Trwa spór między zarządem a personelem niskokosztowego przewoźnika. Chodzi o przestrzeganie prawa pracy. .
Jesienią ubiegłego roku na Ryanaira spadł cios. Piloci masowo porzucali pracę i przechodzili do konkurencyjnego przewoźnika, czyli linii Norwegian. Otrzymywali tam lepsze warunki zatrudnienia oraz pakiet socjalnych benefitów. W efekcie Ryanair musiał odwołać ok. 20 tys. lotów.
Wysoka cena tanich lotów
Jednak ci pracownicy, którzy nie porzucili Ryanaira, nie zamierzali przyglądać się sytuacji z założonymi rękami. Też postanowili walczyć o swoje. Postawili ultimatum. Albo pracodawca uzna ich związki zawodowe, albo rozpoczną strajk 20 grudnia. Michael O'Leary, prezes Ryanaira, nie miał wyjścia. Strajk w okresie świątecznym byłby katastrofą.
Pod koniec kwietnia doszło do spotkania związkowców Ryanaira z Hiszpanii, Portugalii, Belgii i Włoch. Chodziło o niezadowolenie z form zatrudnienia w firmie. Większość personelu jest bowiem zatrudniona na niestandardowych kontraktach, zawartych na podstawie irlandzkiego prawa.
Problem w tym, że objęcie wszystkich zatrudnionych irlandzką jurysdykcją jest niezgodne z prawem międzynarodowym, a konkretnie z Traktatem Rzymskim, czyli dokumentem, na którego fundamencie powołano UE.
Podniebny wyzysk
Pracownicy zgłosili szereg problemów: ignorowanie praw rodzicielskich i zwolnień lekarskich, absurdalne kary związane z nieosiąganiem celów sprzedaży na pokładzie samolotu, kosztowne szkolenia, długie, 12-godzinne zmiany, niewystarczający okres odpoczynku miedzy zmianami i brak wyżywienia dla członków załogi.
Związkowcy domagają się zatrudniania pracowników na podstawie ustawodawstwa krajowego dla każdego państwa, w którym działa Ryanair.
- Załogi Ryanair wreszcie doszły do głosu. Reprezentowane przez związki zawodowe walczą o podstawowe prawa pracownicze: godziwe warunki pracy i płace, równowagę między życiem zawodowym i prywatnym, prawo do właściwych okresów odpoczynku, a także przejrzyste perspektywy kariery. Warunki te nie powinny być traktowane jako przywileje, ale jako wymóg bezpiecznego lotu, który może być realizowany tylko przez zadowoloną i wypoczętą załogę kabinową. Pan O'Leary powinien zastanowić się, kto jest największą wartością jego firmy” – mówi Marius Stonkus, szef firmy Skycop, firmy zajmującej się odszkodowaniami lotniczymi.
Ewentualny strajk doszedłby do skutku po 3 lipca.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl