Koszmarne dane z Niemiec. Fabryki mają duże problemy
Największy partner handlowy Polski ma problemy. Dużym zawodem okazały się najnowsze dane na temat zamówień w niemieckim przemyśle. W miesiąc spadły o niemal 7 proc. i są na minusie także w porównaniu z ubiegłym rokiem. W dołku jest m.in. sektor motoryzacyjny. Fabryki narzekają na braki dostaw półproduktów i mocny spadek popytu z Chin.
Niemiecka gospodarka jest jednym z filarów Unii Europejskiej. Niestety sytuacja u naszych zachodnich sąsiadów nie jest najlepsza. Dobitnie pokazały to poniedziałkowe dane dotyczące zamówień w przemyśle.
W październiku zamówienia w niemieckiej gospodarce były aż o 6,9 proc. mniejsze niż miesiąc wcześniej. Co więcej, statystyki są też gorsze niż przed rokiem - o niemal 4 proc.
To duży zawód m.in. dla ekonomistów, którzy spodziewali się jedynie minimalnego spadku zamówień miesiąc do miesiąca na poziomie 0,5 proc.
Czy tarcza antyinflacyjna to dobry pomysł? „To może wywołać odwrotny efekt. Inflacja poza kontrolą”
Problemy niemieckiej gospodarki
"Związany z pandemią niedobór mikrochipów i innych komponentów elektronicznych spowodował masowe wąskie gardła w dostawach i problemy produkcyjne w potężnym niemieckim przemyśle samochodowym i innych ważnych sektorach gospodarki" - informuje agencja Reuters.
Okazuje się, że spadek zamówień był spowodowany głównie mniejszymi zamówieniami zagranicznymi - zaliczyły zjazd o ponad 13 proc. w ujęciu miesięcznym, przy szczególnie słabym popycie z krajów spoza strefy euro, takich jak Chiny.
"Nowe blokady w Azji spowalniają przemysł w Niemczech" - powiedział analityk VP Bank Thomas Gitzel, cytowany przez Reuters. Dodał, że obecna fala zakażeń koronawirusem na całym świecie ponownie obciąża światową gospodarkę.
"Publikowane dziś rano dane o zamówieniach w niemieckim przemyśle dość mocno rozczarowały, a do przyczyn należy zaliczyć spadający popyt z zagranicy" - wskazują eksperci polskiego Santandera.
Kwiecień: "koszmarne dane"
Znacznie dalej w ocenie najnowszych statystyk idzie główny ekonomista domu maklerskiego XTB. Przemysław Kwiecień mówi wręcz o "koszmarnych danych z Niemiec".
- Niemiecki przemysł ma za sobą kilka trudnych lat. Jeszcze przed pandemią słabnący globalny popyt i coraz bardziej wyśrubowane normy środowiskowe sprawiły, że zamówienia były na początku 2020 roku na poziomie… z roku 2014 - zauważa Kwiecień.
Wskazuje, że pandemia przyniosła gwałtowne, acz chwilowe załamanie zamówień i to, co wydarzyło się później, mogło być postrzegane jako szansa na przełom. Globalna stymulacja popytu (szczególnie w USA) doprowadziła do skokowego wzrostu popytu na niemieckie dobra przemysłowe, szczególnie popytu zagranicznego.
Jednak braki półproduktów i komplikacje procesów logistycznych uniemożliwiły wykorzystanie tego potencjału i jak w wielu innych gospodarkach efektem ubocznym stymulacji jest inflacja.
- Co prawda, dane są bardzo zmienne i gdy wyłączymy największe zamówienia, spadek wynosi już tylko 1,8 proc. miesiąc do miesiąca, ale wygasający wpływ programów stymulacyjnych i powolna normalizacja pieniężna mogą sprawić, że będzie to tendencja trwała - ostrzega ekspert XTB.
Nie jest w tym odosobniony. Już miesiąc temu pisaliśmy o fatalnych danych na temat produkcji przemysłowej w Niemczech.
Już wtedy Thomas Gitzel, ekonomista VP Bank, mówił, że perspektywy produkcji przemysłowej w Niemczech są złe. A firmy oczekują, że niedobory materiałów utrzymają się do końca przyszłego roku.
Nie bez znaczenia są też rosnące ceny gazu i energii elektrycznej, które zwiększają koszty i ograniczają możliwości rozwoju firm.