Nawrocki kontra Domański. Prezydent stawia wyraźną granicę ws. budżetu
Nie będzie zgody prezydenta na żadne podwyżki podatków "pośrednio lub bezpośrednio uderzające obywateli po kieszeni" - taką sztywną linię, według naszych ustaleń, przyjął Pałac. Już wiadomo, że nie będzie zgody na podwyżkę akcyzy na alkohol, ale znak zapytania dotyczy podwyższenia opłaty cukrowej czy wyższej stawki CIT dla banków.
Nastawienie prezydenta do propozycji Ministerstwa Finansów i Gospodarki to potencjalnie fatalna wiadomość dla szefa resortu Andrzeja Domańskiego, który ewidentnie szuka dodatkowych dochodów państwa przy składaniu budżetu na 2026 rok. Lista potencjalnych zmian jest spora.
Chodzi o podwyżkę akcyzy na alkohole, podwyższenie wysokości tzw. opłaty cukrowej, wyższą stawkę opodatkowania wygranych przy loteriach, wyższy CIT od banków, a także zmiany uszczelniające w IP Box (preferencyjna stawka podatkowa dla pracujących nad ulepszeniem prawa własności intelektualnej - przyp. red.), estońskim CIT oraz w przepisach dotyczących fundacji rodzinnych.
Cały pakiet resort finansów wycenia na 10-11 mld zł, ale już pojawiają się pierwsze komplikacje, przede wszystkim związane z akceptacją głowy państwa. Szef Kancelarii Prezydenta RP Zbigniew Bogucki na antenie Radia Zet stwierdził, że Karol Nawrocki "nie zgodzi się na podniesienie akcyzy na alkohol oraz wzrost opłaty cukrowej".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dwie walizki, bez znajomości polskiego. Dziś firma warta 2 MILIARDY - Gregoire Nitot Sii Polska
Rozmówca z rządu nie kryje zaskoczenia taką zapowiedzią. - Myśleliśmy o różnych rzeczach, ale o tym, że Nawrocki się temu sprzeciwi, jakoś nie - przyznaje. Co więcej, na razie nie widać perspektyw na to, by opór prezydenta jakoś przełamać czy po prostu go zbajpasować, np. działając poprzez rządowe rozporządzenia. - Wszystkie daniny w tym kraju nakłada się na mocy ustawy - potwierdza rozmówca z rządu.
"Nie będzie zgody"
Pałac wydaje się nieprzejednany.
Nie będzie zgody prezydenta na żadne podwyżki podatków pośrednio lub bezpośrednio uderzające obywateli po kieszeni - deklaruje bliski współpracownik Karola Nawrockiego.
Na podstawie rozmów z przedstawicielami Pałacu niżej opisujemy, jaka - z dzisiejszej perspektywy - możliwa jest decyzja Karola Nawrockiego w stosunku do poszczególnych propozycji resortu finansów i gospodarki.
- Podwyższenie stawek akcyzy na alkohol etylowy, piwo, wino, napoje fermentowane i wyroby pośrednie o 15 proc. od 1 stycznia 2026 r. w stosunku do stawek z 2025 r. Podwyżka o 10 proc. począwszy od 1 stycznia 2027 r. Dodatkowe wpływy - 1,8 mld zł.
Tu weto wydaje się więcej niż prawdopodobne, choćby z uwagi na sygnały, jakie w tej sprawie wysyła KPRP. Przy czym chodzi nie tylko o obawę, że producenci alkoholi przerzucą dodatkowe koszty na klienta. - Do wzrostu akcyzy nie trzeba żadnej ustawy, jest mapa akcyzowa, która mówi o wzrostach rzędu 5 proc. rok do roku. Oni po prostu mają już tak fatalną sytuację w budżecie, że łapią się wszystkiego - twierdzi rozmówca z Pałacu.
Z kolei osoba związana z byłym prezydentem Andrzejem Dudą tłumaczy, że Karol Nawrocki zapewne bierze też pod uwagę emocję społeczną z tym związaną. - Tu nie chodzi o zbyt łatwą dostępność alkoholu, ale o poczucie, że ktoś próbuje ceną ograniczyć możliwość obywateli, że zamiast móc kupić trzy butelki wódki, będzie go stać na dwie. A sama taka perspektywa nie spodoba się elektoratowi, zwłaszcza temu wolnościowo-konfederackiemu - tłumaczy rozmówca.
W wywiadzie dla money.pl wiceszef MF Jarosław Neneman krytykuje podejście Karola Nawrockiego. - Polacy uważają, że prezydentura Nawrockiego to "drogi prąd i tania wódka". Myślę, że nie muszę nic więcej dodawać, prócz tego, że Polacy to mądry naród - stwierdza wiceminister.
- Aktualizacja wysokości opłaty cukrowej, w tym opłaty za zawartość kofeiny lub tauryny, które występują m.in. w napojach energetycznych, przewiduje podwyższenie wysokości opłaty (od kilku do kilkudziesięciu groszy w przeliczeniu na litr napoju). Dodatkowe wpływy - 1,3 mld zł.
Tu sytuacja podobna jest do sprawy akcyzy. Już widać, że Pałacowi nie podoba się ta propozycja - mimo że wpływy z tej opłaty w całości trafiają do NFZ, w związku z czym rząd będzie mógł grać argumentem, że głowa państwa nie liczy się z życiem i zdrowiem Polaków. Prezydent i jego otoczenie argumentują jednak, że wyższa opłata znajdzie swoje odzwierciedlenie w cenach napojów.
- Inna sprawa, że dochody z tego podatku ładnie rosną, a od października wchodzi w Polsce system kaucyjny, przez który wyjściowa cena butelki i tak pójdzie w górę - wskazuje współpracownik Nawrockiego. Z kolei polityk związany z PiS dorzuca, że okoniem w tej sprawie mogą też stanąć Amerykanie. - Opłata cukrowa super działa, ale dwie trzecie tego podatku płaci Coca-Cola i Pepsi. To jest tak zrobione, że polskie podmioty tego w praktyce nie płacą - argumentuje polityk.
- Zmiana w podatku dochodowym od wygranych. Podniesienie ryczałtowej stawki z 10-proc. do 15 proc. Dodatkowe wpływy - 140 mln zł.
Tu jest szansa na zielone światło od Karola Nawrockiego. Jak słyszymy, z uwagi na to, że zmiana ta "zwykłych ludzi nie uwiera" i dotyczy tylko osób, które pałają się hazardem. Marne to jednak pocieszenie dla Andrzeja Domańskiego, wziąwszy pod uwagę, że wpływy z tej podwyżki będą czysto symboliczne, patrząc z perspektywy finansów państwa.
- Podwyżka CIT dla banków. Docelowa (od 2028 r.) stawka podatku CIT dla banków wynosić będzie 23 proc., zamiast obecnych 19 proc. Natomiast w latach 2026-2027 stawka tego podatku wynosiłaby odpowiednio: 30 i 26 proc. Dodatkowe wpływy - 6,6 mld zł.
Tu ewentualne weto może być dość niekomfortowe dla Karola Nawrockiego, bo może mu zostać przyklejona łatka prezydenta, chroniącego interesów lobby bankowego. Mimo to Pałac raczej będzie trzymać się linii, że nie będzie podpisu pod niczym, co pośrednio lub bezpośrednio sięgnie do portfeli zwykłych Polaków. Jak więc Pałac wybrnie z takiej pułapki?
Karol Nawrocki pokaże, że są inne metody zabrania pieniędzy bankom. Można np. wydłużyć wakacje kredytowe czy wprowadzić tzw. progresywny CIT od kredytów bankowych. W ten sposób wyjdzie do banków z sygnałem: "jeśli zarabiacie więcej na kredytach hipotecznych, będziecie płacić więcej CIT". A to wymusi mniejsze marże, z kolei ludzie odczują z tego korzyść - tłumaczy rozmówca z otoczenia prezydenta.
- Zamiast suchej propozycji, szukajmy nowego mechanizmu, pomyślmy może o jakimś opodatkowaniu wypłat menedżerów lub systemu, w którym banki właśnie unikną podatku, jeśli same ulżą ludziom - dodaje.
- Zmiany uszczelniające w IP Box, estońskim CIT oraz przepisach dotyczących fundacji rodzinnych. Dodatkowe wpływy - 800 mln zł.
W tej kwestii Pałac reaguje wstępnie pozytywnie, zwłaszcza jeśli chodzi o uszczelnienia dotyczące fundacji rodzinnych. Chodzi np. o możliwość sprzedaży majątku bez podatku tuż po wniesieniu go do fundacji rodzinnej (MF planuje wprowadzić tu kilkuletnią karencję). Tyle że prezydent i jego doradcy czekają na finalne przedłożenie. I znów - biorąc pod uwagę skromne szacowane wpływy z tych zmian - nie jest to szczególne pocieszenie dla Andrzeja Domańskiego.
"Jak wojna, to wojna"
W otoczeniu Nawrockiego słyszymy jeszcze jedną deklarację. - Praktycznie z każdym wetem prezydent zaproponuje własne rozwiązanie. Chyba że dojdzie do wniosku, że sam pomysł, z którym wyjdzie rząd, jest na tyle głupi, że nie ma sensu niczego swojego przedkładać - wskazuje rozmówca z Pałacu i jako przykład podaje zawetowaną w poniedziałek ustawę obniżającą karę za niektóre przestępstwa skarbowe. - Jak są spadki na VAT, PIT czy CIT, trzeba być niespełna rozumu, by przedkładać prezydentowi propozycję obniżenia kar za przestępstwa skarbowe - przekonuje.
Kolejny rozmówca z Pałacu odgraża się. - Oni nawet się nie spodziewają, jakim prezydentem będzie Karol Nawrocki - mówi i przyznaje, że spodziewa się prób bajpasowania prezydenta metodami pozaustawowymi. Tyle że sam MF przyznaje, że w praktyce to niemożliwe, przynajmniej jeśli chodzi o jakiekolwiek podwyżki podatków czy opłat.
Ostatnie decyzje Pałacu (kilka zawetowanych ustaw plus opisane wyżej zapowiedzi zablokowania podwyżek podatków) są odbierane jako wstęp do ostrego politycznego konfliktu. Już dziś niektórzy rządowi rozmówcy podkreślają, że w swojej drugiej 5-letniej kadencji Andrzej Duda zawetował tylko dziewięć ustaw. Karol Nawrocki dopiero zaczyna, a już mamy cztery weta. Pytanie, co dalej, bo z 38 ustaw, które w ostatnim czasie trafiły na biurko nowego prezydenta do rozpatrzenia, zostało jeszcze dziewieć. - Pewnie tymi wetami chce przykryć trudne dla niego weto z zeszłego tygodnia, dotyczące wiatraków i mrożenia cen energii. Sądząc po komentarzach w sieci, Nawrocki tą sprawą wcale "nie wygrał internetów" - uważa rozmówca z Polski 2050.
Rozmówca z rządu też nie ma złudzeń co do dalszej współpracy z Pałacem.
Nawrocki pewnie przyjął perspektywę, że "jak wojna, to wojna, wszystko ze mną wcześniej uzgadniajcie, a ja może się zastanowię". Tyle że prezydent musi się liczyć z tym, że przy takim jego nastawieniu na pewno nie będzie już pieniędzy np. na wyższe niż 3-proc. podwyżki dla pracowników sfery budżetowej - wskazuje nasz rozmówca z rządu.
Dlatego właśnie przed nadmiernym wetowaniem rządowych przedłożeń Nawrockiego i jego ludzi przestrzega rozmówca związany z byłą kancelarią Andrzeja Dudy. - Dziś po stronie Nawrockiego jest pewna emocja społeczna, ale z czasem rząd będzie coraz mocniej pokazywał, jaki jest praktyczny skutek wet prezydenta, np. że nie można sfinansować danego projektu czy świadczenia. I wtedy ta emocja społeczna może obrócić się przeciwko prezydentowi. Wetowanie to bardzo wysublimowana polityczna gra - podkreśla rozmówca.
Tomasz Żółciak, dziennikarz money.pl