Jeszcze w tym tygodniu taksówkarze spotkają się ze stroną rządową w Centrum Dialogu Społecznego, by rozmawiać o egzekwowaniu prawa przez przewoźników. To pierwsze (i jedyne) ustalenia po spotkaniu strajkujących z przedstawicielami rządu.
- To jest najwłaściwsze miejsce, aby uzyskać najbardziej istotne dla państwa elementy. Pewność i bezpieczeństwo świadczonych przez Państwa usług, jednakowe wymagania dla wszystkich podmiotów, które są na rynku oraz egzekucja prawa, które nie jest egzekwowane – powiedziała Jadwiga Emilewicz, minister przedsiębiorczości i technologii.
Gdy po trwających ponad dwie godziny rozmowach w gmachu ministerstwa minister wyszła do pikietujących, jej propozycja kontynuowania rozmów w "Dialogu" spotkała się ze stanowczym sprzeciwem. Obecni na Placu Trzech Krzyży krzyczeli, że zostaną na miejscu. Całe szczęście, dali się przekonać. Obeszło się też bez nieprzyjemnych incydentów (tych nie brakowało jednak w czasie przemarszu taksówkarzy pod ministerstwo)
.
- Podczas procesu legislacyjnego w Sejmie i Senacie z dużą powagą weźmiemy pod uwagę te głosy, które dotyczą projektu ustawy, który został przyjęty przez rząd. Mamy nadzieję, że ten projekt zostanie dopracowany – powiedział z kolei Rafał Weber, wiceminister infrastruktury.
Nie wiadomo, kiedy strony spotkają się w CDS.
Dlaczego taksówkarze wyszli na ulice?
Dzisiejszy strajk taksówkarzy to kolejny etap walki o to, jak ma wyglądać przewóz osób. Ministerstwo Infrastruktury od dwóch lat obiecuje, że stworzy takie przepisy, w których taksówkarze nie będą traktowani gorzej niż kierowcy jeżdżący dla Ubera czy Bolt (do niedawna działającego jako Taxify), ale przy tym nie chce się nikomu narazić. Skutek jest taki, że z "asekuracyjnego" projektu ustawy nikt nie jest zadowolony (może z jednym wyjątkiem. Propozycja spodobała się pośrednikowi MyTaxi).
W zeszłym tygodniu rząd przyjął projekt nowelizacji ustawy o transporcie, który ma m.in. nadać definicję firmom pośredniczącym w przewozach, zlikwidować egzaminy z topografii oraz wprowadzić możliwość stosowania aplikacji mobilnych zastępujących taksometr.
Zdaniem taksówkarzy, takie regulacje nie wystarczają. Jak mówią, aby nieuczciwą konkurencję wyeliminować, wystarczyłoby stosować przepisy, które już istnieją.
Zdaniem taksówkarzy zaproponowana przez rząd definicja pośrednika przewozu osób jest nieprecyzyjna, a zastąpienie legalizowanych taksometrów aplikacjami może prowadzić do nadużyć.
Likwidacja egzaminów z topografii, zdaniem taksówkarzy, negatywnie wpłynie na jakość usług.
Więcej o powodach protestu piszemy tu.