilić z uwagi na problemy logistyczne – mówi Aleksandra Krysiak.

Wyjaśnia też, że biorąc pod uwagę zmieniające się trendy w modzie, na rynku liczy się szybkość reakcji i natychmiastowe dostosowanie do potrzeb klienta. Rynki azjatyckie, choćby ze względu na czas i logistykę dostaw, nie są w stanie tego zapewnić w takim stopniu jak producenci krajowi.

Pozostaje jeszcze kwestia przekonania Polaków przyzwyczajonych do tanich azjatyckich ubrań do rodzimych marek. – Polska produkcja jest dużo ciekawsza wzorniczo, z lepszych materiałów. Jest grupa klientów, która już się przekonała do polskich ubrań. Są na rynku polskie marki, które przez ostatnie lata świetnie sobie radziły – mówi Aleksandra Krysiak.

Nie ma jednak wątpliwości, że polskich producentów odzieży i tekstyliów czeka trudny okres. Aż 27 proc. z nich z powodu pandemii straciło wszystkie zamówienia, zarówno krajowe, jak i zagraniczne, wynika z ankiety przeprowadzonej wśród przedsiębiorców przez Związek Pracodawców PIOT. Z kolei połowa ankietowanych wskazała, że wprawdzie mają jeszcze zamówienia, ale ich liczba spadła o ponad 50 proc.

Przedsiębiorstwa oszacowały również poziom wykorzystania mocy produkcyjnych w najbliższym kwartale. Brak spadku deklaruje zaledwie 4 proc., a aż 16,5 proc. zapowiada całkowite wstrzymanie produkcji.

Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.

Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(74)
johny
rok temu
Dokładnie kupuj polskie lub europejskie jeśli jest możliwość warto nawet trochę dopłacić za jakość
Kazik
3 lata temu
Jak tylko jest możliwość to kupuję polskie ciuchy
Edyta
4 lata temu
W zeszlym roku kupiłam kurtkę zimową za prawie 300 zł, w polskim sklepie, od polskiego producenta, po tygodniu rozleciał się zamek, po kolejnych dwóch poodrywały zatrzaski, miesiąc po zakupie miałam dziury na wylot w kieszeniach i pod pachami. W kurce kupionej w sieciówce produkującej w chinach przechodziłam 3 zimy i pewnie przechodzę i czwartą. Zapłaciłam za nią 50 zł po sezonie. Jeśli polski produkt odznacza się taką jakością na jaką ja trafiłam, to przykro mi, ale podziękuję. Szkoda nerwów, a tym bardziej pieniędzy
GOSIA
4 lata temu
Przemawianie do rozsądku niewiele może zmienić, każdy uważa że to inni powinni zmienić postępowanie. Dlaczego ja mam kupować drożej niż inni po to żeby utrzymać firmę kogoś kto zarabia więcej niż ja? Właściciel firmy liczy koszty więc dlaczego ja mam nie liczyć swoich? Patriotyzm tak ale własny interes na pierwszym miejscu.
prawda
4 lata temu
to jest zabawne. to tak jkbyśmy teraz się obrazili na wszystkich i powiedzieli że będziemy kupować tylko POLSKIE samochody... tak podobnie z odzieżą aby ją wyprodukować musi być park maszynowy (ogromne inwestycje) Polskie szwalnie radzą sobie z najprostszymi produktami. Super jeśli uda nam się ten przemysł rozwinąć ale przy naszych ZUSach i PODATKACH z kosmosu, politykach z kosmosu też - słabo to widzę.
...
Następna strona