- Nie wiemy, jakie są prawdziwe intencje polityków. Nikt nie zna przyszłości ani szczegółów tego przejęcia. Oczywiście, że w firmie ludzie obawiają się o swoje miejsca pracy - mówi money.pl Andrzej Trzciński, przewodniczący Związku Zawodowego Inżynierów i Techników Grupy Lotos. Tamtejsze związki są wściekłe. I sugerują, że rząd złamał jedną z najważniejszych obietnic.
- Taka sytuacja nigdy wcześniej nie miała miejsca. Kluczowe decyzje dotyczące przyszłości firmy są podejmowane bez jakiegokolwiek informacji dla pracowników - skarży się Andrzej Trzciński.
Przyznaje wprost, że związkowcy są zaskoczeni. Nawet po oficjalnym ogłoszeniu listu intencyjnego w sprawie przejęcia Lotosu przez Orlen, nikt nie dostał żadnych dodatkowych informacji.
Żadnych informacji, żadnego kontaktu
- Najbardziej istotne decyzje o roli i miejscu grupy w gospodarce są podejmowane z zupełnym oderwaniu od pracowników. Od ludzi, którzy de facto budują rafinerię i którzy z wielkim zaangażowaniem wypracowują jej zysk - zarzuca.
Na brak jakiekolwiek informacji skarży się też Kazimierz Trębacz, przewodniczący Międzyzakładowego Związku Zawodowego Pracowników Ruchu Ciągłego. - Nie było żadnych rozmów, żadnego komunikatu. Wiemy tyle, ile jest w mediach, czyli z perspektywy zatrudnionych naprawdę niewiele - tłumaczy w rozmowie z money.pl.
Trzciński zwraca uwagę, że politycy Prawa i Sprawiedliwości w kampanii obiecywali zupełne inne standardy. To człowiek miał być najważniejszy. - Nie wyrażamy i nie wyrazimy zgody na traktowanie, które stoi w oczywistej sprzeczności z programem rządu. Mówili, że "to ludzie są najważniejsi". Z ogromnym ubolewaniem musimy stwierdzić, że wyborcze zapewnienia były wyłącznie iluzją - mówi.
O co boją się związkowcy? W zasadzie o każdy element nowej układanki - kadrę zarządzającą, sytuację pracowników, plany rozwojowe firmy i los trwających już projektów.
Trzciński podkreśla, że pracownicy będą czuli się w miejscu pracy komfortowo tylko wtedy, gdy rządzić nimi będzie kompetentna kadra. A w to powoli przestają wierzyć. - Kadra systematycznie jest zastępowana innymi osobami bez dostatecznego doświadczenia. Ze zwielokrotnionym procesem należy liczyć się przy przejęciu firmy przez Orlen - zaznacza.
Związkowcy podkreślają, że chociaż temat połączenia Orlenu i Lotosu jest obecny od lat, to jeszcze nikt nie przedstawił żadnych konkretnych rozwiązań tej kwestii. - Dotychczasowe próby przejęcia Lotosu przez Orlen nigdy nie wiązały się z przedstawieniem planów rozwojowych oraz efektów synergii i skutków takich decyzji - tłumaczy Trzciński.
- To oczywiste, że obawiamy się o sytuację pracowników i miejsca pracy - komentuje też Kazimierz Trębacz. W Lotosie pracuje prawie 5 tys. osób, praktycznie wszyscy na etatach. Przy produkcji paliw płaci się 6,3 tys. zł na rękę, a dotyczy to oczywiście naszych dwóch państwowych koncernów: Orlenu i Lotosu (dane nie uwzględniają pracowników stacji benzynowych - ci należą do grupy handlowej).
Zobacz także: Paliwa z glonów. Orlen zaczyna doświadczenia
Związkowcy śmieją się z komunikatu Ministerstwa Energii. Resort przyznał w nim, że nie jest w tej chwili w stanie sprzedać akcji Lotosu, bo jest to spółka strategiczna. Dlatego do ewentualnej transakcji potrzebna będzie nie tylko zgoda Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, ale również zmiana ustawy. - Wszystko jest na gorąco. Związki zawodowe muszą do tematu przysiąść, ale wszyscy mamy wrażenie, że cały ten pomysł połączenia Orlenu i Lotosu powstał na szybko. Minister energii jeszcze nie tak dawno twierdził, że konkretnych planów nie ma. List intencyjny zweryfikował jego słowa - mówi Kazimierz Trębacz.
Bez zmian się nie obejdzie?
Grupa Lotos w sprawie planowanej transakcji do tej pory nie wydała żadnego komunikatu. PKN Orlen z kolei przekonuje, że model transakcji nie został jeszcze przygotowany.
- Model przygotowywanej transakcji, harmonogram oraz szczegółowe zasady jej realizacji wymagają przeprowadzenia szczegółowych analiz i będą obecnie wypracowywane - komunikował Daniel Obajtek, prezes Orlenu w specjalnym oświadczeniu do mediów po podpisaniu listu intencyjnego. Padły jednak zapewnienia, że spółka Lotos nie zostanie wchłonięta i zachowa podmiotowość.
- Zamierzamy zachowywać pełną transparentność i o kolejnych krokach będziemy na bieżąco informować wszystkich zainteresowanych interesariuszy - zapewnia Orlen. Jednocześnie warto dodać, że w tej chwili na stole jest tylko list intencyjny - to deklaracja, a nie potwierdzenie przejęcia.
Poprosiliśmy Ministerstwo Energii o komentarz do zarzutów związków zawodowych. Jednocześnie poprosiliśmy o informację, czy minister energii Krzysztof Tchórzewski ma w planach spotkania z przedstawicielami związków obu spółek. Gdy otrzymamy oficjalną odpowiedź resortu, opublikujemy ją.
Eksperci rynku paliwowego twierdzą, że jeszcze jest za wcześnie, by ocenić, jak rozwinie się sytuacja pracowników w obu spółkach.
- Mamy jedynie list intencyjny, z którego znamy zamiar przejęcia Lotosu przez Orlen, ale nie znamy zupełnie dalszych planów. Zawsze diabeł tkwi w szczegółach, a tych tutaj brak. Są zapewnienia, że firma utrzyma swoją podmiotowość, że region nie straci podatków, ale pewne zmiany kadrowe na pewno będą miały miejsce - tłumaczy money.pl Urszula Cieślak, analityk rynku paliw z BM Reflex.
Zwraca uwagę, że nawet przejęcie na takich zasadach Lotosu nie zamyka drogi do późniejszych przekształceń i np. pełnej fuzji. - A wtedy nie można wykluczyć, że miejsce osób z Lotosu zajmą ich odpowiednicy w Orlenie i w drugą stronę. Z biznesowego punktu widzenia pewna restrukturyzacja jest konieczna - dodaje. Cieślak zaznacza jednak, że przed wyborami samorządowymi informacje o tak istotnych zmianach na Pomorzu, gdzie mieści się główna siedziba Lotos, byłyby politycznym zabójstwem. I dlatego uważa, że w temacie wszystko się może jeszcze zmienić.