Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
oprac. KRO
|

Unia od miesięcy chce objąć sankcjami diamenty z Rosji. Jeden kraj blokuje prace

Podziel się:

Handel rosyjskimi diamentami od miesięcy kwitnie, mimo nawoływań Ukrainy do odcięcia Kremla od dochodów z tego kierunku. Unia Europejska od miesięcy bezskutecznie próbuje nałożyć na nie sankcje, jednak tkwi w impasie. Grzecznie, acz stanowczo sprzeciwia się im jedno państwo – Belgia.

Unia od miesięcy chce objąć sankcjami diamenty z Rosji. Jeden kraj blokuje prace
Sankcje na Rosję. UE od miesięcy nie może nałożyć restrykcji na diamenty. Sprzeciwia się im Belgia (zdj. ilustracyjne) (Adobe Stock, Bjoern Wylezich)

W trakcie szczytu G7 w Hiroszimie przywódcy siedmiu największych światowych gospodarek wspólnie zadeklarowali, że "zwiększą wysiłki" na rzecz ograniczenia handlu diamentami. O tym postulacie słyszymy zresztą od miesięcy. W money.pl przeanalizowaliśmy, kto zyskałby na ewentualnym zakazie handlu rosyjskimi kamieniami szlachetnymi.

Ograniczymy handel rosyjskimi diamentami. Rosyjskie diamenty nie są wieczne. Będziemy otwarcie i szczerze tłumaczyć, dlaczego te sankcje są konieczne i uzasadnione – zapewnił jeszcze przed szczytem Charles Michel, przewodniczący Rady Europejskiej.

Belgia staje okoniem

Polityk ten, jeszcze przed objęciem obecnej funkcji, był we wcześniejszych latach premierem Belgii. Doskonale zatem wie, jak istotnym towarem dla Antwerpii są rosyjskie diamenty. To właśnie w tym regionie ulokowane jest centrum światowego handlu tymi kamieniami.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Spotkanie Tuska z Putinem w Sopocie. Pawlak: nie popadajmy w paranoję

Chociaż przedstawiciele tego sektora znają argumenty za ograniczeniem obrotu rosyjskimi diamentami, to przeciwstawiają im uzasadnienia ekonomiczne. Według wywiadowni gospodarczej Eurointelligence 80 proc. nieoszlifowanych diamentów i 50 proc. oszlifowanych diamentów trafia do odbiorców końcowych przez Antwerpię. Tymczasem Rosja jest największym na świecie dostawcą nieoszlifowanych diamentów, z udziałem w rynku na poziomie 30 proc.

Dlatego też nie ma możliwości, aby Antwerpia z dnia na dzień byłaby w stanie zastąpić blisko jedną trzecią importowanych kamieni, gdyby nagle rosyjskie źródełko wyschło. Co ważne, diamenty stanowią 15 proc. wartości belgijskiego eksportu poza Unię Europejską. W 2021 r. Belgia pozyskała z eksportu kamieni 13,9 mld euro.

To dlatego właśnie rząd belgijski bardzo dobrze rozumie postulaty własnych przedsiębiorców. I blokuje sankcje na diamenty rosyjskie, które są niezwykle intratne dla Belgii. Ale nie tylko dla niej.

Rosyjski budżet korzysta na eksporcie diamentów

Eksport diamentów jest też intratny dla Rosji. Z dostępnych danych wynika, że w 2021 r. Moskwa zarobiła około 4,7 mld dolarów na sprzedaży zagranicznej tych kamieni.

Do krajów UE wyeksportowała diamenty o wartości 1,8 mld euro. W 2022 r. z kolei suma ta nieco spadła do 1,4 mld euro.

Za 95 proc. rosyjskiego eksportu odpowiada potentat wydobywczy diamentów – Grupa Alrosa. Podmiot ten jest jednocześnie największym pojedynczym partnerem Antwerpii i dostarcza jej ok. 25 proc. kamieni. Natomiast ok. 60 proc. akcji spółki należy bezpośrednio lub pośrednio do państwa rosyjskiego.

Antwerpia nie pierwszy raz na celowniku

Belgijscy przedsiębiorcy podkreślili, że sankcje miałyby sens wyłącznie w przypadku globalnego podejścia. Tymczasem raczej nie ma co liczyć, że przyłączą się do nich Indie, czyli jeden z konkurentów Belgii na światowym rynku diamentów. Antwerpia jest zdania, że gdyby UE się odcięła od diamentów, to Rosja spokojnie przekierowałaby eksport gdzieś indziej. A na to sektor belgijski nie może sobie pozwolić, gdyż w ostatnich 15 latach już stracił spore kawałki diamentowego tortu na rzecz Dubaju i Bombaju.

Niemiecki dziennik gospodarczy "Handelsblatt" przypomniał, że to nie pierwszy raz, jak Antwerpia mierzy się z krytyką i oburzeniem. W latach 90. trafiały tam krwawe diamenty z Afryki. Pieniądze z obrotu kamieniami napędzały brutalne wojny domowe w państwach tego kontynentu. Handel trwał w najlepsze do 2003 r., kiedy to ONZ wprowadził proces certyfikowania pochodzenia diamentów Kimberley (KPCS). Wszystko po to, by zagwarantować, że nieoszlifowane kamienie nie pochodzą ze stref konfliktu.

Niemiecki dziennik jednak wskazał, że ukrycie pochodzenia diamentów jest proste. Problem polega na tym, że operatorzy kopalni z całego świata sprzedają surowe kamienie około dwudziestu hurtownikom, a c je mieszają i upłynniają. Na certyfikatach widnieje napis: "pochodzenie mieszane".

Efekt? Rosyjskie diamenty są sprzedawane w USA – mimo że Waszyngton ogłosił zakaz importu już rok temu. Ponadto, jeśli rosyjskie kamienie zostaną oszlifowane w Indiach, zmieniają "obywatelstwo" na indyjskie i mogą być legalnie sprzedawane do Ameryki.

Biorąc to wszystko pod uwagę, jak z ubolewaniem zauważa Eurointelligence, ryzyko, że deklaracje G7 i Charlesa Michela pozostaną wciąż tylko deklaracjami, jest bardzo wysokie.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP