Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Krystian Rosiński
Krystian Rosiński
|
aktualizacja

Rząd zapowiada dopłaty dla rolników. Lider Agrounii: nie potrzeba rozlazłego państwa na zasiłku

477
Podziel się:

Rząd w piątek odsłonił karty i przedstawił pakiet "największego w historii wsparcia dla rolnictwa". – Potrzeba systemowych zmian, a nie – budowania rozlazłego państwa na zasiłku i uzależniania nas od dopłat – komentuje w rozmowie z money.pl Michał Kołodziejczak, lider Agrounii.

Rząd zapowiada dopłaty dla rolników. Lider Agrounii: nie potrzeba rozlazłego państwa na zasiłku
Michał Kołodziejczak, lider Agrounii (Agencja Wyborcza.pl, Robert Robaszewski)

Na piątkowej (21 kwietnia) konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki i minister rolnictwa Robert Telus przedstawili założenia rządowego programu wsparcia i dopłat dla rolników. Szef resortu stwierdził, że to "największe w historii wsparcie dla rolnictwa".

Decyzją Rady Ministrów rolnicy mają otrzymać m.in. wyższą kwotę zwrotu akcyzy za litr oleju napędowego, wyrównanie finansowe oraz dopłaty. Jednak tylko jeśli zgodzi się na to Komisja Europejska. Z szacunków rządu wynika, że program pochłonie nawet do 10 mld zł z budżetu państwa.

Redakcja money.pl poprosiła przedstawicieli branży i ekspertów o ocenę rządowej propozycji. Większość jednak nie chciała jej komentować. Usłyszeliśmy, że dopóki zgody na tego typu pomoc publiczną nie wyrazi Komisja Europejska, to program ten jest wyłącznie "wirtualny". Tym samym jego założenia mogą się już za kilka dni zmienić, jeżeli w Brukseli zaświeci się czerwone światło.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Kryzys na rynku zbóż. "Będziemy po nim sprzątać przez kilka lat"

Program wszystkich nie uratuje

Bruksela nie musi jednak wyrażać zgody np. w kwestii planowanych dopłat do hektara upraw (szczegóły niżej). Niemniej ci, którzy zdecydowali się zabrać głos, nie szczędzą gorzkich słów rządzącym również w tej materii.

– Dziś mamy sytuację, w której rolnicy ubożeją, a potem z budżetowych pieniędzy próbuje się ich ratować i kupować głosy. Przypomnę, że premier prawie rok temu powołał zespół ds. zboża. Zamiast jednak zagospodarować zboże z Ukrainy, ten zespół nic nie robił, kompletnie nic się nie działo w tej kwestii – przypomina w rozmowie z money.pl Marek Sawicki z Polskiego Stronnictwa Ludowego, były minister rolnictwa.

Z kolei Michał Kołodziejczak z Agrounii podkreśla, że program nie jest kompleksowy, czyli skorzysta z niego tylko część sektora. – Co mają powiedzieć sadownicy i ogrodnicy, którzy nie sprzedadzą towarów? Firmy nakupiły tyle zamrożonych owoców, że nie będą musiały kupować ich latem albo będą kupowały je bardzo tanio. Kto tym ludziom zwróci pieniądze? – pyta nasz rozmówca.

Z rządowej pomocy skorzystają ponadto wyłącznie ci, którzy plony sprzedali w konkretnym czasie. Polityk ludowców krytykuje pomysł cezur czasowych. – Część rolników sprzedawała plony w marcu i w pierwszej połowie kwietnia, bo zwyczajnie nie mieli już pieniędzy na spłatę kredytu, więc mogą mieć faktury już po 14 kwietnia. I oni mają zostać na lodzie? – zauważa Marek Sawicki.

Polscy operatorzy, którzy kupowali pszenicę od polskich rolników po 1,4 tys. zł za tonę, a rzepak po 3,2 tys. zł, teraz mają zostać z tym towarem i nic nie dostaną? Gdzie będą mogli zbyć te towary? – dodaje.

"Nie potrzeba rozlazłego państwa na zasiłku"

Poseł PSL stwierdza, że sam fakt, iż z pomocy państwa skorzysta tylko część przedstawicieli sektora, pokazuje, że ten program jest niedopracowany. Jednak przede wszystkim, jego zdaniem, jest on ogłoszony zbyt późno, gdyż o problemach rolników słychać w zasadzie już od roku.

– Problem jest taki, że większość gospodarstw w tej chwili jest na granicy bankructwa. Rolnicy przetrzymali pszenicę w nadziei, że ceny wzrosną, do tego wykupili jeszcze w listopadzie i grudniu 2022 r. nawozy po 4-5 tys. zł za tonę, paliwa wzięli na zapas, bo od stycznia miała wrócić akcyza. Na to wszystko trzeba było zaciągnąć kolejne kredyty – zauważa Marek Sawicki.

Jeszcze ostrzej propozycję rządową ocenia lider Agrounii. – Dzisiaj nie został ogłoszony sposób rozwiązania problemów, bo dopłaty nim na pewno nie są. Potrzeba systemowych zmian, a nie – budowania rozlazłego państwa na zasiłku i uzależniania nas od dopłat. My liczyliśmy, że rząd dzisiaj ogłosi, że będzie starał się o powrót cła na towary rolno-spożywcze z Ukrainy – stwierdza przedstawiciel rolników.

Rząd PiS zachował się jak Wojtek, strażak-podpalacz. Podpalił polską wieś, a teraz z zimną krwią przychodzi i mówi: "Będziemy gasić to pieniędzmi, którymi was zarzucimy". I do tego robi to środkami z publicznego budżetu – podsumowuje Michał Kołodziejczak.

Oto rządowa propozycja dla rolnictwa

Zgodnie z założeniami rządowego programu dla rolnictwa, dopłaty do litra oleju napędowego mają wzrosnąć z 1,20 zł do 1,46 zł. Premier zapowiedział, że Warszawa wystąpi też do Komisji Europejskiej o zgodę na przeznaczenie kolejnych 54 gr do litra.

Ponadto rolnicy, którzy sprzedali pszenicę lub kukurydzę w terminie od 1 grudnia 2022 r. do 14 kwietnia 2023 r., otrzymają wyrównywanie finansowe. Mogą na nie liczyć też producenci pszenicy, którzy sprzedali lub sprzedadzą ją w okresie od 15 kwietnia do 15 czerwca oraz rolnicy, którzy zakupili nawozy od 16 maja 2022 r. do 31 marca 2023 r.

Do tego producenci pszenicy otrzymają 1,4 tys. zł do tony. Warunkiem jest posiadanie gospodarstwa do 300 ha i faktury na sprzedaż pszenicy od 15 kwietnia do 15 czerwca. Pomoc wyniesie 500 zł/ha od upraw rolnych i 250 zł/ha dla łąk, pastwisk, traw.

Pomocą będą objęte też inne uprawy, a jej wysokość będzie zróżnicowana od regionu. Najwyższa będzie w województwach lubelskim i podkarpackim, średnia – w podlaskim, mazowieckim, świętokrzyskim i małopolskim. W pozostałych będzie najniższa.

W przypadku kukurydzy i rzepaku pomoc ta wyniesie od 1750 zł do 1400 zł na ha, w zależności od województwa, dla jęczmienia i pszenżyta będzie to 1125-900 zł, dla żyta, owsa i mieszanki zbożowej – 875-700 zł.

Krystian Rosiński, dziennikarz i wydawca money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(477)
Stachan.
rok temu
"""Przypomniał też o rządowej propozycji dopłat do hektara dla rolników dotkniętych obecną sytuacją na rynku. Zapewnił, że pieniądze na ten cel znajdą się w budżecie państwa.""""" ========== No to podatniku szykuj się na "lepsze czasy". Jeżeli będziesz wstawał tylko o godzinę wcześniej, to będziesz mógł śmiało pracować po 25 godzin na dobę.
Hejka
rok temu
Nie potrzeba rozdawania tylko na handel i pośredników nałozyc kary i wszystko wróci do normy
Irena
rok temu
Kołodziejczyk zaczyna jak Lepper i skończy jak Lepper daje się podpuszczać tak PO jak i PSL jak będzie niepotrzebny to go zniszczą.
Karaś
rok temu
Polityka handlowa to dzieło wspólne biurokratów z Brukseli, a nie indywidualna, jednostronna fanaberia poszczególnych państw. Reakcja UE na wprowadzenie przez polski rząd terminowych środków ochrony polskiego rolnictwa przed hurtowym napływem rozmaitych produktów spożywczych z Ukrainy zawstydza swoim fałszem. Sygnały z Warszawy o wielkoskalowym zagrożeniu dla polskich rolników instytucje unijne puszczały mimo uszu. Nikogo w Brukseli nie wzruszała dewastacja ekosystemu społeczno-gospodarczego polskiego rolnictwa przez pozbawiony barier celnych eksport z ukraińskich firm przemysłu rolnego rejestrowanych na Cyprze. Niezależnie od pierwotnych okoliczności agresji Rosji na Ukrainę, nie ma żadnego powodu, by poszkodowani w tym konflikcie byli polscy rolnicy, polską wieś, polskie społeczeństwo. Niechęć do Rosjan, by parafrazować Dmowskiego, nie może być silniejsza niż miłość do własnego kraju. Rząd nie mógł dłużej czekać z jednostronną ochroną fundamentów ekonomicznych polskiego rynku spożywczego. Brak reakcji i narastanie protestów ułatwiłoby spełnienie ujawnionych marzeń liderów Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej, by rozwibrowane emocji w Polsce pomogły Donaldowi Tuskowi w powrocie do władzy w Warszawie. Chaos, który UE chciała zaszczepić w Polsce swoją jednostronną bezczynnością wobec ochrony rynku wewnętrznego, jest w najwyższym stopniu podejrzany. Albowiem sprawach, w których UE nie ma żadnych kompetencji, bo Rzeczpospolita Polska w traktacie akcesyjnym ich nie przekazała, instytucje unijne wykazują się jednostronną polityczną przedsiębiorczością, grając według tej samej partytury na różnych instrumentach. Nie jest bowiem dozwolone gmeranie przez różnych komisarzy, sędziów TSUE i parlamentarzystów europejskich, w tym polskich, w organizację ustroju sądowego w Polsce. Wedle Konstytucji RP, która niezależnie od rojeń różnych brukselskich uzurpatorów pozostaje w Polsce najwyższym prawem, to polski parlament przy ul. Wiejskiej kształtuje ramy prawne pracy sądów, sędziów… Państwo brukselskie, nieujawniony publicznie 28 członek Unii Europejskiej, wydaje się uczestniczyć „jednostronnie” w hybrydowym ataku na legitymizowany demokratycznym werdyktem obywateli rząd w Polsce. Być wspólnikiem Putina, Łukaszenki, by spełnić marzenie D. Tuska o powrocie na urząd pierwszego ministra? Nie jest kompetencją Brukseli wpływanie na wybory polskich obywateli. Dziwny jest ten zapach dobiegający z pokoi Berlaymont.
Karaś
rok temu
Polityka handlowa to dzieło wspólne biurokratów z Brukseli, a nie indywidualna, jednostronna fanaberia poszczególnych państw. Reakcja UE na wprowadzenie przez polski rząd terminowych środków ochrony polskiego rolnictwa przed hurtowym napływem rozmaitych produktów spożywczych z Ukrainy zawstydza swoim fałszem. Sygnały z Warszawy o wielkoskalowym zagrożeniu dla polskich rolników instytucje unijne puszczały mimo uszu. Nikogo w Brukseli nie wzruszała dewastacja ekosystemu społeczno-gospodarczego polskiego rolnictwa przez pozbawiony barier celnych eksport z ukraińskich firm przemysłu rolnego rejestrowanych na Cyprze. Niezależnie od pierwotnych okoliczności agresji Rosji na Ukrainę, nie ma żadnego powodu, by poszkodowani w tym konflikcie byli polscy rolnicy, polską wieś, polskie społeczeństwo. Niechęć do Rosjan, by parafrazować Dmowskiego, nie może być silniejsza niż miłość do własnego kraju. Rząd nie mógł dłużej czekać z jednostronną ochroną fundamentów ekonomicznych polskiego rynku spożywczego. Brak reakcji i narastanie protestów ułatwiłoby spełnienie ujawnionych marzeń liderów Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej, by rozwibrowane emocji w Polsce pomogły Donaldowi Tuskowi w powrocie do władzy w Warszawie. Chaos, który UE chciała zaszczepić w Polsce swoją jednostronną bezczynnością wobec ochrony rynku wewnętrznego, jest w najwyższym stopniu podejrzany. Albowiem sprawach, w których UE nie ma żadnych kompetencji, bo Rzeczpospolita Polska w traktacie akcesyjnym ich nie przekazała, instytucje unijne wykazują się jednostronną polityczną przedsiębiorczością, grając według tej samej partytury na różnych instrumentach. Nie jest bowiem dozwolone gmeranie przez różnych komisarzy, sędziów TSUE i parlamentarzystów europejskich, w tym polskich, w organizację ustroju sądowego w Polsce. Wedle Konstytucji RP, która niezależnie od rojeń różnych brukselskich uzurpatorów pozostaje w Polsce najwyższym prawem, to polski parlament przy ul. Wiejskiej kształtuje ramy prawne pracy sądów, sędziów… Państwo brukselskie, nieujawniony publicznie 28 członek Unii Europejskiej, wydaje się uczestniczyć „jednostronnie” w hybrydowym ataku na legitymizowany demokratycznym werdyktem obywateli rząd w Polsce. Być wspólnikiem Putina, Łukaszenki, by spełnić marzenie D. Tuska o powrocie na urząd pierwszego ministra? Nie jest kompetencją Brukseli wpływanie na wybory polskich obywateli. Dziwny jest ten zapach dobiegający z pokoi Berlaymont.
...
Następna strona