Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Krystian Rosiński
Krystian Rosiński
|
aktualizacja

Putin ciągnie Białoruś na wojnę? Łukaszenka mógłby tego pożałować

Podziel się:

Wizyta Władimira Putina w Mińsku wywołała szereg spekulacji. Zachód obawia się najgorszego – włączenia się Białorusi w wojnę z Ukrainą. Analityk Ośrodka Studiów Wschodnich w rozmowie z money.pl traktuje taki scenariusz z dystansem. Widzi jednak powolne uzależnianie się Mińska od woli Kremla. W objęcia Moskwy Aleksandra Łukaszenkę pchają m.in. zachodnie sankcje.

Putin ciągnie Białoruś na wojnę? Łukaszenka mógłby tego pożałować
Wojna w Ukrainie. Od lewej Aleksandr Łukaszenka i Władimir Putin (GETTY, Contributor)

Cały świat rozmawia o pierwszej od ponad trzech lat wizycie Władimira Putina w Mińsku. Zachodni komentatorzy zastanawiają się m.in. czy rosyjski dyktator nie próbuje wciągnąć w wojnę w Ukrainie swojego odpowiednika z Białorusi. Pojawiają się też twierdzenia, według których Rosja może dążyć do wchłonięcia Białorusi.

O obu scenariuszach piszą m.in. analitycy amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną (ISW). Zdaniem ekspertów Alekandr Łukaszenka prawdopodobnie obronił się przed próbami zmuszenia Mińska do dalszych ustępstw w sprawie integracji Białorusi z Rosją, jak i nie dał wciągnąć swojego państwa w konflikt z Ukrainą.

Putin chce włączyć Białoruś w wojnę z Ukrainą?

W scenariusz, w którym Białoruś miałaby włączyć się w działania zbrojne przeciwko swojemu sąsiadowi, nie wierzy Kamil Kłysiński, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich. W rozmowie z money.pl podkreśla, że jest to temat wykreowany w mediach.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Embargo na rosyjską ropę. "Wojna potrwa, trzeba mieć narzędzia wywierania presji na Rosję"
Jestem bardzo sceptyczny co do tego, że Białoruś włączy się do agresji na Ukrainę. W poniedziałek było dużo niepotrzebnego szumu wokół wizyty Władimira Putina w Mińsku, ale to niestety nie pierwszy i nie ostatni raz – mówi w rozmowie z money.pl Kamil Kłysiński.

Gdyby jednak do tego doszło, Zachód miałby możliwość sankcyjnego uderzenia w reżim Łukaszenki. Prawdopodobnie jednak gospodarki demokratyczne kręciłyby bat same na siebie, gdyż otrzymałyby uderzenie rykoszetem.

– Przy teoretycznym założeniu, że Białoruś przystąpi do wojny, państwa zachodnie będą mogły nałożyć sankcje na transport kolejowy przez ten kraj. Tutaj jednak mamy już do czynienia z systemem naczyń połączonych, gdyż swoje towary do Europy przez Białoruś wysyłają np. Chiny czy Kazachstan. Jest jeszcze pewne pole do działania w synchronizacji sankcji na Białoruś i Rosję, tak aby nie było w nich luk. Dziś jest podejrzenie, że np. rosyjski sektor bankowy próbuje obchodzić restrykcje przy pomocy białoruskich partnerów – zauważa nasz rozmówca.

Gospodarka Białorusi odczuwa sankcje już nałożone

Dziś sankcje na białoruską gospodarkę, choć nie tak dotkliwe, jak te nałożone na Rosję, znacząco w nią uderzają. Unia Europejska, Stany Zjednoczone i część innych państw zachodnich ograniczyły import z Białorusi takich towarów, jak m.in. produkty naftowe, sole potasowe, wyroby z drewna, metalu, stali, gumy, czy też drewno nieprzerobione.

Celem restrykcji było uderzenie w najczulsze miejsca białoruskiej gospodarki, czyli artykuły najchętniej kupowane przez inne państwa. Jak szacuje ekspert OSW, łącznie produkty objęte sankcjami stanowiły nawet 70 proc. eksportu Białorusi na Zachód.

Mińsk skrytykował sankcje i uznał je za działanie niekonstruktywne, szkodliwe i toksyczne. Jednocześnie zaczął poszukiwać alternatywnych rynków i postawił przede wszystkim na Rosję, która obecnie jest jedynym istotnym partnerem gospodarczym Białorusi, a jednocześnie protektorem wojskowym i politycznym – mówi Kamil Kłysiński.

Sankcje pchają Białoruś w objęcia Rosji

W ocenie analityka, o tym, że oba reżimy ściśle ze sobą współpracują, świadczy też wspomniana wizyta prezydenta Rosji w stolicy Białorusi. – Moskwa udziela subsydiów Białorusi, jak również udostępnia im swój rynek. Choć on też jest obłożony sankcjami i pogrąża się w kryzysie, to jednak pozostaje perspektywiczny dla białoruskich eksporterów – ocenia analityk OSW.

Niestety, nie mamy dostępu do wiarygodnych danych. Zarówno Rosja, jak i Białoruś, z przyczyn politycznych nie publikują już pełnych statystyk. Nie wiemy zatem, z czego dokładnie składa się obecnie białoruski eksport do Rosji, jaka jest jego tendencja i dynamika. Wiemy natomiast, że on wzrósł. Jeżeli przed pandemią i sankcjami udział Federacji Rosyjskiej w handlu białoruskim wynosił ok. 50 proc., to dziś szacuje się go na 60 proc., a ja zakładam, że wynosi on nawet 70 proc. – wylicza Kamil Kłysiński.

Ze względu na ograniczenie wymiany z państwami zachodnimi, Białoruś jest niejako skazana na zacieśnianie więzów gospodarczych z Rosją. Nawet gdyby Mińsk chciał szukać innych rynków zbytu dla swoich produktów (co już się dzieje), musi przy tym liczyć na współpracę z Kremlem.

Mińsk dziś próbuje zwiększyć eksport do ChinIndii, jednak towary do tych państw trafiają drogą lądową, a zatem przez Rosję. Sukces, jakim jest zwiększenie wpływów z zagranicznego handlu, jest zatem uzależniony od współpracy z Moskwą. Poza tym oba te państwa są zainteresowane głównie nawozami potasowymi produkowanymi na Białorusi. Ekspert jednak widzi jeszcze perspektywy na chińskim rynku dla białoruskiej żywności.

– Natomiast dalsze kontakty, np. z Brazylią, są mocno utrudnione, ponieważ Mińsk stracił dostęp do portów Unii Europejskiej na Morzu Bałtyckim – wyjaśnia Kamil Kłysiński. – Do tego trzeba jeszcze dodać, że Białoruś praktycznie straciła dostęp do rynku ukraińskiego. Był on dla niej bardzo ważny, zwłaszcza jeżeli chodzi o eksport produktów naftowych czy nawozów potasowych. To olbrzymie wyzwanie dla gospodarki białoruskiej – ocenia.

Trudno oszacować wpływ sankcji na gospodarkę Białorusi

Czy da się zatem oszacować wpływ sankcji na białoruską gospodarkę? Nasz rozmówca przyznaje, że jest to trudne, bo o jej sytuacji wiemy wyłącznie tyle, ile Białorusini chcą nam powiedzieć. W związku z tym mamy dostęp wyłącznie do szczątkowych danych, które są "obleczone wątkiem propagandowym".

Rąbka tajemnicy mogą uchylać decyzje podejmowane przez miński reżim. W listopadzie pisaliśmy o tym, że Aleksandr Łukaszenka podjął decyzję o ograniczeniu sprzedaży przez siedmiu dużych eksporterów z sektora żywności. Miesiąc wcześniej dyktator zdecydował się natomiast na zamrożenie cen części produktów spożywczych.

Sytuacja jest trudna i myślę, że nie przedstawia się aż tak dobrze, jak twierdzą Białorusini. Niedawno podawali, że 80 proc. strat, które ponieśli w wyniku zamknięcia rynków zachodnich i rynku ukraińskiego, już sobie zrekompensowali. Ja w to do końca nie wierzę – zaznacza Kamil Kłysiński.

Na koniec roku oficjalny spadek PKB Białorusi wyniesie ponad 4 proc. Nie jest to zatem całkowite załamanie gospodarki, choć widać dość istotny spadek. Widełki straty rocznej z tytułu wstrzymanego eksportu do Unii Europejskiej wahają się w zależności od tego, komu Białorusini go przedstawiają. Gdy negocjują z Rosjanami subsydia i proszą o pomoc, zawyżają te straty i mówią o skali 20 mld dolarów w ciągu roku. Kiedy jednak chwalą się, że je sobie zrekompensowali, wtedy mowa jest o ubytkach na poziomie poniżej 10 mld dolarów. Bez dostępu do statystyk nie jesteśmy w stanie tego zweryfikować i dokładnie policzyć – podsumowuje ekspert.

Krystian Rosiński, dziennikarz i wydawca money.pl

Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl