Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Mateusz Madejski
Mateusz Madejski
|
aktualizacja

Tysiące ciężarówek utknęły na Wyspach. "Prędko to się nie skończy"

48
Podziel się:

- Tego jeszcze nie było w 38-letniej historii firmy - mówi nam szef dużej firmy transportowej. Choć pojawiła się nadzieja, tysiące pracowników wciąż koczują w brytyjskim Dover. Towar się psuje, klienci się niecierpliwią, a media donoszą o pierwszych przepychankach.

Tysiące ciężarówek utknęły na Wyspach. "Prędko to się nie skończy"
Atmosfera w Dover jest coraz bardziej napięta, media donoszą o przepychankach kierowców z policją (Press Association, East News, Steve Parsons)

W niedzielę Francja nagle zamknęła granicę z Wielką Brytanią ze względu na strach przed nową mutacją koronawirusa. Przez tę decyzję w hrabstwie Kent utknęły tysiące ciężarówek, w tym setki tych z Polski.

We wtorek pojawiła się nadzieja, że kierowcy jednak zdążą wrócić do domu na święta. Francja zgodziła się na wpuszczenie ciężarówek, pod warunkiem, że ich kierowcy będą mieli negatywny wynik testu.

Co się dzieje na miejscu? Z informacji money.pl wynika, że na promy w kierunku kontynentalnej Europy wjechały już pojedyncze ciężarówki. Kiedy ruszą kolejne? Kierowcy mówią, że w najczarniejszych scenariuszach nie ruszą do domów nawet do końca roku.

Firma Adar ma w tej chwili siedem aut, które utknęły w okolicach Dover. - Pierwszy raz w 38-letniej historii naszej firmy, zdarza się, że nie możemy ściągnąć kierowców do domu na święta - mówi money.pl jej szef, Adam Aszyk. I jest pełen obaw, że "prędko się to nie skończy".

Zobacz także: Koronawirus. Ciężarówki stoją na autostradzie w Wielkiej Brytanii

"Wielomilionowe straty"

Przedsiębiorca zwraca uwagę, że przeciętny TIR przewozi ok. 20 ton ładunku. Wiele z towarów się niszczy, a część już jest zniszczona. A to oznacza wielomilionowe straty. Zarówno dla firm transportowych, jak i ich klientów.

Oficjalnie brytyjskie władze mówią, że korek w okolicach Dover powinien się skończyć w ciągu 2-3 dni. Kierowcy na miejscu są jednak mocno sceptyczni co do tych zapewnień.

Nagranie z przepychanek w Dover

Były nawet pierwsze przepychanki z brytyjską policją. Według gazety "Daily Mail" kierowcy krzyczeli: "otwórzcie granicę", "chcemy do domu" i wyzywali premiera Borisa Johnsona. Inni mieli wygwizdywać policjantów.

- Były plotki, że policjanci mówili: "jak się nie dostosujecie do zasad, nigdy nie wyjedziecie". To spowodowało takie niepotrzebne reakcje kierowców - opowiada nam jeden z Polaków.

Problem jest z żywnością i dostępem do sanitariatów. - Jeden z naszych kierowców wybrał się właśnie po wodę i jedzenie pieszo, gdyż najbliższy otwarty sklep jest 8 km dalej - mówi money.pl Adam Aszyk, szef firmy transportowej Adar.

Jest też kłopot z ciepłymi posiłkami. Jak tłumaczy Aszyk, jest ich po prostu za mało, więc wielu kierowców jest po prostu głodnych. Nie mogą ruszyć swoich samochodów, gdyż nie wiedzą, kiedy będzie można ruszyć.

Jak tłumaczy Adam Aszyk, czas kierowców jest ściśle regulowany i muszą oni mieć zachowane odpowiednie przerwy. Jeśli zatem kierowca ruszy w ciągu 11-godzinnej przerwy, na przykład do sklepu, to nie będzie mógł ruszyć w trasę, gdy już korek się odblokuje.

Brytyjska strona zapowiedziała, że zorganizuje na miejscu szybkie testy, których wynik miał być dostępny w 20-30 minut. Jeden z kierowców nazwał jednak te informacje "żartami". I dodał, że pierwsi kierowcy czekali na wynik ok. 4 godzin.

Walka o powrót pana Dawida

Przedsiębiorca obawia się sytuacji, w której kierowca będzie miał pozytywny wynik testu na koronawirusa. To oznacza 10-dniową kwarantannę w hotelu w Wielkiej Brytanii. Taki kierowca na pewno nie zdąży na święta. Jest jednak dodatkowo problem towaru, który nie dojedzie na miejsce przez długi czas, a może się zwyczajnie zepsuć.

Większość kierowców to Ukraińcy, a oni święta obchodzą później. Jak tłumaczy Aszyk, oni akurat nie boją się, że na nie nie dojadą. Jest jednak Dawid, kierowca z południa Polski, na którego czeka w domu narzeczona i dziecko.

Firma próbuje robić wszystko, aby kierowca zdążył na Wigilię. Jeśli uda mu się w miarę szybko wjechać na prom, to zdoła dojechać do Niemiec, nie przekraczając czasu pracy.

- Do Niemiec wyślemy natomiast auto osobowe, by go przywiozło do rodziny. Może się uda. Walka trwa - mówi Adam Aszyk.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(48)
Bulba
3 lata temu
Może przestać kupować towary z UK. Nie potrzebują przecież Unii. Wyjawia sie sami.
Glos Polski
3 lata temu
Ello I to jest cyrk UE I WB Ludzie obudzie sie Eskimo’s miesza by wywolac halos i ustawic Swiat pod Siebie Beda z Ta plandemja mieszac jeszcze z 5 lat By wykonczyc wszysko I przyjaciol za 1 zl Kiedys Polak za podwyszke Na cukier Wyszedl Na ulice i zmienil rzad A dzisiaj w wolnym Swiecie slucha Politykow skorupowanych Ludzia logike odebrano I chodza Na Marsz za Izrael Zamiast pod Sejm Wirus byl Na Swiecie i bedzie Nowy i mienie jak kazdy swinska grypa z 2009 ile osob zmarlo nie malo A Nik paniki nie robil w mediach To jest rewolucja a wirus
Polki
3 lata temu
A od kiedy to Adar przejmuje się kierowcami??? Jeździłem tam kiedyś i normalnie stało się po dwa trzy dni czekając na załadunek..................
Kierowca
3 lata temu
Straty? Towary są ubezpieczone. Polscy kierowcy ? Którzy sami Ukraińcy, którzy święta mają w styczniu.
Free England
3 lata temu
Covid polityczny. A poza tym to nie są muzułmanie. Trzeba korzystać z promów Nederland-UK i omijać Francje.
...
Następna strona