Szef Tesco Dave Lewis ostrzega globalnych dostawców przed sztucznym zawyżaniem cen dostarczanych do sieci produktów. Jest to jego pierwszy publiczny komentarz od czasu głośnego konfliktu sieci z firmą Unilever, której produkty zostały wtedy wycofane ze sprzedaży. Brytyjczycy jednak już teraz płacą za decyzję o Brexicie droższymi zakupami.
Wszystko zaczęło się przed kilkoma tygodniami, kiedy Unilever próbował podnieść ceny za dostawy popularnych produktów, takich jak choćby kochany przez Brytyjczyków Marmite (smarowidło do chleba). Firma argumentowała wtedy, że jest to konieczne ze względu na osłabienie brytyjskiej waluty.
W odpowiedzi na te żądania największy detalista brytyjski na krótko wstrzymał sprzedaż online wszystkich towarów Unilevera. Przez kilka dni nie było też w stacjonarnych sklepach wspomnianego Marmite. Jak pisaliśmy w money.pl dla Wyspiarzy był to prawdziwy kubeł zimnej wody związany z Brexitem.
- My możemy tego nie rozumieć, ale w Wielkiej Brytanii to naprawdę był szok. Spór miedzy producentem a siecią dotyczący tego, ile Marmite może kosztować, pokazał wszystkim, że nadchodzą ciężkie czasy - komentował Jakub Makurat, dyrektor w brytyjskiej firmie Ebury
Sprawa dla konsumentów była tym bardziej bulwersująca, że Unilever wyjaśniał, że ceny muszą pójść w górę ze względów walutowych. Funt osłabł i trzeba w związku z tym pokryć wyższe koszty importu - uzasadniali. Problem tylko w tym, że Marmite jest i było produkowane w Wielkiej Brytanii.
Na szczęście dla miłośników tego smakołyku Lewis, który pracował dla Unilever 28 lat, dość szybko doszedł do porozumienia z dawnym pracodawcą. Ceny delikatnie wzrosły, ale szczegółów porozumienia jednak nie ujawniono.
Problemy gospodarcze na Wyspach zaczęły się, kiedy Brytyjczycy zdecydowali się w czerwcu opuścić UE. Dość szybko funt osłabił się o około 16 proc. w stosunku do dolara i w mniejszym stopniu do euro.
Wprawdzie do Brexitu jeszcze nie doszło i nawet nie wiadomo, który ze scenariuszy wyjścia z Unii będzie realizowany, ale w sklepach na Wyspach już zrobiło się drożej. Ekonomiści szacują, że ceny za niektóre produkty spożywcze mogą wzrosnąć nawet o 20 proc. Ale to nie koniec kłopotów.
BBC News wyliczył też, że obecnie w Wielkiej Brytanii odzież jest najdroższa od 2010 roku. Nie lepiej jest na brytyjskich stacjach benzynowych, gdzie ceny też wystrzeliły w górę. Jak przewiduje cytowany przez BBC Ben Brettell, starszy ekonomista w Hargreaves Lansdown, rosnąca inflacja, która w najbliższym czasie jest nieunikniona, będzie bardzo trudna dla osób o niskich dochodach. Z kolei eksperci cytowani przez Independent przewidują, że wzrost cen produktów spożywczych już w najbliższym czasie może oscylować w okolicach 15 proc.
Nick Cleeg, były brytyjski wicepremier, nie przebiera w słowach i na łamach "Independent" prognozuje nawet, że Wielka Brytania zmierza na skraj urwiska. Zdaniem polityka, gwałtowny wzrost cen da w kość wszystkim mieszkańcom Wysp, bo szczególnie mocno rosnąć mają ceny podstawowych produktów. Pytanie na ile skuteczne okażą się działania sieci takich jak Tesco, które miałyby ich przed tym uchronić?