Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Witold Ziomek
Witold Ziomek
|
aktualizacja

Respirator od restauratora. "Musimy pomagać. To jest teraz najważniejsze"

58
Podziel się:

Jego biznes pada z powodu lockdownu. Zamiast próbować spieniężać, co się da, przekazuje szpitalowi za darmo nowy respirator. - Ludzie umierają w męczarniach. Trzeba robić wszystko, żeby pomóc - mówi Artur Jarczyński, warszawski restaurator.

Respirator od restauratora. "Musimy pomagać. To jest teraz najważniejsze"
Restaurator przekazał szpitalowi respirator. fot. Jacek Andrzejewski (Archiwum prywatne)

33 tys. złotych. Tyle kosztował respirator, który w czwartek trafił do Szpitala Bielańskiego w Warszawie.

Decyzję o jego nieodpłatnym przekazaniu Artur Jarczyński, założyciel i właściciel kilku warszawskich restauracji, podjął w momencie przekroczenia rekordu zgonów z powodu koronawirusa.

- Gdy przeczytaliśmy informację, że w szpitalach brakuje respiratorów, a ludzie umierają w męczarniach dusząc się, niezwłocznie podjąłem decyzję o tym, by przekazać to urządzenie - mówi w rozmowie z money.pl. - Mam nadzieję, że dzięki niemu zostanie ocalone niejedno ludzkie życie - dodaje.

Zobacz także: Branża gastronomiczna o decyzji rządu. "Zostaliśmy napiętnowani"

Respirator razem z butlą atestowanego tlenu, rurkami, reduktorami i całym niezbędnym oprzyrządowaniem został kupiony przez internet.

- Dostawca dokonał tzw. pierwszego serwisu, wystawił paszport, urządzenie ma wszystkie niezbędne dokumenty. Zapytaliśmy szpital, czy przyjmie darowiznę, szpital się ucieszył i przyjął - opowiada Artur Jarczyński.

"Mogłem go sprzedać"

Podarowany bielańskiemu szpitalowi respirator pan Artur kupił kilka miesiący temu, kiedy żyła jeszcze jego stuletnia babcia.

- Zdawaliśmy sobie sprawę, że może być potrzebny. Babcia zdecydowała się nas opuścić, ale nie z powodu wirusa. Sprzęt nigdy nie został użyty - mówi warszawski restaurator.

33 tys. złotych to dużo. Zwłaszcza dla kogoś, kto z dnia na dzień musiał zamknąć biznes, a tak sytuacja wygląda w przypadku restauratorów. Zwłaszcza tych, którzy mają na utrzymaniu kilka lokali.

- Oczywiście mógłbym ten respirator sprzedać i odzyskać pieniądze. Ale jak wszyscy dobrze wiemy, sytuacja w branży jest tragiczna i taka kwota niewiele by nam pomogła. A informacja o tym, że w środę zmarło niemal 700 osób, jest tragiczna. Jeżeli więc możemy coś zrobić, żeby tę sytuację poprawić, to to robimy. Niezależnie od tego, czy restauracje działają, czy nie - mówi Jarczyński.

Gastronomia pada

Z branży gastronomicznej, która w listopadzie została praktycznie zamknięta, po pandemii wiele nie zostanie.

Restauracje i bary mogą działać tylko na wynos. Jednocześnie większość z nich stale ponosi koszty utrzymania lokali.

- Brakuje odgórnych regulacji dotyczących czynszów. W momencie, kiedy restauracje zostają zamknięte albo gdy wprowadza się limit gości, to zupełnie zmienia się produkt, z jakiego korzystamy. Oczekiwałbym, że w tej sytuacji wprowadzone zostaną jakieś ulgi. A tymczasem my zostajemy na pastwę właścicieli lokali. Część idzie nam na rękę, obniża czynsze, ale niektórzy są brutalni - mówi Jarczyński.

Sprawy nie załatwia też możliwość uruchomienia usług na wynos. Restauratorzy cały czas muszą ponosić koszty ogrzewania lokali, czy choćby uruchomienia kuchni, które są przystosowane do gotowania kilkuset posiłków, a nie kilkunastu.

- Uruchomiliśmy portal, na którym można zamawiać dania z dowozem, ale robimy to głównie po to, żeby dać zajęcie naszym pracownikom. Z punktu widzenia komercyjnego nie jest to najlepsze rozwiązanie, bo nasze restauracje należą do tych większych - mówi Jarczyński. - Ta sprzedaż nie jest w stanie pokryć kosztów - podsumowuje.

Pracy nie wystarczy też dla wszystkich pracowników, których lokale zatrudniały przed pandemią.

- Ci najbardziej zaradni i wszechstronni znajdują bardzo szybko zatrudnienie w innych branżach. Praca w gastronomii okazuje się tak niepewna, że wiele osób szuka innych rozwiązań w życiu - mówi Jarczyński i przyznaje, że za chwilę branża może się znaleźć w kolejnym kryzysie, z powodu braków kadrowych.

"Najwyżej zaczniemy od nowa"

Nie wiadomo, jak długo potrwa pandemia i związane z nią obostrzenia. Wiadomo jednak, że część lokali będzie trzeba zamknąć.

- Te osoby, które siedzą na bardzo cienkiej poduszce finansowej, poszukają zajęcia w innych branżach, Nie będą czekać na to, aż coś się zmieni - mówi Artur Jarczyński. - My działamy od 30 lat i liczymy na to, że któraś restauracja przetrwa - przyznaje.

Okazuje się jednak, że nawet w kryzysowej sytuacji można patrzeć w przyszłość optymistycznie.

- Najlepsze w tym biznesie nie jest prowadzenie restauracji, a jej tworzenie - mówi Jarczyński. - Możliwe zatem, że będziemy mogli znów przeżyć tę fantastyczną przygodę i zbudować coś od zera - kwituje.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(58)
Prawda
3 lata temu
Pracowałem w restauracji tego pana, dużo osób kelnerów pracują na czarno, nawet zlecenia nie chcą im dać. Stawek godzinowych nie ma, a tutaj piękny gest. Co prawda jak ktoś chciał u niego zarobić to zarabiał sporo.
nikt_61
3 lata temu
Przede wszystkim należą się Panu podziękowania! Ale po ostatnim zakupie respiratorów przez tzw. RZĄD - ja też uważam, że to cuda! Panie kochany toż to co najmniej - 400% mniej, niż to co za respiratory zapłacili fachowcy z ministerstwa zdrowia! Gratulacje i podziękowania!
Alka
3 lata temu
Gest ok pomimo że przeznaczenie początkowe było inne tzw. bogackie.
Gregoire
3 lata temu
Cytujac "Broszke" wystarczylo nie krasc przez piec ostatnich lat!!!!!
Gregoitre
3 lata temu
Piekny gest!!! Ale czy to normalne???? zeby obywatele kupowali sprzet medyczny? Gdzie jest panstwo PIS gdzie chorendalne skladki na ZUS? Istna patologfia
...
Następna strona