UE w marcu ubiegłego roku uruchomiła program, który ma zwiększyć zdolności produkcyjne amunicji. Zmiany mają być prowadzone szybko. Już do końca 2025 roku produkowanych ma być 2 mln pocisków rocznie. Unia przeznaczyła na ten cel 500 mln euro. Dodatkowe 13 mln euro do funduszu dołożyła Norwegia, która nie jest członkiem UE, ale jest ze Wspólnotą zintegrowana licznymi programami.
248 mln euro Bruksela przekazała na produkcję prochu, a kolejne 124 mln euro - na materiały wybuchowe. Na produkcję pocisków UE przeznaczy 90 mln euro.
Europejscy producenci amunicji pracują intensywnie nad tym, by zabezpieczyć dostawy chemikaliów i bawełny, przygotowując się na znaczny wzrost zapotrzebowania na materiały wybuchowe i pędne - informuje Bloomberg.
Potrzeba więcej prochu. Dużo więcej
Jest też jednak druga strona medalu. Zwiększona produkcja pocisków artyleryjskich, rakiet i kul doprowadziła do wyczerpania zapasów prochu, trotylu oraz innych materiałów wybuchowych i paliwowych na kontynencie.
Niemiecki Rheinmetall planuje zwiększyć produkcję prochu o ponad 50 proc. do 2028 roku, jednak nawet to może okazać się niewystarczające.
Cała Unia Europejska zamierza zwiększyć produkcję materiałów wybuchowych o ponad 4300 ton metrycznych, co oznacza wzrost o ponad 30 proc.
Obecnie istnieje tylko jedna duża fabryka trotylu TNT w regionie. Znajduje się w Polsce - mowa o Nitro-Chemie, kolejna ma powstać w Finlandii.
Producenci alternatywnych komponentów, takich jak PETN, HMX i RDX, które są wykorzystywane w materiałach wybuchowych, są przeciążeni - wskazuje Bloomberg. Norweska firma Chemring Nobel od czasu rosyjskiej inwazji na Ukrainę odnotowuje niespotykany popyt. Firma przekazała Bloombergowi, że działa na pełnych obrotach, a portfel zamówień ma zapełniony na wiele lat.
Wąskie gardła
Podobnie jak materiały wybuchowe i pędne stanowią wąskie gardło dla firm zbrojeniowych, tak producenci prochu strzelniczego i trotylu muszą zmagać się z ograniczeniami w swoich łańcuchach dostaw.
Niektóre kraje europejskie - Niemcy, Holandia, Belgia i Polska - mają rozwinięty przemysł chemiczny, jednak nie są w stanie przestawić produkcji na komponenty do materiałów wybuchowych. Stanowią one niewielki procent tego, co wytwarzają - podkreśla niemieckie stowarzyszenie przemysłu chemicznego VCI.
Wysokie koszty energii oraz przepisy dotyczące ochrony środowiska sprawiają, że produkcja chemikaliów za granicą jest bardziej opłacalna, dlatego wiele firm obecnie pozyskuje tzw. prekursory, takie jak kwas azotowy, z Chin.