Firma Legendary Kraków przewozi klientów ze stolicy Małopolski do Zakopanego, Oświęcimia czy Wieliczki. Jednak teraz przez dwa tygodnie będą zamknięte muzea czy inne obiekty turystyczne. A to właśnie z takich kursów żyła dotychczas firma.
- Właściwie to na dwa tygodnie zawieszamy działalność - słyszymy od przedstawiciela firmy. Nie ukrywa, że sytuacja będzie trudna. Zapewnia jednak, że wszystkim klientom, którzy już kupili kursy, zostaną zwrócone środki za bilety.
Również na zachodzie Polski przedsiębiorcy z branży transportowej liczą straty. - Anulowanych kursów jest naprawdę mnóstwo, może nawet 90 proc. - mówi nam z kolei przedstawiciel firmy NoLimit. Wozi ona pasażerów z różnych miast Pomorza Zachodniego na lotniska w Szczecinie, Berlinie oraz Poznaniu.
W firmie słyszymy, że dużą część jej klientów stanowią marynarze. A ci mają teraz często przekładane powroty do domów. Nieraz muszą zostawać na statkach, bo trwają na nich kwarantanny. Również sporo lotów z i do Berlina zostało anulowanych.
Inny przedsiębiorca, który działa w branży na terenie Pomorza Zachodniego, mówi, że "dwa chude tygodnie" wytrzyma. - Ale gdy sytuacja będzie się przedłużać, to nie wiem, czy moja firma przetrwa - mówi.
Michał Tusk: na razie wielkich strat nie ma
- Sytuacja jest faktycznie dynamiczna - mówi nam z kolei Michał Tusk, właściciel firmy GDNExpress, która oferuje połączenia autobusowe z Bydgoszczy na lotnisku w Gdańsku.
Przyznaje, że obecnie ma trochę mniej klientów, ale od razu zaznacza, że "nie jest to wielka skala". - Nie ma problemu z wypełnieniem naszych pojazdów, choć rzeczywiście jest trochę więcej odwołań - opowiada money.pl Michał Tusk.
Podkreśla, że klienci rezerwują u niego kursy ze stosunkowo dużym wyprzedzeniem - nawet 3-4 tygodnie wcześniej. Więc niewykluczone, że problemy odczuje w nadchodzącym czasie.
Zapewnia, że poważnie podchodzi o wirusa. - Do tej pory myliśmy nasze pojazdy raz dziennie. Teraz myjemy jeszcze częściej - zapewnia Michał Tusk. Szef GDNExpress zapewnia też, że we wszystkich pojazdach firmy są odpowiednie środki dezynfekcyjne.
Inny przedsiębiorca z branży transportowej przyznaje, że firmy takie jak GDNExpress są w lepszej sytuacji. - Firma Tuska wozi pasażerów na polskie lotnisko. Ja - głównie na zagraniczne. Jestem więc w gorszej sytuacji. Bo o ile ludzie jeszcze nie anulują lotów krajowych, to te zagraniczne - już bardzo często. Jak sytuacja się nie opanuje w najbliższym czasie, to niewykluczone, że będę musiał pomyśleć nad zmianą tras. Ale to nie takie proste, bo mam umowy na stawanie przy niemieckich lotniskach - opowiada nam przedsiębiorca.
Jak dodaje, GDNExpress ma szczęście też z innego powodu - większość samolotów z Gdańska lata na północ kontynentu - do Skandynawii czy Wielkiej Brytanii. Tam sytuacja, jeśli chodzi o koronawirusa, jest jednak znacznie mniej poważna niż na przykład we Włoszech.
Niemal wszyscy przewoźnicy zapewniają, że podejmują dodatkowe działania związane z rozprzestrzenianiem się wirusa.
- Kierowcy pracujący na regularnych liniach dalekobieżnych zostali wyposażeni w płyny dezynfekujące, maseczki ochronne oraz jednorazowe rękawiczki, oraz zakupiono sprzęt do ozonowania wnętrza autokarów - zapewnia przewoźnik autokarowy Polonus S.A.
"Kompleksową dezynfekcję" przeszedł też dworzec autobusowy Warszawa Zachodnia. - W najbliższym czasie na dworcu pojawią się dozowniki z płynem dezynfekującym - słyszymy również.
Czytaj też: Szkoły zamknięte przez koronawirusa. Szefowie prywatnych placówek zdezorientowani. "Nie wiemy, co robić"
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl