Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Mateusz Madejski
Mateusz Madejski
|
aktualizacja

Mocne oskarżenia przedsiębiorcy. Twierdzi, że "Pudzian" zrobił mu "nalot" na hostel i rozkradł jego rzeczy

603
Podziel się:

To było zaskoczenie i dla hotelowych gości, i dla Andrzeja Kowalczyka, właściciela obiektu. Mariusz Pudzianowski przychodzi, przepędza gości, zajmuje część hostelu, wywozi rzeczy. Zdaniem biznesmena, strongman ewidentnie łamie prawo. - Proszę powiedzieć, że kradnę - mówi na nagraniu, do którego dotarł money.pl "Pudzian". Policja nie reaguje.

"Pudzian" podczas "akcji" w hostelu w Andrychowie
"Pudzian" podczas "akcji" w hostelu w Andrychowie (WP.PL, andrzej kowalczyk)

W historię, którą jako pierwszy opisał "Super Express", trudno było uwierzyć. Sportowiec kilka miesięcy temu przyszedł do hostelu w Andrychowie w asyście 5-6 wysportowanych współpracowników. Zaczął przeganiać hotelowych gości, wykręcać zamki, wywozić kanapy i materace samochodami dostawczymi. Pudzianowski nie przejął się nawet tym, że w obiekcie znajdowali się goście weselni.

Sytuacja mogła przez chwilę wyglądać na żart. Ale przedsiębiorca Andrzej Kowalczyk przekonuje w rozmowie z money.pl, że do śmiechu mu wcale nie było, a sportowiec złamał jego zdaniem mnóstwo przepisów - i to przy braku reakcji policji czy prokuratury.

Co ciekawe, w jednym z nagrań Pudzianowski zdobywa się na zaskakującą szczerość. - Może pan powiedzieć, że kradnę [rzeczy z hostelu - przyp. autor] - mówi Pudzian.

Dyskusji przysłuchuje się dwójka policjantów. Delikatnie mówią, że Pudzianowski poszedł za daleko. Ale nie reagują. Według przedsiębiorcy, rzeczy zabrane z hostelu przez celebrytę, ciągle do niego nie wróciły. Jak były strongman zaklejał kamery w hostelu, można zobaczyć poniżej.

Zobacz także: Akcja "Pudzian Team" w hostelu. Obejrzyj wideo:

Z udostępnionych money.pl nagrań wynika, że ekipa Pudzianowskiego bardzo nie chciała, by hotelowa akcja ujrzała światło dzienne. Na nagraniach widać, jak jego ludzie zaklejają hotelowe kamery na korytarzach. Na jednym z nagrań robi to nawet sam Pudzian.

Zdaniem Kowalczyka, na tym się jednak nie skończyło. Ekipa "Pudzian Team" porozrywała też kable, niszcząc de facto sprzęt do monitoringu. W tej sprawie od października policja prowadzi postępowanie o zniszczenie kamer.

Współpracownik "Pudziana" wywierca klamkę do drzwi w hostelu. Na drzwiach współpracownicy sportowca zawiesili karteczkę "Właściciel: Pudzian Team".

"Próba wymuszenia"

Skąd Mariusz Pudzianowski wziął się w hostelu w Andrychowie? Andrzej Kowalczyk tłumaczy, że sprawa wiąże się z jego sytuacją osobistą, gdyż, jak uważa, jego żona spotykała się z Pudzianowskim.

Dziś to już była żona Kowalczyka. Jednak przysługiwała jej połowa udziałów w hostelu. Kobieta następnie sprzedała je właśnie Mariuszowi Pudzianowskiemu. - Problem w tym, że postępowanie o podział majątku było w toku - zaznacza Kowalczyk. Pudzianowski jednak zakupioną w ten sposób połową hostelu się nie zadowolił i próbował od Kowalczyka odkupić resztę. Zaoferował jednak niezadowalające dla przedsiębiorcy pieniądze.

I tak doszło do "akcji" w hostelu. Andrzej Kowalczyk nie ma wątpliwości: to była próba wymuszenia sprzedaży pozostałej części za zaproponowaną cenę. Pudzianowski tymczasem tłumaczył, że skoro 50 proc. obiektu należy już do niego, to może zająć.... dwa z czterech pięter obiektu.

Czy "Pudzian" miał prawo to zrobić? Zdaniem przedsiębiorcy, absolutnie nie. - Akt notarialny dotyczący sprzedaży udziałów w nieruchomości, na podstawie którego pan Pudzianowski kupił udziały od mojej byłej żony, jest bezskuteczny wobec mnie z mocy samego prawa. Sprzedaż udziałów w hotelu została dokonana przed podziałem majątku i bez mojej zgody - tłumaczy w rozmowie z nami pan Kowalczyk.

Jak dodaje, strongman i jego była żona zostali o tym pouczeni przez notariusza, więc mieli tego świadomość.

- Dodatkowo, jeżeli pan Pudzianowski uważa, że ma prawo do wejścia na nieruchomość jako współwłaściciel pomimo braku mojej zgody, to mógł i może złożyć w sądzie pozew o dopuszczenie do posiadania nieruchomości jak przewiduje prawo, czego o ile wiem, nie zrobił. Nie wolno mu przemocą wdzierać się do hostelu - mówi Kowalczyk.

Jak zareagował Pudzianowski? - To ten pan działa niezgodnie prawem, to on ma sprawy karne w toku, nie ja - mówił "Pudzian" w rozmowie z "SE". Co na to Kowalczyk? Pokazuje swoje zaświadczenie o niekaralności. Tymczasem sportowiec miał niegdyś problemy z prawem. Sam "Pudzian" przyznawał, że w latach 2000-2001 przebywał w więzieniu za udział w bójce.

Policjanci robią "selfie"

Przedsiębiorca wysłał nam wiele filmów i zdjęć z zajścia. Przedstawiają one bardzo pewnego siebie Pudzianowskiego oraz jego współpracowników i dość zagubioną policję. Andrzej Kowalczyk jest zdania, że zarówno policja, jak i prokuratura nie stanęła w tej sprawie na wysokości zadania.

Przedsiębiorca jest też zdania, że Pudzianowski wykorzystał swój status celebryty. I to się, jego zdaniem, udało. Policjanci w pewnym momencie mieli być nawet bardziej zainteresowani spotkaniem ze sportowcem niż działaniem. Z niektórych relacji wynika nawet, że policjanci robili sobie na miejscu zdjęcia z celebrytą. Nawet gdy Pudzianowski przyznaje, że wywozi rzeczy, które do niego nie należą, funkcjonariusze nic nie robią.

Czy policja i prokuratura mają sobie coś do zarzucenia w tej sprawie? Na komendzie w Andrychowie odmówiono nam komentarza. Odesłano nas do Wadowic. Rzeczniczka tej jednostki doskonale zna sprawę, zaznaczając, że jest ona "skomplikowana". Nie chce się odnosić do zajścia, prosi o "konkrety". Wysyłamy więc konkretne pytania, ale słyszymy, że na odpowiedzi trzeba będzie zaczekać.

Prokuratura w Wadowicach jest natomiast gotowa rozmawiać na ten temat po świętach wielkanocnych.

Z samym "Pudzianem" udaje się nam porozmawiać chwilę o jego biznesach, jeszcze przed tym, jak odezwał się do nas biznesmen. Po ujawnieniu rewelacji, próbujemy się skontaktować z nim jeszcze raz. Nie odbiera, ale wysyła SMS-a z pytaniem "o co chodzi". Wyjaśniamy i prosimy o odpowiedź. Najpierw dostajemy krótką odpowiedź "nie".

Potem dochodzą dwie kolejne wiadomości; "prasa nie jest sądem i miejscem do rozstrzygania spraw. A sąd, policja, prokuratura przyznały mi rację we wszystkich sprawach" - brzmi pierwszy. "Koniec tematu" - brzmi drugi.

Strongman, sportowiec, celebryta. Teraz pan biznesmen

Pudzianowski od lat pielęgnuje wizerunek sympatycznego sportowca, który daje z siebie wszystko na ringu MMA, ale poza nim jest dla wszystkich przyjazny. Dba o fanów, nie jest problemem autograf czy zdjęcie.

Pudzian na pewno korzysta ze statusu sportowca-celebryty. W rozmowie z money.pl opowiada, że sam bardziej uważa się dziś za biznesmena. Jak mówi, ma firmę transportową, salę bankietową oraz gospodarstwo ogrodnicze. Zatrudnia przynajmniej kilkanaście osób, choć sezonowo jest to nawet kilkadziesiąt pracowników.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(603)
Obiektywnie
4 lata temu
Kowalczyk ma rację.
anty
4 lata temu
Nie siedział za pobicie tylko za rozbój. To były pensjonariusz ZK Łowicz. Zaprawiać może takich samych półmózgów jak on sam
Karol
4 lata temu
No trudno żeby na siłowni uczyli kultury osobistej, tak więc pan zachowuje się po prostu tak jak umie, czyli jak prostak
Waldek
4 lata temu
Po prostu wieśniak jakich dużo
andy
4 lata temu
Praktycznie brak równości wobec prawa. Czy ja żyję w Mozambiku?
...
Następna strona