Karę ponad 723 milionów złotych nałożył w grudniu zeszłego roku UOKiK na właściciela sieci sklepów Biedronka, spółkę Jeronimo Martins Polska, za wykorzystywanie przewagi kontraktowej. Spółka w arbitralny sposób narzucała dostawcom niektóre rabaty – ustalił regulator. To największa do tej pory sankcja za wykorzystywanie przewagi kontraktowej.
Doskonale by było, gdyby nigdy więcej nie było konieczności nakładania tego rodzaju kar na przedsiębiorców. Przewaga kontraktowa jest czymś niepożądanym: faworyzuje dużych graczy, narusza interesy mniejszych, którzy nie zawsze mają jak się bronić. Nie każda sprawa znajduje przecież finał u prezesa UOKiK.
Projekt poniżej oczekiwań
Pomóc ma nowa ustawa o przewadze kontraktowej, która ma zastąpić obecnie obowiązującą i stanowi wdrożenie unijnej dyrektywy. Jej projekt został opublikowany pod koniec zeszłego tygodnia.
I można by tę informację przyjąć z zadowoleniem, gdyby nie to, że jest ona niedopracowana i w tym kształcie nie zapobiegnie wykorzystywaniu przewagi kontraktowej. Takiego zdania jest Maria Kanak, radca prawny w DZP i ekspertka od prawa konkurencji, która na łamach serwisu wiadomościhandlowe.pl recenzuje projekt.
Podstawowym "grzechem" projektu wprowadzenie zamkniętej definicji dysproporcji ekonomicznej, która decyduje o przewadze kontraktowej jednego przedsiębiorcy nad innym. Definicja ta odnosić się ma do wielkości przychodów zrealizowanych przez dostawcę i nabywcę.
Ekspertka przekonuje, że w sytuacji, gdy przy ocenie istnienia dysproporcji ekonomicznej uwzględniane mają być obroty dostawcy i nabywcy, a nie ich grup kapitałowych, nowa regulacja doprowadzi do sytuacji, w której sieć handlowa będzie dysponowała przewagą kontraktową wobec niemal każdego dostawcy.
Uderzenie nie tam, gdzie trzeba
Prawniczka obrazuje to przykładem sieci handlowej, która wygenerowała sprzedaż na poziomie blisko 5,5 mld euro. Taka sieć, zgodnie z projektowaną ustawą, dysponowałaby przewagą kontraktową wobec dostawcy nabiału należącego do międzynarodowej grupy kapitałowej (z przychodami ze sprzedaży na poziomie 296 mln euro) nawet wówczas, gdyby jej obroty były piętnastokotnie niższe od zrealizowanych w rzeczywistości - wystarczyłoby przekroczenie granicy 350 mln euro.
- Projektowana ustawa istotnie więc wpłynie na sytuację sieci handlowych, które jej regulacje uwzględniać będą musiały w relacjach z niemal wszystkimi dostawcami, choćby należeli oni do silnych, światowych grup kapitałowych. Jednocześnie, nie wydaje się by ustawa wpłynęła istotnie na poprawę sytuacji rolników, czyli bezpośrednich producentów żywności, których ochrona stanowić ma cel projektowanych regulacji - zauważa Maria Kanak.
To nie jedyny zrzut, który wysuwa mecenas. W komentarzu dla "Wiadomości handlowych" oceniła, że planowane zmiany wydają się być "zbyt sztywne, kazuistyczne, niedostosowane do praktyki obrotu i jej wielowymiarowości" - więc bez szans, by uzdrowić sytuację.