Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Marcin Łukasik
Marcin Łukasik
|

Joe Biden najbardziej "zielonym" prezydentem USA? "Pewne decyzje napotkają wielki opór"

87
Podziel się:

Ameryka ma znowu przejść na zieloną stronę mocy. Tak można wnioskować na podstawie deklaracji Joe Bidena, który chce – będąc już prezydentem USA – powrócić do porozumienia paryskiego, które nakłada obowiązkowe redukcje emisji gazów cieplarnianych. Eksperci wskazują, że nie będzie to jednak proste.

Joe Biden najbardziej "zielonym" prezydentem USA? "Pewne decyzje napotkają wielki opór"
Środa 20 stycznia 2021 roku to dzień inauguracji prezydentury Joe Bidena. Jaki to będzie urząd?(Photo by Bastiaan Slabbers/NurPhoto via Getty Images) (NurPhoto via Getty Images, NurPhoto)

Środa 20 stycznia 2021 roku to dzień inauguracji prezydentury Joe Bidena. Jaki to będzie urząd? Jeśliby wierzyć deklaracjom, z pewnością nawrócony na zieloną stronę. A przynajmniej w takich barwach rysuje go (już niedługo) 46. prezydent USA. Miesiąc temu polityk zapowiedział, że pierwszą jego decyzją będzie powrót Ameryki do porozumienia klimatycznego z Paryża.

"Chcę przywrócić Ameryce pozycję lidera w dziedzinie zmian klimatycznych" – tak o swoich zamiarach pisał na Twitterze Joe Biden.

- Prawdziwego lidera poznaje się po czynach, nie po zapowiedziach. Zapowiadany przez niego powrót Stanów Zjednoczonych do porozumienia paryskiego to oczywiście dobry sygnał, który może nadać nową dynamikę międzynarodowym negocjacjom klimatycznym, w szczególności w kontekście rozmów z Chinami. Jednak to nie wystarczy. Oczekujemy od prezydenta kraju, który jest drugim po Chinach największym emitentem gazów cieplarnianych, drastycznej redukcji emisji w ciągu dekady i wywiązanie się z obietnicy wyborczej – komentuje Joanna Flisowska, szefowa działu klimat i energia w Greenpeace Polska.

Zobacz także: Puste stoliki, długi, prośby o pomoc. "Liczmy, że szczepionki zmienią sytuację"

Przypomnijmy, we wrześniu 2016 roku, tuż przed rozpoczęciem szczytu G20, prezydent Barack Obama ogłosił, że jego kraj ratyfikował właśnie zapisy porozumienia paryskiego, w którym narody i ich przywódcy zobowiązali się do redukcji emisji gazów cieplarnianych, prowadzących do zmian klimatycznych. Wydarzenie to było o tyle ważne i symboliczne, że deklaracja została złożona wspólnie z niezwykle ważnym globalnym graczem – Chinami. Gospodarki obu tych krajów mają największy, niekorzystny wpływ na klimat.

Kluczowym zapisem układu było zobowiązanie do ograniczenia do roku 2025 emisji gazów cieplarnianych o 26-28 proc. względem poziomu z 2005 roku. Siłą porozumienia było to, że deklarację podpisało łącznie 195 państw, z wyłączeniem Syrii i Nikaragui.

Jednak w 2017 roku stała się rzecz niesłychana. Administracja nowego prezydenta – Donalda Trumpa – zapowiedziała, że zamierza wycofać się z podpisanego porozumienia. Biały Dom uznał bowiem, że układ z Paryża jest "niesprawiedliwy ekonomicznie" dla gospodarki USA. Proces formalnie rozpoczął się w 2019 roku.

- Przez cztery lata rządów Donald Trump wydał 140 decyzji znoszących ograniczenia emisji zanieczyszczeń z elektrowni czy gazów cieplarnianych wytwarzanych podczas wydobywania ropy i gazu. Wydawał kolejne zezwolenia na odwierty, wydobycie i budowę rurociągów. Joe Biden chce przeprowadzić bardziej ambitny program ochrony środowiska i walki z ociepleniem klimatu niż którykolwiek z jego poprzedników. To nie jest tylko kwestia powrotu do porozumienia paryskiego, ale też obietnica szybkiego zmniejszenia emisji dwutlenku węgla, czy wsparcie dla społeczności dotkniętych zanieczyszczeniami przemysłowymi – komentuje Marcin Firlej, pisarz, były korespondent TVP w Waszyngtonie i autor bloga "Ameryka dla zaawansowanych".

Plany Bidena nie kończą się wyłącznie na powrocie do ustaleń konwencji ONZ. Prezydent chce wrócić do negocjacji z przedstawicielami krajowego sektora motoryzacyjnego i przekonywać ich do zwiększenia wysiłków w celu poprawy efektywności paliwowej samochodów osobowych, dostawczych i pojazdów użytkowych, stanowiących w tym momencie jedno z największych źródeł emisji zanieczyszczeń w USA.

Przywódca USA chce także usprawnić procedury dotyczące wydawania pozwoleń na morskie farmy wiatrowe, które mają powstać wzdłuż wschodniego wybrzeża. Chce też powstrzymać ekspansję wierceń na terenach publicznych. Lista planowanych działań jest długa. Wdrożenie tych planów to co innego. Pod tym kątem Biden nie będzie miał łatwo.

- Porozumienie paryskie jest symbolem definiującym co Biden chce zrobić w przyszłości. I da się do niego wrócić dosłownie jednym pociągnięciem pióra. Ale inne decyzje z pewnością napotkają na wielki opór, będą musiały przejść przez wszystkie szczeble sądów federalnych, które na dodatek są obecnie obsadzone sędziami mianowanymi przez Trumpa. Najbardziej ambitne cele, jakim jest ograniczenie zmian klimatycznych i inwestycje w czystą energię, będą wymagały decyzji głęboko podzielonego Kongresu, w którym demokraci mają kruchą przewagę – podkreśla Marcin Firlej.

Koszty takiej transformacji ciężko teraz dokładnie zmierzyć. Z pewnością będą to kwoty trudne do ogarnięcia dla "przeciętnego Joe" (z ang. average Joe, co można tłumaczyć jako przeciętny Kowalski – red.). Ale jeszcze większe będą koszty zaniechania takich działań. Jak podaje serwis theworldcounts.com, bez inwestycji w zielone technologie wszystkie gospodarki świata zapłacą do 2030 roku 500 mld dolarów za swoją klimatyczną bezczynność. Już dziś bowiem zużywamy 6,5 proc. światowego PKB, subsydiując paliwa kopalne.

- Wydaje się, że Joe Biden rozumie, że transformacja amerykańskiej gospodarki w kierunku neutralności klimatycznej to nie tylko wyzwanie, ale też ogromna szansa dla amerykańskiej gospodarki. Konieczne będą ogromne inwestycje w odnawialne źródła energii i efektywność energetyczną oraz falę renowacji. Te inwestycje są szansą na nowe miejsca pracy i pobudzenie gospodarki – podsumowuje Joanna Flisowska, Greenpeace Polska.

Amerykańscy politycy lubią symbole. Gdy demokrata Jimmy Carter obejmował urząd w 1977 roku, pierwszą decyzją, jaką podjął, było ułożenie paneli słonecznych na dachu Białego Domu. Następca Cartera – republikanin Ronald Reagan – nakazał pierwszego dnia prezydentury instalację rozebrać. Można powiedzieć, że przeciąganie zielonej liny ma w USA długą tradycję.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(87)
AleJakTo?
3 lata temu
Nowy prezydent powiedział, że zacznie od dotrzymania obietnic wyborczych. Jakiś chory, czy nienormalny? Przecież wszyscy politycy na świecie, a zwłaszcza z PISu, wiedzą że obietnice służą jedynie wygraniu wyborów, a potem, po dorwaniu się do koryta, można wyborców cynicznie i ostentacyjnie olewać. A zatem pojawia się pytanie, gdzie rosną takie Joe Bideny? My też takiego chcemy !!!
Pozdro
3 lata temu
Oby wygrał republikanin w kolejnych wyborach
Kacper
3 lata temu
No nie mogę. Ekolog rządzi USA , biedni obywatele
Saturn idzie
3 lata temu
Początek końca Ameryki. Trump próbował to jeszcze powstrzymać, nie wyszło, bolszewickie hieny, media i głupota lemingów były zbyt silne. Niestety w Europie Zach. mamy to samo, a tu nawet nie ma nikogo kto by próbował to zatrzymać.
Yeti
3 lata temu
Chyba najbardziej czerwonym.
...
Następna strona