Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Weronika Szkwarek
|
aktualizacja

Nauczyciele mają dość. "Protest już się odbywa"

866
Podziel się:

Protest już się odbywa – tylko że oddolnie – nauczyciele odchodzą z zawodu - mówi w rozmowie z money.pl nauczycielka języka polskiego w liceum w Rudzie Śląskiej. Proponowana przez MEiN podwyżka wynosząca 9 proc. to zdaniem innej nauczycielki jedynie wyrównanie do poziomu pensji minimalnej.

Nauczyciele mają dość. "Protest już się odbywa"
Prezydium Zarządu Głównego ZNP podjęło w środę uchwałę, w której postanowiło ogłosić pogotowie protestacyjne we wszystkich ogniwach związku (East News, Pawel Wodzynski)

Ministerstwo Edukacji i Nauki zaproponowało podczas wczorajszego spotkania ze stroną społeczną 9-procentową podwyżkę płac od stycznia 2023 r. Wywołało to lawinę komentarzy i oburzenie ze strony nauczycieli. Oliwy do ognia dolał wiceminister Dariusz Piontkowski, który na antenie radiowej Jedynki powiedział, że nauczyciele dyplomowani średnio otrzymują 6800-6900 zł na rękę, a jeśli mają nadgodziny – to jeszcze więcej.

ZNP zapowiada protest nauczycieli

Sytuacja w oświacie motywuje do kolejnej fali protestów, którą już zapowiedział Związek Nauczycielstwa Polskiego. W środę Prezydium Zarządu Głównego ZNP wydało ogłoszenie ws. pogotowia protestacyjnego.

ZNP zamierza zorganizować i przeprowadzić ogólnopolską akcję informacyjną, mającą na celu poinformowanie społeczeństwa o narastających problemach systemu edukacji. W uchwale zapowiedziało również m.in. oflagowanie i oplakatowanie zakładów pracy. Dodatkowo ZNP wystąpi do innych związków zawodowych z propozycją powołania międzyzakładowego komitetu protestacyjnego.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Spór nauczycieli z rządem. Wiceszef ZNP: liczymy na głos pierwszej damy

Co o akcji myślą sami nauczyciele? - Wzięłabym udział w strajku. Jednak zdaję sobie sprawę, że wiele moich koleżanek i kolegów nie zdecydowałoby się na to - ze względu na finanse. Jeśli ktoś ma pracę dodatkową, to ma szansę przeżyć miesiąc, ale osoby bez drugiego źródła dochodu lub partnera zatrudnionego w innej branży nie mogą sobie pozwolić na to, że nie dostaną przez miesiąc wypłaty - mówi money.pl Karolina, nauczycielka ze stopniem nauczyciela mianowanego, która uczy w szkole średniej w województwie lubelskim.

Towarzyszą temu również gorzkie refleksje dotyczące ostatniej akcji strajkowej. – Ostatni strajk pokazał, że mimo długiej akcji, podczas której nie otrzymaliśmy wynagrodzenia, nic również nie zyskaliśmy. Zostaliśmy zdeptani, opluci nie tylko przez rząd, ale też przez niektórych rodziców, dyrektorów – dodaje nauczycielka.

Inni nauczyciele mają mieszane uczucia lub wprost deklarują, że do strajku nie przystąpią.

- Nie wzięłabym udziału w strajku, ponieważ ta forma protestu wydaje się już spalona, jeśli chodzi o nauczycieli. Strajkowałam poprzednim razem i nie skończyło się to dobrze. Rząd pokazał, że nie robi to na nim żadnego wrażenia. Wydaje mi się, że nie ugną się pod strajkiem. Przy takim poziomie zarobków i przy braku oszczędności nie możemy sobie pozwolić na miesiąc bez wynagrodzenia. Przy okazji poprzedniego strajku nie otrzymałam wynagrodzenia z samorządu. Teraz jestem pesymistką. Nie widzę szansy, aby to mogło odnieść jakiś skutek - mówi jedna z nauczycielek.

Wyrównanie do minimalnej krajowej

Zapowiedziane 9-procentowe podwyżki są - w opinii wielu nauczycieli - jedynie ochłapem rzuconym przedstawicielom oświaty i wyrównaniem do minimalnej krajowej. Z kolei wypowiedź Dariusza Piontkowskiego sprawiła, że wielu już puściły nerwy.

- Pracuję w liceum ogólnokształcącym jako nauczyciel dyplomowany. Nie zarabiam na pewno tyle, ile mówi minister Piontkowski. Wychodzi ok. 3800 zł netto za etat - mówi nam Karolina.

Co uważa o samych podwyżkach? - Biorąc pod uwagę wyjściowe kwoty, czyli dla nauczyciela dyplomowanego 4200 zł brutto, to te 9 proc. to niecałe 400 zł brutto. Myślę, że nie ma co komentować takich stawek. To nadal będzie dużo poniżej stawek rynkowych. Nie sądzę, żeby to jakkolwiek wpłynęło na naszą sytuację - dodaje.

Podobnych opinii jest wiele. - Doświadczamy ciągłych zmian w systemie edukacji, ale to tak naprawdę mydlenie oczu – nic nie zmieni. Czy nawet te 20 proc., które proponował Senat, zmieniłoby cokolwiek? Czy młodzi przyszliby pracować do tego zawodu? Mówimy o tak niskich stawkach wyjściowych, że te 20 proc. nie zmieniłoby mocno naszej sytuacji - mówi z kolei Magdalena, nauczycielka z województwa śląskiego.

Protest dzieje się oddolnie

W money.pl pisaliśmy o sytuacji kadrowej w polskich szkołach. W samej Warszawie w czerwcu wakatów było ponad trzy tysiące. To, zdaniem wielu, nie są zwykłe ruchy kadrowe, jak próbował tłumaczyć sytuację minister Czarnek.

- Moim zdaniem protest już się dzieje oddolnie. Nauczyciele zmieniają pracę. Nie ma osób chętnych do pracy w tym zawodzie. Mam informacje z kilku szkół, które dość aktywnie poszukują nauczycieli. Wiem, że od września wiele placówek będzie miało problem ze skompletowaniem kadry - mówi Magdalena. Przyznaje, że sama ma konto na LinkedInie, rozmawia z rekruterami, ale nie wie, co będzie dalej. Myśli nad zmianą zawodu.

Mimo 15-letniego doświadczenia, ukończenia kursów i szkoleń, których koszty pokrywała z własnej kieszeni, zarabia niecałe 4000 zł netto.

Z kolei nauczycielka z województwa lubelskiego, która jako nauczyciel mianowany otrzymuje 2900 zł netto, zdecydowała się zmienić pracę. - Dlaczego? Głównie przez finanse. Sporo moich koleżanek odchodzi przez stres – brakuje nam wsparcia ze strony dyrekcji czy organu prowadzącego. Wiele osób mówi mi, że pracę powinnam już dawno zmienić - mówi w rozmowie z money.pl.

- Mamy na głowie dużo więcej niż samo nauczanie. Chociażby uczestnictwo w komisjach – do ucznia zdolnego, do ucznia niezdolnego, komisja do promocji szkoły. To wszystko to papierologia, a nie realna pomoc dla szkoły czy uczniów - dodaje.

Nauczyciele odchodzą z zawodu, a w pokojach nauczycielskich ze świecą szukać osób po studiach. - Odejść z zawodu jest dużo: nauczyciele rezygnują z pracy bądź odchodzą na emeryturę. Na przykład w woj. lubelskim na emeryturę przechodzi ok. 880 nauczycieli – mówiła Magdalena Kaszulanis ze Związku Nauczycielstwa Polskiego w rozmowie z money.pl.

"Nie widzimy powodu do akcji protestacyjnej"

Jak przekazała rzeczniczka resortu edukacji Adrianna Całus, rząd stara się sukcesywnie podwyższać wynagrodzenie nauczycieli. - W porównaniu do 2016 r. pensje nauczycieli wzrosły o ok. 36 proc. O dodatkowe 20 proc. od września 2022 r. wzrosną wynagrodzenia nauczycieli wchodzących do zawodu - przypomniała, komentując dla PAP uchwałę ZG ZNP.

Kilka miesięcy temu zaproponowaliśmy zmiany systemowe, które oznaczałyby także radykalny wzrost wynagrodzenia sięgający ponad 30 proc., a wprowadzenie skutkowałoby znaczną podwyżką pensji od września. Wówczas strona związkowa odrzuciła te propozycje. Jednak dialog ze stroną społeczną trwa. Wczoraj odbyło się posiedzenie Zespołu ds. statusu zawodowego nauczycieli. Rozmawialiśmy m.in. o organizacji roku szkolnego, wynagrodzeniach w oświacie - dodała.

- Trwają prace nad budżetem państwa na 2023 r. i Ministerstwo Edukacji i Nauki zgłosiło propozycję wzrostu wynagrodzenia nauczycieli o 9 proc. To rozwiązanie spotkało się z dużym zainteresowaniem zarówno ze strony związkowej, jak i samorządowej. Wobec tego nie widzimy powodu do akcji protestacyjnej zapowiadanej przez ZNP - oceniła Całus.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(866)
WYRÓŻNIONE
Stary Belfer
2 lata temu
Ja po 30 latach pracy w szkole odważyłem się na rezygnację. Zarabiałem 3600zł netto, obecnie zarabiam 8200zł i byłem głupi, że jako informatyk tkwiłem w tym zawodzie i chciałem zmienić świat. Mam oddzielny pokój do pracy, cisza, spokój, nie słychać wrzeszczących dzieci-luzik. Odwagi koledzy i koleżanki.
Wiktoria
2 lata temu
Oczywiście jak zwykle pod artykułami na temat podwyżek dla nauczycieli zawistne komentarze, pozbawione szacunku. Nic nowego, te same mało oryginalne teksty o rzekomym nieróbstwie, krótkim czasie pracy, dużej ilości wolnego. Polacy znają się przecież najlepiej na wszystkim, a mieszanie innych z błotem to taka nasza sztandarowa cecha narodowa... Szanowni hejterzy zapominają jednak o drobnym szczególe, że podstawą wszystkich profesji wykonywanych na świecie jest edukacja, począwszy od tej elementarnej, a skończywszy na tej, która daje konkretne kwalifikacje do zawodu. Zapewne w naszym kraju żyją sami geniusze, którzy z mlekiem matek wyssali znajomość liter. Geniusze, którzy bez pracy nauczycieli zdobywali wiedzę i umiejętności niezbędne do zdobycia wykształcenia w kolejnych etapach... Geniusze, których jednak najwyraźniej nikt dobrze nie wychował - bo nie szanują drugiego człowieka.
Sylwia
2 lata temu
Jestem nauczycielem dyplomowanym z 35 letnim stażem! Moja ostatnia pensja " na rękę" to 4067 zł (z wychowawstwem 300 zł). Gdzie te niby 6000zł Panie Ministrze? Pytam : GDZIE? Uczę matematyki. Za dwa lata emerytura. W mojej dużej szkole (110 nauczycieli) razem ze mną (w ciągu trzech lat) odejdzie na emeryturę 42 nauczycieli. Kto będzie uczył kolejne pokolenia? Martwię się, bo moja wnuczka zaczyna edukację. Drodzy Rodzice! Ten zawód jest bardzo ciężki. Brak szacunku z waszej strony, brak szacunku u dzieci, stosunek władz, .... To zabije szkołę.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (866)
Szczęściarz
9 miesięcy temu
Praca nauczyciela od kuchni: Ja jestem nauczycielem matematyki w liceum i pracuję trzy dni w tygodniu po 6 godzin lekcyjnych (poniedziałek, wtorek i czwartek od godz. 8 do 13.35). W styczniu mam 14 dni pracy (bo tylko Nowy Rok jest wtedy, żadnych innych świąt), w lutym mam tylko 6 dni pracy (bo są wtedy dwa tygodnie ferii), w marcu mam 12 dni pracy (bo są trzy dni rekolekcji dla uczniów, a ja nie mam wychowawstwa), w kwietniu mam 10 dni pracy (bo są 6-dniowe ferie wielkanocne), w maju mam 8 dni pracy (bo jest długi weekend 1-3 maja i są matury), w czerwcu mam 9 dni pracy (bo jest Boże Ciało, a ostatni tydzień czerwca to już są wakacje), w lipcu i w sierpniu oczywiście nie pracuję w ogóle, we wrześniu mam13 dni pracy (bo 40-minutowe rozpoczęcie roku 1 września to się nie liczy jako praca - to raczej spotkanie towarzyskie z koleżankami i kolegami z pracy po wakacjach), w październiku pracuję naprawdę ciężko - 15 dni (nie ma wtedy żadnych świat i jest odrabianie grudniowego poniedziałku w sobotę), ale za to już w listopadzie są dwa długie weekendy (1. i 11.) i mam wtedy zaledwie 10 dni pracy, a w grudniu jeszcze lepiej, bo tylko 9 dni pracy (od 23 grudnia do 1 stycznia są ferie bożonarodzeniowe). Z innych obowiązków wyliczę jeszcze trzy zebrania Rady Pedagogicznej rocznie (na półrocze, na koniec roku i jak któryś z uczniów się mocno naćpa w czasie zajęć szkolnych) - trwa ten cyrk zwykle po 2-3 godziny. Spotkania z rodzicami to fikcja, prawie nikt nie przychodzi. Sprawdziany z jednych klas poprawiam w czasie lekcji z innymi klasami (zadaję im jakieś ciężkie zadanie i mam 20 minut spokoju), tak że nie biorę nigdy pracy do domu.
Rob i Robby
rok temu
To może niech nauczyciele pochwalą sie ilością urlopu i czasem pracy, nauczyciel przedszkolny 35 dni urlopu i pensum 20 godzin to wychodzi 4 godziny pracy dziennie, nauczyciel z podstawówki i liceum 56 dni urlopu i pensum 18 godzin dziennie to wychodzi 3,6 godziny pracy dziennie, statystyczny Kowalski 20 dni urlopu i 8 godzin pracy dziennie.
A moze taki s...
2 lata temu
PROpozycja: pracujmy 18h zegarowych, jak za tyle nam płacą - czyli lekcja 45 min i dyzur przed oraz po lekcji. Nie robmy testów, sprawdzianów, kartkowek, prac klasowych, nie zadawajmy zadan domowych. A jesli już, to sprawdźmy jedne cwiczenia na lekcji na głos, reszta uczniów niech sobie sama poprawia...Zeby byly oceny - to tylko praca w grupach - te 4-5 kartek da sie na przerwie sprawdzić, pytajmy 3 osoby co lekcję i oceny będą. NIE przynośmy pracy do domu, bo i tak społeczeństwo nam nie uwierzy, że cos w domu robimy. Po co kserować na wlasnym sprzęcie? Po co płacić wyzsze rachunki za prąd podczas wieczornego sprawdzania testów? Po co się denerwować? Owszem, rzetelne przygotowanie i prowadzenie lekcji to podstawa. Ale po co robić coś, za co nie płacą - szczególnie mam na myski organizowanie wycieczek czy wyjść edukacyjnych. Strajk podwyżek nie przyniesie, tylko dodatkowo skłóci. Pamietajmy o wzajemnej zyczliwosci i zacznijmy się szanować, pamiętając o szacunku dla innych - wszyscy, nauczyciele ale i uczniowie też - mają prawo do czasu wolnego.
piel.
2 lata temu
Jeśli cchą strajkować, prosze bardzo niech jadą do Warszawy, rozłożą miasteczko pod kanclearią premiera, niech koczują nieumyci przez kilka dni, albo jak kto woli i tygodni. Niech włożą w to jakiś wysiłek. A taki strajk kiedy przychodza do szkoły napić się kawy, siedzą do 15 a potem do domu, na zakupy i na zrobienie paznokci to kPNIA z INNYCH!
Jola- belfer
2 lata temu
Zastanawiam się kto nauczył pisać, liczyć i logicznie myśleć i in. umiejętności tych wszystkich krytykujących nauczycieli?! Ponadto, mało kto uświadamia sobie ile pracy i czasu poświęca nauczyciel na przygotowanie lekcji i własnych pieniędzy na dokształcanie i materiały. O tych sprawach wie rodzina nauczyciela. Poza tym, brakuje wielu nauczycieli. Proponuję, za własne pieniądze, zrobić studia magisterskie i przyjść do pracy w szkole... Proponuję od szkoły podstawowej.... Proszę przepracować minimum 10 lat i wówczas się wypowiedzieć.... po obecnej zmianie pracownicy obsługi i administracji mają ok. 4120, a dyplomowany 4224. Wakacje , to 6 tyg. urlopu wypoczynkowego. W innym dniu- tylko urlop bezpłatny. Warto to przemyśleć, a potem się wypowiedzieć
...
Następna strona