Od początku roku w Niemczech złożono o 35 proc. więcej wniosków o azyl w porównaniu z ubiegłym rokiem. Ich liczba sięgnęła 135 tys. - Obecnie wśród ubiegających się o azyl w RFN najwięcej jest Syryjczyków (do października – 42 tys.), Afgańczyków (26 tys.), Turków (12 tys.), Irakijczyków (12 tys.), Gruzinów (6 tys.) i Irańczyków (4 tys.). - wylicza analityk OSW. Gros wniosków dotyczy urodzonych w Niemczech dzieci poniżej pierwszego roku życia.
11 października. Nancy Faeser, minister spraw wewnętrznych, zapowiedziała wsparcie dla gmin, które ma im pozwolić przyjąć więcej uchodźców w okresie zimowym. Jak czytamy, spotkanie zwołano w odpowiedzi na apele samorządów, które od kilkunastu tygodni alarmują, że sytuacja w licznych ośrodkach dla uchodźców uniemożliwia przyjmowanie kolejnych osób. Samorządy wynajmują więc hale sportowe i hotele.
"Część gmin, zwłaszcza we wschodnich Niemczech (m.in. Drezno, Gera, Halle), wstrzymała przyjmowanie uchodźców, w tym z Ukrainy" - czytamy w analizie OSW.
W odpowiedzi liczba miejsc udostępnionych przez urzędy federalne ma wzrosnąć z 64 do 68 tys. Przedłużone ma zostać obowiązywanie wyrywkowych kontroli na granicy z Austrią i Czechami. W porównaniu z kryzysem migracyjnym z 2015 r. wzmocniony kadry w służbach zajmujących się migracją, trzykrotnie zwiększono budżet Federalnego Urzędu ds. Migracji i Uchodźców, a landy otrzymują dopłatę celową na zakwaterowanie uchodźców. - W 2021 r. z budżetu federalnego łącznie wydano na te cele ok. 12 mld euro. Po rosyjskiej inwazji na Ukrainę rząd zobowiązał się do wsparcia samorządów dodatkowymi 2 mld euro - komentuje ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich w swoim raporcie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pomoc dla uchodźców z Ukrainy w Niemczech
Spod skomplikowanej i długiej procedury azylowej wyłączono milion Ukraińców, którzy otrzymali - podobnie jak w Polsce - zbliżone prawa socjalne do tych, przysługujących obywatelom państwa. Dlatego większość uciekających przed wojną w Ukrainie uchodźców mieszka w wynajętych mieszkaniach.
W największych landach, takich jak Bawaria czy Badenia-Wirtembergia, w państwowych schroniskach przebywa ok. 20% wszystkich zarejestrowanych tam uchodźców z Ukrainy. Wyjątek stanowi Berlin, do którego przybyło 70 tys. osób z tego kraju – w stołecznych ośrodkach dla azylantów mieszka ok. 3 tys. z nich. - wylicza Frymark.
Skrajna prawica o ograniczeniu pomocy dla uchodźców z Ukrainy
Przytacza dane z raportu niemieckiego Centrum Badań nad Integracją i Migracją (DeZIM), z których wynika, że latem prawie co drugi Niemiec (47 proc.) był chętny do wolontariatu na rzecz uchodźców z Ukrainy. W marcu ten wskaźnik wynosił 58 proc. Na początku marca 27 proc. obywateli było skłonnych przyjąć tymczasowo uchodźców we własnym domu (obecnie 17 proc.).
- Tę sytuację wykorzystują partie skrajne, przede wszystkim AfD, której popularność w ostatnim czasie wzrosła do 15 proc. (w wyborach federalnych zdobyła ona 10 proc. głosów) - podkreśla ekspert OSW.
Frymark dodaje, że w Niemczech "trwa debata o różnych 'klasach uchodźców', a osoby z Ukrainy postrzega się jako uprzywilejowane względem pozostałych grup etnicznych szukających schronienia w RFN". W toczącej się debacie publicznej dominują dwa stanowiska.
Zgodnie z pierwszym powinno nastąpić zrównanie praw innych grup uchodźców (np. z Syrii) z tymi Ukraińców. Takie przekonanie dominuje przede wszystkim w środowisku Zielonych, zwłaszcza wśród najmłodszych deputowanych, oraz w organizacjach pozarządowych zajmujące się uchodźcami (m.in. Caritasie) - komentuje Frymark.
I dodaje, że na drugim biegunie debaty są głosy za wyraźnym ograniczeniem praw socjalnych Ukraińców. - Co postuluje przede wszystkim AfD. Partia sprzeciwia się zrównaniu ich z tymi przysługującymi Niemcom, gdyż widzi w tym kroku impuls do zwiększonej imigracji - stwierdził.
"Problem będzie coraz poważniejszy". Polska nie ma strategii migracyjnej
Kilka tygodni temu odbył się debata "Polskie miasta w obliczu wojny w Ukrainie", zorganizowana przez Unię Metropolii Polskich oraz Uniwersytet Warszawski i Szkołę Główną Handlową w Warszawie. Dane Wysokiego Komisarza ONZ ds. uchodźców z pierwszej połowy września mówiły o 7,2 mln osób, które opuściły Ukrainę od początku wojny. Granicę z Polską przekroczyło ich ponad 6 mln, a około 1,4 mln pozostało w Polsce.
O zrywie i zapale całego polskiego społeczeństwa, by pomagać uciekającym przed wojną, było głośno nawet daleko poza granicami Polski. Eksperci od dłuższego czasu ostrzegali jednak, że zapał nie wystarczy. Potrzebne są rozwiązania systemowe.
Uciekinierzy wojenni trafili głównie do dużych miast. I to właśnie przed tymi miastami stoją teraz wielkie wyzwania związane z integracją migrantów przymusowych z Ukrainy - pisał po debacie serwis prawo.pl. Równocześnie zwracano uwagę na brak długoterminowej strategii migracyjnej.
- Polska nie ma polityki migracyjnej i w planowaniu przyszłości jest to poważny problem. I to będzie coraz poważniejszy - ostrzegała Aldona Machnowska-Góra, wiceprezydent Warszawy.
Poważnym problemem, podobnie jak w Niemczech, może być dach nad głową dla uchodźców. "Zwłaszcza w obecnej sytuacji gospodarczej Polski: z kryzysem mieszkaniowym i problemami z kredytami. Gdyby zaszła doraźna potrzeba miasto nie jest już w stanie przygotować takiej liczby mieszkań, jak to miało miejsce w lutym i w marcu. Problem ten dotyczy zresztą wielu polskich miast" - pisał serwis prawo.pl.
Z kolei cytowana szefowa Domu Ukraińskiego Myroslava Keryk mówiła pod koniec września OKO.press, że "Polacy są zmęczeni drożyzną. Boją się zimy. Nie przyjmują już uchodźców do domu". Jak wynika z sondażu Ipsos, od marca własne zaangażowanie we wsparcie ukraińskich rodzin spadło z 61 do 40 proc. Władze ograniczyły też wypłaty świadczenia w wysokości 40 zł dziennie od osoby na zakwaterowanie uchodźców.
OKO.press pisał też, że różnice w zapale do pomagania Ukraińcom widać w poszczególnych elektoratach.
Im bliżej do prawicowych poglądów, tym pomoc jest mniejsza. Tylko 23 proc. wyborców Konfederacji angażuje się w nią po pół roku wojny. To fatalny wynik. I odpowiedź na ksenofobiczne poglądy liderów partii oraz projekt "Stop ukrainizacji Polski". Na drugim miejscu niepomagania są wyborcy PiS – 35 proc. W jakiejś mierze jest to odbiciem socjalnej charakterystyki tego elektoratu — relatywnie dużego udziału osób mniej wykształconych i uboższych - wyliczał portal.