Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Patrycjusz Wyżga
Patrycjusz Wyżga
|
aktualizacja

Wojna hamuje polską gospodarkę. "Przyszły rok może być niezły"

Podziel się:

W tym roku dynamika wzrostu PKB spadnie z powodu wojny w Ukrainie i niekorzystnej sytuacji gospodarczej w całej Europie. Przerwane łańcuchy dostaw, embargo na import surowców z Rosji i brak dostaw żywności z Ukrainy będą skutecznie hamować polską gospodarkę. - Za to przyszły rok, mówiąc cynicznie, może być niezły, może być takim rokiem odbudowy - powiedział w programie Newsroom WP dr Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista Pekao.

Wojna hamuje polską gospodarkę. "Przyszły rok może być niezły"
W tym roku rozwój gospodarczy wyhamuje (Pexels, Kateryna Babaieva)

Patrycjusz Wyżga, Wirtualna Polska: Jak wysokiej inflacji spodziewa się pan w 2022 roku?

Dr Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista banku PEKAO: Będzie to ok. 9 proc.

A kiedy zobaczymy pierwszy odczyt dwucyfrowy?

Jeśli zobaczymy, to może być odczyt za marzec, kwiecień. To dość prawdopodobne.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Dwucyfrowa inflacja? "To może być odczyt za marzec, albo kwiecień"

A co teraz najbardziej wpływa na inflację?

Paliwa, energia i oczywiście żywność. Żywność to będzie taki temat, który do końca 2022 roku będzie żywy.

Dlaczego? Dużo się mówi o tym, że Ukraina, jako duży producent zbóż, zatrzymała dostawy. Czy to z tego się bierze?

Nie, to jeszcze nie jest ten moment. Oczywiście to jest czynnik, który będzie wpływał na światowe rynki zbóż, bo Ukraina jest dominującym producentem np. pszenicy, ale też kukurydzy, czy oleju słonecznikowego.

Teraz widzimy nic innego, jak pokłosie wzrostu cen energii i kosztów produkcji żywności, które widzieliśmy jesienią. Wtedy wszyscy drapali się po głowie dlaczego ceny energii rosną, mieliśmy kryzys gazowy. Teraz kropki się połączyły, mieliśmy ryzyko inwazji, teraz mamy inwazję. To jest dokładnie ten sam czynnik.

Jakie są sposoby na to, by z taką inflacją walczyć?

Nie za bardzo można z nią walczyć, to jest inflacja kosztowa. Tak jak z szokiem naftowym w latach 70. Gospodarka musiała się wtedy trochę uniezależnić od ropy. Teraz mówimy o przełączeniu się na inne źródła energii, lub innych dostawców. W przypadku jednych krajów będzie to łatwiejsze, w przypadku innych, wręcz niemożliwe.

Na przykład Niemcy. Cały czas ten eksport gazu z Rosji jest faktem, zapotrzebowanie Niemiec na gaz jest w 60 proc. zaspokajane importem z Rosji, jeśli by go zatrzymano, mielibyśmy do czynienia z istotną recesją.

A co dalej z kursem złotego? Jakie to ma znaczenie dla inflacji?

To jest bardzo istotny czynnik, który może być pro, lub antyinflacyjny. Ten kanał działa dość szybko, złoty od początku trend aprecjacyjny wykazywał, nawet komunikacja NBP była taka, że będą działania ukierunkowane na poprawę kursu złotego.

Ale potem przyszły czynniki geopolityczne. Polska stała się z perspektywy wielu graczy krajem niemalże frontowym. Było likwidowanie pozycji, można powiedzieć ucieczka kapitału, mieliśmy efekt za złotym.

Teraz dochodzimy do punktu, w którym racjonalność zaczyna się pojawiać. To nie jest tak, ze NBP jest bezbronny, a polska waluta jest skazana na wyprzedaż. Były interwencje walutowe, one miały umiarkowany sukces, ale była też podwyżka stóp procentowych.

Rynki zaczynają przywykać do tego, co dzieje się na wschodzie, zwracają uwagę na to, że jesteśmy w NATO. Wiele aktywów odreagowało, element psychologiczny ustępuje.

Niektórzy opisując to, co dzieje się w naszej części świata mówią wręcz o gospodarce wojennej. Jak to wpłynie na dynamikę rozwoju polskiej gospodarki?

Pierwszy kwartał, który już się praktycznie wydarzył, będzie bardzo dobry. To będzie dynamika wzrostu PKB na poziomie nawet 7 proc. Cały rok nie byłby zły. Mieliśmy problem inflacji, ubytku siły nabywczej, ale wyglądało na to, że dynamika w całym roku mogłaby wynieść około 4 proc., może nawet wyżej.

Ale mamy teraz szereg czynników, które wpływają na obniżenie. Mamy kanał eksportowy, po prostu eksport na wschód stanie, a nadal będziemy importowali np. surowce energetyczne. To będzie wyraźne uderzenie w polską produkcję. Szacujemy, że to może być nawet 1 pkt proc.

Potem mamy szereg kanałów związanych z wyższymi cenami surowców i ich dostępnością, mówię nie tylko o paliwach, ale i metalach, na wielu rynkach będą zakłócenia.

Mamy czynnik słabego złotego, który też będzie działał na ograniczenie popytu. Mamy też czynnik związany z uchodźcami, bo to też będzie wiązało się z dużymi wydatkami, ci ludzie od razu nie będą pracować. My liczymy, że w tym roku PKB wzrośnie o około 3 proc.

Za to przyszły rok, mówiąc cynicznie, może być niezły, może być takim rokiem odbudowy. Wiemy, że będą większe wydatki na wojsko, wielu uchodźców zacznie pracować, co będzie dobre dla rynku pracy.

Wyobrażam sobie, że część tych ludzi, która przyjechała do nas w tragicznych okolicznościach się u nas zadomowi. Widzę w tym jakąś szansę na rozwiązanie problemu braku rąk do pracy w polskiej gospodarce.

Też ją dostrzegam, tylko kontekst jest taki, że nasza korzyść wynika z tragedii na wschodzie. O tym się trudno mówi wprost, bez jakiejś dozy cynizmu.

Diaspora ukraińska już u nas jest, zaaklimatyzowała się w polskim społeczeństwie i jest dużą częścią boomu gospodarczego, który widzimy od 2014 roku. Ukraińcy zasilili polską gospodarkę i zwiększyli jej potencjał.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl