Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Katarzyna Bartman
|

Rosyjskie diamenty zakazane w Europie? Oto kto na tym skorzysta

Podziel się:

Polska wraz z innymi krajami bałtyckimi ma naciskać na embargo na import rosyjskich diamentów do Europy. Sprzeciwia się temu m.in. Belgia, która ma pięć giełd diamentowych. Ich obroty już drastycznie spadły. Kto skorzysta na blokadzie największego rosyjskiego producenta diamentów? Odpowiedź zaskakuje.

Rosyjskie diamenty zakazane w Europie? Oto kto na tym skorzysta
Od czasu inwazji Rosji na Ukrainę na diamentowym rynku trwa rollercoaster – mówi nam jubiler ze słynnej pracowni w Gdańsku, która przed wiekami dostarczała precjoza naszym królom (GETTY, Andrey Rudakov, Bloomberg, Contributor)

Komisja Europejska pracuje nad najnowszym, dziesiątym już, pakietem sankcji ekonomicznych wobec Rosji i jej pomocników: Iranu i Białorusi. Jednak z powodu bardzo dużych rozbieżności zdań i przeciwstawnych interesów państw unijnych jego zawartość nie jest na razie ujawniana.

Jak donosi serwis Politico, Komisja Europejska będzie rozmawiać w niedzielę, 22 stycznia, z ambasadorami państw członkowskich UE w Brukseli na temat dziesiątego pakietu sankcji wobec Rosji. KE chce zebrać postulaty wszystkich stolic, zanim przedstawi oficjalną propozycję regulacji.

Z dotychczasowych, bardzo lakonicznych wypowiedzi szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen wynika, że pakiet ten ma mieć ogromne konsekwencje dla tych, którzy te sankcje obchodzą.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Ukraina członkiem wspólnego rynku UE? Jest pole do działania

Tymczasem media, w tym "Rzeczpospolita" i brytyjski "The Guardian", powołując się na anonimowych polskich dyplomantów, donoszą, że zarówno rząd Mateusza Morawieckiego, jak i przywódcy państw bałtyckich, naciskają na Komisję Europejską, by wśród nowych restrykcji znalazł się w końcu zapis o całkowitym zakazie dostaw do Europy rosyjskiego paliwa jądrowego oraz diamentów.

"Krwawe diamenty" powracają

Pomysł z zakazem importu diamentów z Rosji nie jest nowy. Pojawiał się już w rozmowach o wcześniejszych pakietach unijnych nakładanych na Rosję.

O ile jednak szef największego rosyjskiego producenta diamentów Siergiej Siergiejewicz Iwanow ma już zakaz wjazdu do Unii Europejskiej, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych, to zarządzana przez niego firma Alrosa ma drzwi wciąż otwarte.

Sytuacja wygląda więc obecnie tak, że diamenty z Alrosy nie mogą wjeżdżać do Wielkiej Brytanii, a te nieprzemysłowe  do Stanów Zjednoczonych, ale do Europy wciąż mogą.

Komu może być nie na rękę uderzenie w diamentowy biznes z Rosji? Numerem jeden na tej liście jest Antwerpia w Belgii wraz ze swoimi pięcioma giełdami, 1700 firmami i 4500 hurtownikami diamentów.

Przed wojną w Ukrainie przez Antwerpię przechodziło ok. 25 proc. surowca pochodzącego z Rosji. Według statystyk belgijskiego banku narodowego, udostępnionych brytyjskiemu "Guardianowi", w 2021 r. Belgia zaimportowała rosyjskie diamenty o wartości 1,8 mld euro oraz 1,2 mld euro w pierwszych ośmiu miesiącach 2022 r.

W 2022 r. handel diamentami pędził jak kolejka górska – gwałtownie rósł w czerwcu do 393,8 mln euro, a następnie gwałtownie spadł. W sierpniu 2022 r. Belgia zaimportowała rosyjskie diamenty tylko o wartości 35,9 mln euro w porównaniu z 215,4 mln euro w tym samym miesiącu w 2021 r. To spadek aż o 83 proc. rok do roku.

Ostre hamowanie. Kryzys w tle

To ostre wyhamowanie obrotów to efekt nie tyle moralnego opamiętania się jubilerów, że współfinansują wojnę w Ukrainie, co wynik spadku zapotrzebowania na ten surowiec w Europie.

Jak informuje wiceprezes Stowarzyszenia Rzeczoznawców Jubilerskich Cezary Kania, wielu antwerpskich szlifierzy i jubilerów zamknęło swoje firmy, nie działa również tamtejszy "diamentowy bank", który udzielał pożyczek na zakup szlachetnych kamieni.

Powodem był kryzys gospodarczy, wysoka inflacja i ubożenie społeczeństwa w Europie. Jubilerzy poszli za klientem – głównie do Azji i na Bliski Wschód.

Od czasu inwazji Rosji na Ukrainę na diamentowym rynku trwa rollercoaster: ceny to idą w górę, to spadają – przyznaje z kolei Stanisław Krzysztof Jacobson, jubiler ze słynnej pracowni w Gdańsku, która przed wiekami dostarczała precjoza naszym królom.

Czy wprowadzenie embarga na import rosyjskich diamentów wpłynie na dostępność tego surowca i jego ceny w Europie, w szczególności w Polsce? Kto najbardziej skorzysta na blokadzie Alrosy? Odpowiedzi na te pytania wydają się dziś kluczowe.

Zdaniem ekspertów, z którymi rozmawiał money.pl, dla Polski unijne embargo na diamenty byłoby raczej neutralne. Sprowadzamy gotowy wyrób jubilerski w postaci oszlifowanych diamentów, czyli brylantów, z Antwerpii, Izraela oraz Indii, gdzie trafia lwia część rosyjskiej produkcji i tam poddawana jest szlifowaniu.

– Polska jest zbyt małym graczem na tym rynku, by w jakikolwiek sposób wpływać na ustalanie cen. Ustalą je więksi gracze od nas – mówi Stanisław Jacobson.

Dodaje, że z powodu kryzysu gospodarczego, podnoszenie cen w Europie wydaje się raczej mało prawdopodobne. Jednak z drugiej strony – jak zauważa – w interesie wielkich producentów diamentów jest ograniczenie dostępności tego surowca na rynku, co wymusiłoby podwyżki cen.

Kto dostanie rynek po Rosjanach?

Jak zachowają się najwięksi gracze, w tym "diamentowy rekin" – należąca do Anglo American firma De Beers?

Prosta logika skłaniałaby do myślenia, że wyeliminowanie z rynku rosyjskiej Alrosy byłoby w interesie jej konkurenta – brytyjsko-amerykańsko De Beers. Wskazują na to również wcześniejsze działania De Beers zmierzające do kontroli całego światowego rynku i pokonania konkurentów.

Już na początku 2021 r. szefostwo tego potężnego koncernu, który ma kopalnie diamentów m.in. w Botswanie, Kanadzie, Namibii i RPA, zapowiedziało, że najpóźniej do 2025 r. planują wprowadzić specjalne programy, które pomogą w identyfikacji pochodzenia wydobywanych przez koncern diamentów, m.in. po to, by wyeliminować dzięki temu z rynku producentów finansujących wojny i terroryzm.

Natomiast do roku 2030 rejestrowane mają być już wszystkie, nawet te najmniejsze kamienie w De Beers. Wykorzystywana będzie do tego celu platforma Tracr, oparta na technologii blockchain, którą koncern wprowadził na rynek już w styczniu 2018 r.

Co ciekawe, działania te zbiegają się w czasie z rozpoczynającą się od lutego akcją prestiżowego Amerykańskiego Instytutu Gemmologicznego, który będzie bezpłatnie nadawał swój cyfrowy paszport pochodzenia wszystkim diamentom wydobywanym na świecie.

Na razie świadectwo pochodzenia wystawiane jest na podstawie dokumentów i faktur, chociaż ustalenie, z jakiego złoża na świecie pochodzi konkretny diament, nie jest technicznie niemożliwe.

– Na przykład diamenty o różowym zabarwieniu (diamenty czerwone i różowe są wyjątkowo cenione, bo są rzadkie – przyp. red.) występują w nielicznych miejscach na świecie, takich jak Australia – przypomina Cezary Kania.

Jak podkreśla z kolei Stanisław Jacobson, każdy diament posiada swój unikalny "kod DNA", czyli śladowe domieszki innych pierwiastków charakterystyczne tylko dla konkretnego złoża, z którego pochodzi kamień. Diamenty różnią się od siebie również budową, czyli strukturą kryształu. Wskazanie miejsca pochodzenia kamienia nie jest tyle trudne, co czasochłonne i sporo kosztuje.

Czy dzięki sankcjom gospodarczym i obowiązkowym certyfikatom pochodzenia diamentów De Beers odbierze Alrosie rynki zbytu? To raczej mało prawdopodobne, Rosjanie znajdą zapewne wiele sposobów, by ominąć przeszkody prawne.

Jednak David Vardi, członek potężnej Izraelskiej Giełdy Diamentów w wywiadzie dla amerykańskiej agencji Rough&Polished, który odbył się przy okazji wejścia Alrosy na rosyjską giełdę ( było to w 2011 r.), postawił sprawę jasno: "pozostawienie pakietu większościowego Alrosy w rękach rosyjskich władz państwowych jest sprzeczne z interesem całego przemysłu diamentowego".

Obecnie Amerykanie są posiadaczami 60 proc. dostępnych na rynku 14 proc. akcji Alrosy, natomiast Brytyjczycy mają 24 proc. udziałów w tej puli. Z eksportu nieoszlifowanych diamentów Rosja czerpie roczne zyski w wysokości około 4 mld euro.

Na mocy porozumień zawartych jeszcze w czasach istnienia ZSSR (umowa z 1963 r.) Alrosa sprzedawała diamenty spółce De Beers, ale w grudniu 2008 roku decyzją Komisji Europejskiej i z mocy europejskiego prawa antymonopolowego, umowa pomiędzy Alrosą i De Beers została rozwiązana. Od 2009 roku Alrosa samodzielnie sprzedaje swoje produkty na rynku światowym.

Katarzyna Bartman, dziennikarz money.pl

Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl