Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Krzysztof Janoś
Krzysztof Janoś
|
aktualizacja

Kolejki do lekarzy dwa razy dłuższe. NFZ ma więcej pieniędzy, ale lepiej nie jest

185
Podziel się:

Sześć lat temu na wizytę u specjalisty czekaliśmy ok. 60 dni, teraz 120. Resort zdrowia obiecywał, że do końca 2018 r. skróci kolejki na badania w trybie pilnym do 30 dni. Tymczasem dziś np. na rezonans magnetyczny czeka się 100 dni. Wszystko to przy rosnących nakładach na NFZ.

Kolejki w przychodniach, szpitalach i do specjalistów. Pod tym względem polska służba zdrowia nie zmienia się od lat.
Kolejki w przychodniach, szpitalach i do specjalistów. Pod tym względem polska służba zdrowia nie zmienia się od lat. (East News, DAMIAN RUCINSKI/REPORTER)

Dane dotyczące wydłużenia kolejek pochodzą z raportu Fundacji Watch Health Care (WHC). Z kolei o szybsze procedury przy badaniach w trybie pilnym walczy Fundacja Alivia; na swojej kolejkoskop.pl przypomina ministrowi zdrowia obietnice.

Latem zeszłego roku minister zadeklarował, że do grudnia 2018 r. kolejki na te badania skrócą się do 30 dni. Alivia zauważa, że obietnica jest przeterminowana już o 189 dni.

Oczywiście w tej beczce dziegciu jest i odrobina miodu. Według WHC o 15 dni skróciły się kolejki do alergologa, o ok. dwa miesiące do okulisty, ortopedy i specjalisty chorób zakaźnych. Niestety więcej jest tych kolejek, które się wydłużają.

Chorzy umierają z bólu. Ministerstwo zdrowia zwala winę na... lekarzy

Ponad 8 miesięcy w kolejce do stomatologa

Do endokrynologa czekamy już 11 miesięcy. Jeszcze przed rokiem było to ponad 5 miesięcy. Do otolaryngologa - średnio ponad 7 miesięcy, czyli 5 miesięcy dłużej niż przed rokiem. Duże wrażenie robi też kolejka do stomatologa - 8,5 miesiąca.

Dlaczego jest coraz gorzej, skoro zeszłoroczny budżet NFZ zaplanowano na 77,5 mld zł, a ostatecznie wyniósł aż 81 mld zł? Pieniędzy ciągle dosypywano, ale niewiele to zmieniło. Nie pomogła też suma 300 mln zł przekazana do NFZ tylko i wyłącznie na skrócenie kolejek.

- Od lat najdłuższe kolejki dotyczą specjalistów leczących choroby cywilizacyjne: układu krążenia, cukrzycę, choroby tarczycy, czyli takie, które wymagają regularnej kontroli lekarskiej. W tym zakresie problemów upatrywać można przede wszystkim w zbyt niskich kontraktach NFZ czy też wprowadzanych limitach - mówi Łukasz Wełpa z Fundacji Watch Health Care.

Lekarzy mniej. Kolejki muszą być większe

Ekspert wskazuje, że nie bez znaczenia jest starzenie się społeczeństwa. Zasada jest tu bardzo prosta - żyjemy coraz dłużej, zatem i kolejki do lekarza się wydłużają.

- Nie wolno również zapomnieć o konsekwencjach związanych z "uszczuplaniem się" kadr medycznych - mówi Wełpa.

Paradoksalnie kolejki wydłużać może również podnoszenie się świadomości co do wielu chorób i częstsze chodzenie do lekarza. Wydłużające się kolejki nie są jednak powodem, by się nie diagnozować. Jak podkreśla w raporcie Fudacja Alivia, co czwarty z nas zachoruje na nowotwór, niemal każdy spotka się z tą chorobą wśród bliskich.

Rządzący zdają sobie sprawę, jak trudna jest sytuacja. W sobotę minister zdrowia Łukasz Szumowski podczas Konwencji Programowej PiS nie udawał, że jest inaczej. Wśród najpilniejszych do naprawy rzeczy w służbie zdrowia wymienił skrócenie kolejek do specjalistów.

Pytaliśmy we wtorek rano w ministerstwie o konkretne działania, ale do czasu opublikowania tego artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Mamy jednak podpowiedzi od doktora Piotra Karnieja, prodziekana Wydziału Nauk o Zdrowiu Wrocławskiego Uniwersytetu Medycznego.

Pieniądze i limity

- Świetny przykładem jest jaskra. Zniesiono limitowanie i nagle kolejki skróciły się do jednego dnia. To pokazuje, że potencjał po stronie szpitali. Jest tylko problem z pieniędzmi. Na Dolnym Śląsku stawki kontraktów w opiece szpitalnej spadły w tym roku. Tak nie da się skrócić kolejek - mówi Karniej.

Nasz rozmówca dodaje, że nie jest zaskoczony faktem, że przy zwiększonym finansowaniu NFZ w 2018 r. kolejki wzrosły. Co więcej, nawet zapowiedzi ministra dotyczące wydania 100 mld zł na ochronę zdrowia Polaków w 2019 r. mogą nie pomóc.

- Jeśli obiecuje się kolejnym grupom zawodowym pracującym w służbie zdrowia podwyżki, to trzeba to uwzględnić w finansowaniu. Tymczasem na podwyżki dla fizjoterapeutów czy pielęgniarek przekazywane są sumy wyższych pensji, ale netto. Nie myśli się o obciążeniach dla szpitali wynikających z tego tytułu i znów dojdzie do cięcia wydatków związanych z leczeniem - mówi Karniej.

Ponadto - jak wskazuje - szpitale tracą na braku lekarzy. Wzajemnie ich sobie podkupując, zwiększają koszty zatrudnienia.

- Opiekunowie dzieci nie będą już płacić za pobyt w szpitalu. Oczywiście można tylko przyklasnąć autorom zmiany, warto jednak zapytać, skąd pieniądze. Pytałem ministerstwo z jakiej pozycji budżetowej NFZ ma za to zapłacić. Odpowiedzi nie otrzymałem - mówi dr Piotr Karniej.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(185)
Aska
4 lata temu
Ja chodzę prywatnie do dentysty, ortopedy, ginekologa i okulisty. Prosty przykład poszłam państwowo do ginekologa, a on że nie może pobrać materiału do analizy, bo nie ma pielęgniarki, więc na oko wypisuje lek. Ortopeda państwowo nie ma w gabinecie odpowiedniego sprzętu, więc znowu leczy na oko. Idę prywatnie ma usg, zastrzyk robi od ręki. Przychodnie nic nie zapewniają
Ale
4 lata temu
Nigdy wiecej nie zaglosuje na PO to zlodziejska partia dzialajaca na zlecenie niemcow.
Pragnę
4 lata temu
Beata ma racje rudy wnuk esesmana nakradl ile wlezie i zwial do swoich pod skrzydła Melker.
Jaśka
4 lata temu
" Czy mija się z prawdą" znaczy to samo co " kłamie"?.
mazurek b
4 lata temu
szydło tylko do psychiatryka sie nadaje i to tylko jako pacjent
...
Następna strona