Wraca głośna sprawa sprzed lat - wybudowania "dwóch wież", zaangażowanej w to spółki Srebrna i austriackiego biznesmena powiązanego rodzinnie z Jarosławem Kaczyńskim. Dwa wieżowce miały stanąć na należącej do Srebrnej działce w Warszawie. Inwestycja za 1,3 mld zł ostatecznie nie została zrealizowana, a prezes PiS został oskarżony o oszustwo przez biznesmena Geralda Birgfellnera.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie 7 lutego 2025 r. wszczęła śledztwo w sprawie doprowadzenia Birgfellnera do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w kwocie nie mniejszej niż 1,3 mln euro poprzez wprowadzenie go w błąd. Sprawę prowadzi prok. Ewa Wrzosek.
Birgfellner, austriacki biznesmen i powinowaty prezesa PiS, twierdził, że Jarosław Kaczyński miał go namawiać do łapówki. W 2019 roku zeznał, że Kaczyński miał nakłonić go do wręczenia 50 tys. zł byłemu księdzu Rafałowi Sawiczowi, członkowi rady Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego kontrolującego Srebrną, i osobiście przekazał mu kopertę z pieniędzmi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Śledztwo dotyczy udzielenia "korzyści majątkowej w postaci pieniędzy w kwocie 50 tys. zł członkowi Rady Nadzorczej Fundacji Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego w zamian za nadużycie udzielonych mu uprawnień" - potwierdził na początku lutego mec. Roman Giertych, jeden z pełnomocników Birgfellnera.
Cztery lata temu ówczesna prokurator zajmująca się sprawą odmówiła wszczęcia śledztwa.
Barbara Skrzypek przesłuchiwana w sprawie dwóch wież
Natomiast w połowie stycznia tego roku Prokuratura Krajowa - po audycie dotyczącym 200 śledztw z czasów rządów PiS - zdecydowała, że w sprawie wybudowania dwóch wieżowców śledztwo jest niezbędne.
12 marca w sprawie przesłuchiwana była Barbara Skrzypek - jedna z najbliższych współpracowniczek prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Prokuratorzy zwrócili się do niej, bo zasiadała w zarządzie Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego. Instytut ten jest głównym udziałowcem spółki Srebrna, nazywanej "finansowym zapleczem PiS-u". W jego zarządzie zasiada też prezes PiS.
Skrzypek zmarła w sobotę 15 marca. Informację o jej śmierci przekazano na antenie Telewizji Republika, gdzie osobiście wieloletnią pracownicę wspominał prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Prokurator Ewa Wrzosek i prokuratura wydały oświadczenia, w których podkreślają, że przesłuchanie odbyło się zgodnie z procedurami. "Przesłuchanie Pani Barbary Skrzypek odbyło się w środę 12 marca 2025 r. w siedzibie Prokuratury Okręgowej w Warszawie z zachowaniem wszelkich, wysokich standardów czynności procesowej" - napisała pro. Wrzosek na platformie X. Prokuratura również potwierdziła, że wszystkie czynności były przeprowadzone profesjonalnie.
Skrzypek była również wieloletnią dyrektor biura prezydialnego PiS. W 2018 r. zajęła 41. miejsce w rankingu 50 najbardziej wpływowych Polek i Polaków stworzonym przez "Wprost". Tygodnik uznał ją za najbardziej tajemniczą i zarazem jedną z najważniejszych kobiet w polskiej polityce.
- Barbara była osobą zupełnie niezwykłą, ciepłą. Była matką niejednej dużej kariery politycznej, bo zwracała mi uwagę na różnych ludzi, którzy dobrze się zapowiadali, ale ja tego nie zauważałem - mówił Jarosław Kaczyński na antenie TV Republika, wspominając swoją współpracownicę, a prywatnie - przyjaciółkę.
Mówił, że Skrzypek odeszła z pracy z powodów zdrowotnych. - Strasznie nie chciałem, żeby ona odchodziła, bo to była najbliższa mi osoba. Osoba, na której się można powiedzieć, w ogromnej mierze opierałem. No ale no nie mogłem mówić nic innego, jak tylko: odpocznij - dodał prezes Kaczyński.
Skrzypek przeszła na emeryturę w 2020 roku.
"Taśmy Kaczyńskiego"
W 2019 r. sprawę dwóch wież szeroko opisywała "Gazeta Wyborcza". Wówczas Gerald Birgfellner twierdził, że nagrał prezesa PiS, co zapoczątkowało aferę z udziałem taśm Kaczyńskiego.
Jarosław Kaczyński i kluczowi politycy PiS zaprzeczali, że wokół sprawy doszło do jakiegokolwiek przestępstwa. Kaczyński taśmy opublikowane przez "Gazetę Wyborczą" nazwał manipulacją. "Dlaczego to manipulacja? Bo nie ma żadnych relacji finansowych pomiędzy fundacją a partią. Żadnych. To są dwie oddzielne instytucje" - twierdził prezes PiS w rozmowie z tygodnikiem "Sieci".