Światowa gospodarka szybko wstała z kolan, na które sprowadził ją w ubiegłym roku koronakryzys. Można nawet powiedzieć, że stało się to za szybko. Ekonomiści PKO BP najnowszy kwartalny raport gospodarczy nazwali "kosztowne ożywienie".
Szybki powrót do wzrostu gospodarczego skutkuje bardzo silną presją na wzrost cen. A jak wskazują eksperci z PKO BP, presja ta nieustannie przybiera na sile.
"Prognozujemy, że średnioroczna inflacja w 2022 będzie wyższa niż w 2021" - przyznają. Oceniają, że powrót inflacji w Polsce w okolice celu NBP na poziomie 2,5 proc. (z obecnych niemal 6 proc.) nie będzie ani szybki, ani łatwy bez dalszego dostosowania polityki pieniężnej lub drastycznego spadku konsumpcji.
Inflacja - co będzie podbijać ceny?
"Nadal uważamy, że szereg strukturalnych czynników oznacza, iż podwyższona inflacja to wyzwanie na lata" - ostrzegają ekonomiści PKO BP. Prognozują, że już w październiku inflacja przebije poziom 6 proc., a w styczniu/lutym osiągnie szczyt powyżej 6,5 proc.
"Podwyżki cen energii elektrycznej i ogrzewania (zakładamy wzrost rachunków o ponad 10 proc.), kontynuacja podwyżek cen gazu i opału, a także wzrost akcyzy od alkoholu i wyrobów tytoniowych sprawią, że także przez większość pierwszego kwartału 2022 roku inflacja pozostanie w okolicy 6 proc." - czytamy w raporcie.
Taki scenariusz jest wspierany przez coraz bardziej prawdopodobny dalszy wzrost cen żywności, na który wskazują nie tylko ceny skupu produktów rolnych, ale także rosnące koszty produkcji żywności przetworzonej (m.in. pracy i energii).
Przemysł ma problem
Specjalną część raportu ekonomiści poświęcili na omówienie problemów wynikających z ograniczeń w dostawach ważnych materiałów produkcyjnych i półproduktów. Przez to firmy produkują mniej niż konsumenci mogliby kupić, a to skutkuje wzrostem cen.
Sztandarowym przykładem branży zmagającej się z tym problemem jest motoryzacja. Chociaż po pierwszym lockdownie w kwietniu 2020 nastąpiło szybkie odbicie produkcji w sektorze, to trwale zaburzone zostały łańcuchy dostaw.
Od grudnia 2020 do sierpnia 2021 wartość produkcji niemieckiej motoryzacji skurczyła się prawie o jedną trzecią, a produkcja samych samochodów prawie o połowę. Ekonomiści wskazują, że przykłady występowania ograniczeń podażowych można mnożyć - występują też w produkcji sprzętu RTV/AGD, mebli czy artykułów budowlanych. W niektórych branżach/lokalizacjach brakuje także pracowników.
Co jest źródłem problemu? Paradoksalnie - jak wskazują ekonomiści - problemem jest dynamiczne odbicie gospodarcze i zwiększenie znaczenia towarów kosztem usług, czyli silny popyt, którego nie jest w stanie zaspokoić sztywna w krótkim terminie podaż.
W USA konsumpcja towarów wzrosła o 15 proc. względem stanu przed pandemią, czemu nie jest w stanie w pełni sprostać produkcja. Kolejne ważne źródło ograniczeń podażowych to problemy globalnej logistyki.
Dostawy z Chin. Za mało i za drogo
"Ceny frachtu morskiego z Chin są obecnie co najmniej 4-5 razy wyższe niż pod koniec 2019, a czarter kontenerowców jest około 6 razy droższy. Znacząco spadła punktualność kontenerowców, co utrudnia planowanie logistyki. Przepustowość światowych portów jest za mała by zaspokoić popyt, co nawet bez dodatkowych ograniczeń (np. związanych w kwarantanną pracowników) generowałoby opóźnienia" - wskazują ekonomiści PKO BP.
Zauważają, że w sierpniu z powodu wykrycia przypadku koronawirusa na dwa tygodnie wstrzymano przeładunki w chińskim Ningbo-Meishan, czyli trzecim największym porcie na świecie.
Z problemami zmaga się też transport lądowy. Zarówno globalny (czas transportu koleją z Chin do Polski wzrósł z około 14 dni do powyżej 40), jak i lokalny (np. w Wielkiej Brytanii liczba kierowców samochodów dostawczych spadła o 1/6 względem stanu sprzed pandemii, a w Niemczech na początku września przez sześć dni strajkowali kolejarze).
W trzecim kwartale aż 35 proc. przedsiębiorstw przemysłowych w UE twierdziło, że niedobory komponentów lub sprzętu ograniczają ich rozwój. Najsilniej dotknięte niedoborami są motoryzacja, produkcja wyrobów elektrycznych i elektronicznych, tworzyw sztucznych oraz maszyn i urządzeń.
Ekonomiści PKO BP uważają, że do końca 2022 nasilenie ograniczeń podażowych w gospodarce osłabnie. Jest to jednak dość odległa perspektywa. Jednocześnie zastrzegają, że w przypadku części branż ograniczenia mogą trwać latami.
"Zakładając, że podwyższony popyt na towary utrzyma się na dłużej, niezbędne będzie zwiększenie przepustowości handlu, tzn. inwestycje w porty, koleje jak i zniesienie różnego rodzaju pozataryfowych barier handlowych utrudniających wymianę" - wskazują.