Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Drzewiarze skarżą się na zasady sprzedaży drewna. Miało być prosto, wyszło jak zawsze

7
Podziel się:

Zasady sprzedaży drewna na 2019 rok miały być przejrzyste, uproszczone i w miarę możliwości zliberalizowane, to wynikało z zapowiedzi Lasów Państwowych po odwołaniu ministra Szyszki. Przemysł skarży się, że miało być pięknie, a wyszło jak zawsze.

Nowe zasady sprzedaży drewna wprowadzają zament w branży drzewiarskiej
Nowe zasady sprzedaży drewna wprowadzają zament w branży drzewiarskiej (Wojciech Strozyk/REPORTER)

– Znowu mamy spięcie, bałagan i wymuszone podróże po całym kraju za zamówionym drewnem – twierdzą przedstawiciele przemysłu drzewnego, cytowani przez „Rzeczpospolitą”. Z kolei leśnicy zapewniają, że „nic złego się nie dzieje”.

Lasy Państwowe twierdzą, że zdecydowały dostarczyć w ramach przyszłorocznej sprzedaży 40,4 mln m sześc. drewna, co powinno zaspokoić apetyt przemysłu. Surowiec w ofercie podzielono zgodnie z sugestią UOKiK: 70 proc. w puli dla stałych klientów z udokumentowaną historią zakupów i 30 proc. w ofercie otwartej dostępnej dla wszystkich rynkowych graczy.

Jak informuje „Rz”, drzewiarze znają powód zamieszania: zmniejszenie do 70 proc. puli surowca dostępnej w gwarantowanej podstawowej sprzedaży, niskie wadium i zniesienie wcześniejszych ograniczeń, czyli większa swoboda w składaniu zamówień, skłoniły przedsiębiorców do przypuszczenia szturmu na drewno oferowane wszystkim podmiotom gospodarczym przez nadleśnictwa w procedurze otwartej. Sytuacja zaskoczyła wszystkich.

Okazało się, że chętnych na zakup drewna jest mnóstwo, a popyt przeszło trzydziestokrotnie przewyższa podaż. W otwartej sprzedaży LP oferowały 10,6 mln m sześc. drewna, tymczasem masowo spływające oferty uczestników polowania na surowiec opiewały w sumie na 290,2 mln m sześc.

Zobacz także: Zobacz też: Wyrywanie i zbieranie chronionych gatunków. Na grzybach możesz dostać mandat

Nic dziwnego, że w oblężonych nadleśnictwach pod presją kupców gorączkowo dzielono drewno na mniejsze partie, aby dać szansę wszystkim zainteresowanym.

Szefowie Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego skupiającej rodzime tartaki i stolarnie są oburzeni, że na domiar złego za towarzyszące otwartej sprzedaży zamieszanie faktyczny monopolista – Lasy Państwowe – winą próbuje obarczyć wyłącznie drzewiarzy.

Sławomir Wrochna, prezydent PIGPD, tłumaczy, że po tegorocznej rekonstrukcji rządu, odejściu ministra środowiska Jana Szyszki i roszadach na szczycie Generalnej Dyrekcji Lasów Państwowych nowe władze LP zadeklarowały nowe podejście do ustalania zasad sprzedaży drewna, które od lat przypominają godzenie ognia z wodą.

Przemysł niezmiennie żąda większej podaży i niżej skalkulowanych cen, a samofinansujące się Lasy, administrujące 7,3 mln hektarów leśnego majątku Skarbu Państwa powtarzają, że znów dostarczą na rynek tylko tyle surowca, na ile pozwalają reguły zrównoważonej gospodarki leśnej i troska o kondycję powierzonych im drzewostanów.

Jak czytamy w „Rzeczpospolitej”, w opinii drzewiarzy nowe nieracjonalne zasady zburzyły całą strukturę zakupów drewna, powodując w większości firm poważne komplikacje. Przedsiębiorcy muszą sobie teraz radzić z wielokrotnym wzrostem liczby nadleśnictw, w których drewno będzie do odbioru, ogromnym rozdrobnieniem partii drewna przewidzianych do sprzedaży – a w konsekwencji znacznym wydłużeniem tras transportu.

Andrzej Uchman, starszy specjalista Służby Leśnej ds. sprzedaży drewna w Generalnej Dyrekcji LP, twierdzi, że nikt, kto zna rynek w Polsce, nie powinien być zaskoczony, iż podaż drewna jest mniejsza niż popyt. Tak było w kraju od zawsze. Mimo zmiany reguł dotyczących sprzedaży większość z 40,4 mln m sześc. surowca przewidzianego na 2019 rok rozeszła się na pniu.

Według analiz Generalnej Dyrekcji w praktyce nie powinno być także problemu z odbieraniem drewna z nadleśnictw. – Od dawna nasi klienci mają możliwość skonsolidowania wielu zawartych umów w jedną albo kilka, a także dokonywania cesji między sobą. Dzięki temu nawet ci, którzy składali nieracjonalne oferty i w rezultacie zawarli mnóstwo umów na zredukowane, drobne ilości surowca, będą mogli w rzeczywistości odebrać drewno w jednym lub najwyżej kilku miejscach – twierdzi Uchman.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(7)
nika
5 lata temu
to jest porta anttypolski
RealLife
5 lata temu
Zielsko rośnie teraz jak wściekłe bo ma dużo "pokarmu" w powietrzu. Drzewa przyrastają 1m rocznie (w zakresie 0-15m), za chwile nie nadążymy tego wycinać / zużywać / sprzedawać, zwłaszcza, że włada ogranicza możliwość opalania drewnem.
Anonimowy wpi...
5 lata temu
Każde Drzewo wyrąbane to mniej tlenu.To że nie ma czym oddychać na dworze,to brak drzew ,kiedyś,żeby wyciąć drzewo,trzeba było mieć pozwolenie,a topole stoją,wycinajcie drzewa,które zagrażają życiu ludzi na przykład Topole.
gość
5 lata temu
Ściągną z zagranicy. I taniej.
Swojczek
5 lata temu
Łuków od trzech lat staram się kupić drzewo na opał i bez powodzenia może czasem Sosna.. Teraz to tak z przyzwyczajenia dzwonię od czasu do czasu żeby się pośmiać. Ale z porabanym z 200 PLN za metr nie ma problemu. Jak to działa, zdumiewające..