Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Damian Szymański
Damian Szymański
|
aktualizacja

Opozycja na już potrzebuje 50 mld zł. A to oznacza nie lada kłopoty

1318
Podziel się:

Jednym z priorytetów dla opozycji jest wprowadzenie podwyżek dla nauczycieli o 30 proc. oraz podwojenie kwoty wolnej od podatku. Jak wylicza money.pl, będzie to kosztowało ok. 50 mld zł, których na razie w budżecie nie ma. Skąd je wziąć? Na początku roku szykuje się pierwsze finansowe starcie.

Opozycja na już potrzebuje 50 mld zł. A to oznacza nie lada kłopoty
Wprowadzenie podwyżek dla nauczycieli o 30 proc. i kwoty wolnej od podatku będzie kosztowało krocie (Licencjodawca, Mateusz Wlodarczyk)

Koalicja opozycyjna zamierza wprowadzić autopoprawkę do budżetu państwa na 2024 rok. Chodzi o uwzględnienie w nim kwoty wolnej od podatku oraz podwyżki wynagrodzeń nauczycieli - przekonywała w weekend Izabela Leszczyna, wiceszefowa KO. Nie będzie to jednak prosty zabieg, gdyż PiS nie zostawił dużego marginesu w finansach na przyszły rok.

Kwota wolna i podwyżki dla nauczycieli. Skąd wziąć na to pieniądze?

Jak wynika z licznika obietnic wyborczych money.pl przygotowanego wraz z FOR, nie są to tanie propozycje. Podwyżki dla oświaty będą kosztować podatników ok. 5,6 mld zł, a podwyższenie kwoty wolnej od podatku PIT ok. 43,8 mld zł.

KO deklarowała swojego czasu, że ta zmiana zachęci do podejmowania pracy, a koszt dla finansów publicznych wyniesie ok. 35 mld zł. NBP z kolei przed wyborami szacował koszt tej obietnicy na 45 mld zł. Niemniej, obie propozycje to wydatek rzędu co najmniej 50 mld zł. Pojawia się więc pytanie, skąd wziąć na to pieniądze?

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Będzie ministrem finansów? Prof. Wojciechowski: trzeba posprzątać bałagan po PiS

Przypomnijmy, Ministerstwo Finansów w ostatnim czasie zaskoczyło Polaków. Przez miesiąc nie chciało opublikować danych budżetowych za sierpień. Zrobiło to dopiero w miniony wtorek, po wyborach parlamentarnych. Dzień później pojawiła się kolejna odsłona - spłynął budżet na wrzesień.

Dziura budżetowa na ten rok ma oscylować wokół 92 mld zł. Cały deficyt finansów publicznych zdaniem ekonomistów PKO BP wyniesie w tym roku 5,5 proc. W przyszłym ten wynik ma się w opinii rządu zatrzymać na poziomie 4,5 proc., znacznie powyżej 3 proc., które dopuszcza UE. Taki obrót sprawy bardzo zawęża działanie dla opozycji ws. nowych wydatków.

Analiza i audyt

- Jesteśmy na etapie analizy budżetu państwa na przyszły rok. W najbliższym czasie przedstawimy wnioski. Proszę pamiętać, że wciąż rządzi PiS i już wiemy, że stan finansów Polski jest napięty. Priorytetem na pewno są dla nas podwyżki dla nauczycieli - mówi w rozmowie z money.pl Paulina Hennig-Kloska, posłanka Trzeciej Drogi.

Wcześniej w Radiu Zet na temat źródeł finansowania obietnic wyborczych wypowiedział się Andrzej Domański, poseł-elekt i doradca gospodarczy Donalda Tuska.

Pieniądze na realizacje naszych zobowiązań będą. Skąd te pieniądze? Zejście z oprocentowania polskich obligacji tylko do poziomu czeskiego to już oszczędności rzędu 17-20 mld zł w skali roku (...) KPO - 270 mld zł, wyższy wzrost gospodarczy dzięki prorozwojowym programom, które przedstawiliśmy to 8 do 10 mld zł. Handlowa niedziela - pewnie do 1 mld zł (...) TVP - 3 mld zł - powiedział Domański.

Co więcej, według szacunków NIK-u przeniesienie długu, który teraz jest w PFR i BGK z powrotem do budżetu, da oszczędności rzędu 12 mld zł. - Oprocentowanie obligacji PFR i BGK jest wyższe niż oprocentowanie obligacji emitowanych przez Skarb Państwa - wyjaśniał.

"Miesiąc miodowy będzie burzliwy"

Ekonomiści jednak nie mają dla przyszłego rządu dobrych wiadomości. - W 2024 r. sytuacja będzie tym bardziej skomplikowana, że Polska zostanie ponownie objęta przez KE procedurą nadmiernego deficytu (EDP zostanie alokowana na bazie danych fiskalnych z roku 2023). Zmniejszy to niemal do zera możliwość plasowania w budżecie lub poza nim nowych wydatków bez redukcji tych już istniejących - tłumaczy Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu.

O procedurze nadmiernego deficytu pisaliśmy w money.pl tuż po wyborach parlamentarnych. Pracownicy MF nazwali ją "cuchnącą miną" pozostawioną przez rząd PiS swoim następcom. W skrócie chodzi w niej o to, że rząd jest zmuszony pokazać jasną ścieżkę zejścia z deficytem sektora finansów publicznych do poziomu poniżej 3 proc. a ze wszystkich działań fiskalnych, takich jak np. podwyższenie kwoty wolnej bądź zwiększenie socjalu, musi się spowiadać brukselskim urzędnikom.

- Zalecenia KE wydawane na podstawie EDP będą się różnić od wcześniejszych tym, że będą teraz opatrzone sankcjami ograniczającymi dostęp do funduszy unijnych z nowej perspektywy 2021-2027. Tak więc o napływie środków unijnych przesądzać będzie już nie tylko stan praworządności, ale także realny stan sektora finansów publicznych i wyniki monitorowania postępów we wdrażaniu programów naprawczych - twierdzi ekspert.

Miodowy miesiąc będzie bardzo krótki i raczej burzliwy - przewiduje Jankowiak.

Innego zdania jest Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP. W jego opinii w przyszłym roku uda się uniknąć kagańca Unii Europejskiej, ale deficyt może przekroczyć 200 mld zł, gdyby opozycja chciała spełnić część swoim obietnic.

"Nie ma miejsca na nowe wydatki"

Swoje zdanie na temat sytuacji finansowej zostawionej po władzy prawicy przedstawia także Marcin Mrowiec, główny ekonomista Grant Thornton. Jak wylicza, PiS na 2024 rok zaplanował wzrost zadłużenia o 334 mld zł, co jest najwyższym przyrostem w historii. A w jego opinii "podręcznikowo" takich rzeczy nie robi się, szacując wzrost gospodarczy na "standardowym" poziomie ok. 3 proc.

Na 2024 rząd planuje wzrost PKB na poziomie 3 proc., a więc na poziomie zbliżonym do tzw. wzrostu potencjalnego. Kanony prowadzenia polityki fiskalnej mówią, że mając wzrost PKB zbliżony do potencjału, kraj powinien mieć deficyt budżetu zbliżony do zera, a nie najwyższy w historii, wyższy nawet od najcięższego dla gospodarki i finansów publicznych roku pandemii. Po drugie, jeśli warunki zewnętrzne okażą się gorsze od zakładanych - a ryzyk nie brakuje (rozwój sytuacji na Ukrainie, konflikt na Bliskim Wschodzie, grożący jeszcze słabszym wzrostem gospodarki globalnej niż to zakładają obecne, niezbyt optymistyczne prognozy) - to wzrost może okazać się słabszy, skutkując jeszcze wyższym deficytem - przestrzega ekspert.

Ale to nie wszystko. Jego zdaniem gdyby wykonać eksperyment myślowy pod tytułem "zero zadłużania, wszystko finansujemy z bieżących podatków", to aby pokryć zaplanowany przez Zjednoczoną Prawicę na przyszły rok wzrost zadłużenia, należałoby:

  • albo dwukrotnie zwiększyć efektywne wpływy z podatku VAT (stawka podstawowa z 23 proc. na 46 proc.),
  • albo ponad trzykrotnie zwiększyć efektywne wpływy z podatku PIT,
  • albo też ponad czterokrotnie zwiększyć efektywne wpływy z podatku CIT.

Jak podkreśla specjalista Grant Thornton, taki wzrost podatków jest oczywiście niemożliwy, gdyż spustoszyłby nadwiślańską gospodarkę.

- Ten eksperyment pozwala jednak dostrzec zasadnicze proporcje - nie możemy kontynuować zadłużania się na taką skalę, zaś nowa koalicja rządowa ma bardzo ograniczone miejsce do generowania nowych wydatków. Powinna wręcz zacząć od ograniczenia deficytu i skali planowanego wzrostu zadłużenia - kończy Marcin Mrowiec.

Damian Szymański, wiceszef i dziennikarz money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(1318)
ogurek44
3 miesiące temu
Od Angoli można wziąć za te 150 ton złota, co nie oddali po wojnie ;-)
ZK590
6 miesięcy temu
W handlu ludzie mają pracować w niedzielę. Nauczyciele za 19 godzin pracy w tygodniu i wszelkie przywileje podwyżka o 20%.
ZK590
6 miesięcy temu
Likwidacja 800+ i karty nauczyciela to oszczędność 100 mld . M.in. te wydatki to efekty żądań zysków bez nakładów pracy. Czyste, bezczelne cwaniactwo .
a JA,aja?
6 miesięcy temu
Jetem dziat obywatelski - dawać MItu 4200
finansista
6 miesięcy temu
no i piniendzy ni ma i ni bedzie
...
Następna strona