Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jacek Frączyk
Jacek Frączyk
|

Zakaz handlu w niedziele. Sklepy jednak nie straciły. Zyski w górę

305
Podziel się:

Duży handel detaliczny bije właśnie rekordy zysków. A i mały, zamiast się kurczyć, zaczął rosnąć. Co zaskakujące, wszystko to przy zaostrzającym się z roku na rok zakazie handlu w niedziele.

Zyski dużych firm handlu detalicznego poszły mocno w górę, rośnie też liczba małych sklepów
Zyski dużych firm handlu detalicznego poszły mocno w górę, rośnie też liczba małych sklepów (East News, Piotr Kamionka)

W ubiegłym roku, gdy wprowadzono zakaz handlu w dwie niedziele w miesiącu, zysk netto dużych przedsiębiorstw handlu detalicznego (zatrudniających powyżej 50 osób) wzrósł aż o 28 proc. w porównaniu do roku 2017.

W tym roku zakaz jeszcze zaostrzono i handlowa jest tylko jedna niedziela w miesiącu. Według danych GUS duże firmy w pierwszym półroczu miały zysk netto większy o 27 proc. (czyli 727 mln zł), a przychody o 7 proc. niż rok wcześniej.

Zakaz handlu oczywiście odbił się negatywnie na wynikach części sklepów. Na przykład jeszcze w kwietniu właściciel sieci Biedronka jako jedną z głównych przyczyn spadku przychodów i zysków w pierwszym kwartale podawał właśnie radykalnie mniejszą liczbę dni handlowych. W tamtym czasie z danych REGON wynikało też, że zamykały się wtedy małe sklepy.

Zobacz też: Zakaz handlu. "Teraz niedziela, później sobota. Polska specjalizuje się w szokowaniu"

Biedronka narzeka, ale liczy zyski

Wygląda jednak na to, że rynek potrzebował po prostu trochę czasu, żeby dostosować się do nowej sytuacji. Teraz duże sklepy radzą już sobie coraz lepiej.

Z ostatniego raportu finansowego firmy Eurocash wynika, że najbardziej zyskały w ostatnim roku dyskonty i małe sklepy.

Tych najmniejszych zaczęło ostatnio nawet przybywać. Według rejestru REGON liczba firm, zajmujących się handlem detalicznym na koniec lipca była o 17 placówek większa niż rok wcześniej. To pierwszy raz od długiego czasu, gdy firm w tej branży nie ubywa.

Gorzej według danych Eurocashu radzą sobie tylko hiper- i supermarkety. Likwidacja największych placówek sieci Tesco nie dzieje się bez przyczyny.

Ograniczenie liczby dni handlowych najwyraźniej zachęciło nas do odwiedzania mniejszych sklepów. Możliwe, że robimy to z braku czasu. Niedziele wielu Polaków spędzało w centrach handlowych, w tym przy okazji w hipermarketach. Traktowali to jako formę spędzania wolnego czasu i nikomu się nie spieszyło. Można było pochodzić po wielkich obszarach sklepowych. Teraz częściej wybieramy sklepy bardziej kompaktowe.

Raport właściciela Biedronki za pierwsze półrocze nadal zawierał zdanie o "utracie 8 dni handlowych" w porównaniu z 2018 rokiem, które ma wyjaśniać ewentualne niepowodzenia. Ale tych niepowodzeń nie widać już po sprzedaży i zyskach. Sprzedaż od stycznia do czerwca wzrosła o prawie 9 proc.

Inne dane Jeronimo Martins też ma dobre. Tak zwany zysk EBITDA właściciela Biedronki wzrósł do 428 mln euro z 407 mln euro rok temu. Z kolei marża operacyjna EBITDA utrzymała się w tym roku na dokładnie tym samym poziomie, co rok temu. To oznacza, że mimo mniejszej liczby dni handlowych, Biedronka zarabia na każdej zostawionej w sklepowych kasach złotówce tyle samo.

Szybko w górę idą też zyski netto sieci Dino. W drugim kwartale zwiększyła je aż o 50 proc. rok do roku.

Zarabiają i płacą podatki

Coraz lepszą kondycję dużych firm handlowych widać było też w raporcie Ministerstwa Finansów o dużych płatnikach podatku dochodowego (powyżej 50 mln euro obrotów) za 2018 rok. Owszem, część sieci od lat nie wykazuje zysku, ale innym zdecydowanie się poprawiło. Wpływy budżetu z CIT od handlu detalicznego wzrosły w ubiegłym roku o 217 mln zł. W sumie sklepy zostawiły w państwowej kasie 2,1 mld zł - podaje GUS.

Tegoroczne dane wskazują na dalsze wzrosty. W pierwszym półroczu wzrost wpłat CIT rok do roku wyniósł już 162 mln zł i sklepy wpłaciły łącznie 867 mln zł.

Dlaczego zakaz handlu miałby poprawić zyski dużym sklepom? Po prostu jeden dzień w tygodniu nie powoduje, że Polacy kupują mniej. Zakupy i tak trzeba zrobić, tyle że w sześć, zamiast siedmiu dni. Sieci mogły więc działać efektywniej.

Zatrudnieni pracownicy nie dostają pensji za niedziele, w które i tak ruch był zwykle niższy. Zamiast tego pracują w tygodniu, co zatrzymało wzrost skali zgłaszanych wcześniej braków kadrowych. Mimo spadku bezrobocia do rekordowo niskich poziomów, na niedobory kadry narzeka tyle samo sklepów (28,3 proc.), co rok temu - wskazują badania koniunktury GUS. Przy wzroście obrotów o 7 proc. w pierwszej połowie 2019 roku, zatrudnienie w handlu detalicznym wzrosło tylko o 1,9 proc.

To nie oznacza oczywiście, że wprowadzenie zakazu w kolejne dni tygodnia (na przykład w soboty) poprawiłoby sytuację. Pojawiłyby się nowe, nieznane dziś problemy. Chociażby takie, że kolejki urosłyby do zbyt dużych rozmiarów i trzeba by otwierać nowe placówki. A to powoduje przecież większe koszty.

Coraz więcej restauracji

Wydaje się, że z problemów wychodzi też branża restauracyjna. Oczywiście lokale w centrach handlowych straciły pokaźną część swoich obrotów i to będzie raczej nie do odrobienia. Ale fakt przyrostu liczby firm, które zajmują się wyżywieniem, wskazuje, że w pozostałych miejscach interes kwitnie.

Liczba firm w branży gastronomicznej według danych REGON z lipca wzrosła o 3,7 proc. rok do roku, czyli o 3,8 tys. W kraju działa już 101,4 tys. takich firm. Gdyby warunki prowadzenia biznesu się pogorszyły, to nowe by raczej nie powstawały. Restauracjom położonym poza centrami handlowymi mogło się nawet dzięki zakazowi poprawić.

GUS podaje, że zyski dużych firm (pow. 50 pracowników) w branży hotelarsko-gastronomicznej wzrosły w pierwszej połowie roku aż o 48 proc. do 385 mln zł. Obroty poszły z kolei w górę o 11 proc. Klient być może przemieścił się z okolic centrów handlowych, ale i tak daje restauracjom więcej zarobić.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(305)
Njdndnndjd
4 lata temu
Ludzie straca pracę w sklepie w sklepie
Reksio
4 lata temu
Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji, która głosami polskich lobbystów wspiera sieci zachodnich marketów i supermarketów, zawsze, tzn od 2000r twierdziła że nie można ograniczać ich supremacji. W momencie ogłoszenia wolnych od handlu, wybitni specjaliści tej organizacji twierdzili że sieci będą zmuszone zwolnić 35 tyś, pracowników. A teraz zwiększone przychody i zyski, mimo zmniejszenia iloości dni roboczych. I co p. Juszkiewicz z POHiD ? Rozumiem że za niezłe pieniądze, można opowiadać głupoty ?
Magda
5 lata temu
Podziękujcie PIS owi
Doman
5 lata temu
Może rzeczywiście rynek „przyzwyczaił się” do ustawy o handlu w niedzielę. Nie jest to jakieś legislacyjne arcydzieło, no, ale trudno jak jest, niech już będzie, zostawmy jak jest.
Damian
5 lata temu
Żeby tylko nikomu z rządu przy czytaniu tych danych nie wpadło do głowy, że w takim razie ,skoro jest tak dobrze, to można jeszcze zaostrzać zakaz handlu. Bo naprawdę nie tędy droga.
...
Następna strona