Tusk szykuje wiatrakową rewolucję. Znamy kolejne szczegóły

Polska posiada jedne z najbardziej restrykcyjnych przepisów dotyczących odległości, w jakiej od zabudowań mogą powstawać farmy wiatrowe. Wprowadzone przez Zjednoczoną Prawicę przepisy sparaliżowały ich rozwój. Donald Tusk zamierza to zmienić. Znamy szczegóły planowanej reformy.

Farmy wiatrowe będę mogły powstawać bliżej zabudowańWiatraki bliżej domów? Ekipa Donalda Tuska zapowiada zmiany
Źródło zdjęć: © East News | Andrzej Iwanczuk, Wojciech Strozyk
Przemysław Ciszak

Jedną z pierwszych decyzji nowej większości parlamentarnej pod wodzą Donalda Tuska ma być zmiana tzw. ustawy wiatrakowej. Projekt ustawy w tej sprawie został złożony podczas trwającego posiedzenia Sejmu.

Koalicja Obywatelska zapowiadała to już w swoich "100 konkretach na 100 dni". Także Polska 2050 oraz Lewica jednoznacznie opowiadały się za odblokowaniem rozwoju lądowej energetyki wiatrowej. Odpowiednie zapisy znalazły się w ustawie mrożącej ceny energii na 2024 r.

Wiatraki bliżej domów

Według założeń koalicji minimalna odległość, w jakiej mogłyby powstawać farmy wiatrowe, zostanie zmniejszona z 700 do 500 metrów. Okazuje się, że 200 metrów ma kluczowe znacznie.

Jest to bowiem powrót do kompromisu wypracowanego jeszcze w 2022 r., kiedy rząd Mateusza Morawieckiego po sześciu latach obowiązywania drakońskiej zasady 10H (określającej minimalną odległość między budynkiem mieszkalnym a elektrownią wiatrową jako dziesięciokrotność wysokości instalacji) miał zliberalizować przepisy.

Zapowiadana przez PiS "odwilż" skończyła się buntem Solidarnej Polski i przeforsowaniem wyższego limitu - na poziomie 700 m. Eksperci przekonywali, że to jedynie kosmetyczne zmiana, która nie spowoduje odblokowania energetyki wiatrowej w Polsce. W efekcie nasz kraj ma najbardziej restrykcyjne przepisy w tej sprawie w Europie.

Liberalizacja przepisów do 500 metrów zakwalifikowałaby nasz kraj do grona najbardziej liberalnych, na co wskazywał raport brytyjskiego think-tanku Ember-Climate.

Wiatraki
© Ember-Climate | Ember

200 metrów ma znacznie

Jak pokazują analizy firmy Ember, dzięki zmianie przepisów w Polsce mogłoby powstać 10 GW nowych mocy wiatrakowych do 2030 r. Przy obecnych 700 metrach - 4 GW.

200 metrów stanowi diametralną różnicę. Zwiększa tempo rozwoju lądowej energetyki wiatrowej, bowiem niemal wszystkie inwestycje były przygotowywane na 400-600 metrów. Zmniejszenie odległości do 500 m może dać nawet 5-7 lat przyśpieszenia inwestycji. 200 metrów to niby niewiele, ale patrząc na zagospodarowanie przestrzenne i rozproszoną zabudowę w Polsce, ma kluczowe znacznie - mówi money.pl Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.

Potwierdzają to również wyliczenia polskiej izby doradczej Ambiens, działającej w branży OZE. Według nich obniżenie wymaganego dystansu o 200 m spowoduje zmniejszenie tzw. wykluczonego obszaru (takiego, w którym zgodnie z przepisami nie może powstać farma wiatrowa) o 44 proc. w skali całej Polski.

Według PSEW zmniejszenie minimalnej odległości do 500 m pozwoliłoby zwiększyć obszar zajmowany przez wiatraki z 0,28 proc. do 7,08 proc. powierzchni kraju.

Nie pozwolą "zawiatrakować" całej gminy

Czy jednak zmniejszenie odległości od zabudowań nie będzie oznaczało konfliktu z mieszkańcami gmin, w których mają powstać farmy? To właśnie na niezadowolenie społecznie powoływała się Solidarna Polska w 2022 r., bojkotując liberalizację przepisów.

- Strona społeczna już dwa lata temu wypowiedziała się, że limit 500 m zabezpiecza ich interesy. Kompromis został wypracowany. To była fałszywa narracja. Ludzie chcą zielonej energii i korzyści, jakie daje tańszy prąd - przekonuje prezes Gajowiecki.

Podobnego zdania jest Grzegorz Onichimowski, jeden z doradców Koalicji Obywatelskiej i były prezes Towarowej Giełdy Energii. - Świadomość społeczna znacznie się zmieniła. Oczywiście zawsze znajdą się osoby, które będą miały obawy i będą wyrażać niezadowolenie z powodu budowy elektrowni wiatrowych w pobliżu ich miejsca zamieszkania. Będzie się je wykorzystywać politycznie, ale dla większości uwolnienie energii wiatrowej będzie z korzyścią - przekonuje.

Zapytaliśmy o tę kwestię wójt gminy Kostomłoty na Dolnym Śląsku, gdzie Polenergia zbudowała dużą farmę wiatrową i planuje budowę kolejnej, tym razem bliżej zabudowań.

- Wiatraki są u nas bardzo wysokie, widać je z autostrady A4. Na początku, jak powstawała fama, były pewne obawy mieszkańców, sama byłam sceptyczna. Ale powstała, nie ma negatywnych sygnałów. Dziś Polenergia rozmawia o drugiej farmie w mniejszej odległości, ludzie są raczej przychylni – mówi nam Janina Gawlik.

Wójt podkreśla jednak, że choć budowa wiatraków nie budzi już emocji, to jednak ma swoje konsekwencje. Przede wszystkim ogranicza teren pod indywidualną zabudowę. - Są jednak prowadzone rozmowy. Nowa ustawa, mająca przekazać 10 proc. energii dla mieszkańców (po 2025 r. - przyp. red.), to dobra zachęta. Ludzie muszą mieć poczucie, że partycypują w korzyściach płynących z obecności farmy.

Jak podkreśla, zmniejszenie odległości od zabudowań może być z pewnych względów niekorzystne dla gmin, "ale można się z firmami dogadać".

Raczej nie ma protestów, jest pełne zrozumienie. Mamy duże poparcie dla odnawialnych źródeł energii. Ale nie łudźmy się, że samorządy pozwolą sobie "zawiatrakować" całe tereny - zaznacza dodaje wójt Kostomłotów.

Nadgonić stracone lata

Jak przekonuje Grzegorz Onichimowski, kwestia odległości od zabudowań to tylko jeden z aspektów, które ma wprowadzić ''nowa ustawa wiatrakowa".

- Sednem tej ustawy nie jest właściwie sztywna odległość od zabudowań, ale oddziaływanie hałasu. Dla niektórych, większych turbin, to będzie więcej niż 500 m, dla nielicznych, małych może być mniej niż 500 metrów, ale nie bliżej niż 300 m. Pomysł bazuje na projekcie Polski 2050 - zaznacza doradca KO.

Jak mówi Onichimowski, firmy budujące farmy wiatrowe będą mogły dzielić się produkowaną energią albo uiszczać specjalną opłatę (30 zł od kilowata) na rzecz lokalnych społeczności.

To rozwiązanie budzi jednak sprzeciw branży wiatrowej. - To zbyt dużo. Już dziś płacimy specjalny podatek od nieruchomości. Nikt tego z nami nie konsultował. Obarczanie branży dodatkową opłatą nie jest dobrym rozwiązaniem - zaznacza Gajowiecki.

Grzegorz Onichimowski zwraca uwagę, że zmiany mają dotyczyć jednak nie tylko nowych elektrowni wiatrowych, ale również dać możliwość modernizacji tych, które od lat pracują.

- Potencjał polskiej energetyki wiatrowej można zwiększyć, wprowadzając daleko idące uproszenia dla modernizacji farm. Dziś te, które stoją w najbardziej wietrznych rejonach, mają moc od 800 MW do 1 GW, ale standardem są już instalacje 5 GW. Polska potrzebuje tych zmian, aby nadgonić stracone lata - podsumowuje były prezes Towarowej Giełdy Energii.

Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl

Wybrane dla Ciebie
"Porządki" prezesa Glapińskiego. Buntownicy stracili departamenty
"Porządki" prezesa Glapińskiego. Buntownicy stracili departamenty
Skandal z Shein zmobilizował "ósemkę". List do KE podpisała również Polska
Skandal z Shein zmobilizował "ósemkę". List do KE podpisała również Polska
Zwrot w polityce USA. Pokazali strategię. Jest reakcja Unii
Zwrot w polityce USA. Pokazali strategię. Jest reakcja Unii
Demograficzne tsunami uderzy w NFZ. Znamy liczby
Demograficzne tsunami uderzy w NFZ. Znamy liczby
Przejęcie Warner Bros. Ekspert: to może mieć skutki dla rynku w Polsce
Przejęcie Warner Bros. Ekspert: to może mieć skutki dla rynku w Polsce
Rząd robi drugie podejście do kryptowalut. Wraca do projektu
Rząd robi drugie podejście do kryptowalut. Wraca do projektu
Nowe prawo podbije ceny mieszkań. Deweloperzy prognozują
Nowe prawo podbije ceny mieszkań. Deweloperzy prognozują
Kolejny amerykański gigant na celowniku UE. Rusza postępowanie antymonopolowe
Kolejny amerykański gigant na celowniku UE. Rusza postępowanie antymonopolowe
Ropa zalewa rynki. Najmocniejsze spadki cen od trzech tygodni
Ropa zalewa rynki. Najmocniejsze spadki cen od trzech tygodni
"MEN generuje chaos". Nauczyciele proszą prezydenta o weto
"MEN generuje chaos". Nauczyciele proszą prezydenta o weto
Bunt w NBP. Jest stanowisko Rady Polityki Pieniężnej
Bunt w NBP. Jest stanowisko Rady Polityki Pieniężnej
Ile zarabiają na nas linie lotnicze? IATA: mniej niż Apple, sprzedając etui do iPhone'a
Ile zarabiają na nas linie lotnicze? IATA: mniej niż Apple, sprzedając etui do iPhone'a