Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Mateusz Madejski
Mateusz Madejski
|
aktualizacja

Zaledwie 1,9 tys. miejsc dla rezydentów na cały kraj. "Trzeba odwrócić system do góry nogami"

257
Podziel się:

W pierwszej połowie roku resort zdrowia zapewnił tylko 1,9 tys. miejsc dla nowych lekarzy rezydentów. W niektórych specjalizacjach miejsc nie było w ogóle. Lekarze nie mają złudzeń: trzeba uzdrowić system albo kolejki wydłużą się w nieskończoność.

Miejsc dla rezydentów jest za mało, mówią lekarze. Ale to tylko część problemu.
Miejsc dla rezydentów jest za mało, mówią lekarze. Ale to tylko część problemu. (Forum, Forum)

Minister zdrowia przyznał dokładnie 1916 rezydentur podczas pierwszej tegorocznej rekrutacji. O ile było całkiem sporo miejsc dla specjalistów od chorób wewnętrznych (229 rezydentur) czy anestezjologów (99), to już dla młodych okulistów zaledwie 13.

Dla niektórych specjalizacji nie było zresztą w ogóle nowych rezydentur - na przykład dla neuropatologów czy specjalistów od medycyny lotniczej.

Lista zaczęła krążyć po portalach społecznościowych, a internauci mocno krytykowali niewielką liczbę wakatów. - Za dziesięć lat będziemy z łezką w oku wspominać dzisiejszą dostępność do lekarza - ironizował użytkownik Wykopu.

Zobacz także: "Polski Alfie Evans" odłączony od aparatury podtrzymującej życie. Wbrew woli rodziców. Obejrzyj wideo:

Co na to Ministerstwo Zdrowia? Biuro prasowe resortu przypomina, że nowe rezydentury przyznawane są dwa razy w roku. A jesienią jest ich zwykle dużo więcej. W 2018 r. w październiku przyznano ich na przykład ok. 4,1 tys.

Jak będzie wyglądać tegoroczna jesienna rekrutacja? I ile będzie miejsc? Tego resort zdrowia jeszcze nie ustalił.

"Czemu to minister o wszystkim decyduje?"

Zdaniem lekarzy problem jest ogromny. Już dzisiaj na wizytę u wielu specjalistów trzeba czekać latami. A nowych lekarzy kształci się jak na lekarstwo.

- Problemów jest mnóstwo. To, że rezydentur jest mało, wynika pewnie z ograniczeń budżetowych - mówi nam Dariusz Ratajczak z zarządu Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. Według Eurostatu Polska nie wydaje nawet 5 proc. PKB na służbę zdrowia. To jeden z najgorszych wyników w całej UE.

Jednak - jego zdaniem - nawet przy ograniczonym budżecie, można by sensowniej rozdzielać rezydentury między regionami i szpitalami.

- Obecnie o tym wszystkim decyduje minister, którego zapewne wspomagają doradcy. A czemu by nie przenieść rozdzielania miejsc dla rezydentów na okręgowe izby lekarskie? Przecież tam lekarze doskonale wiedzą, jakich specjalistów brakuje w danej części kraju, jakich lekarzy będzie wkrótce brakować, kto przeszedł na emeryturę, a kto na nią przejdzie za kilka lat - mówi Ratajczak.

Dlatego - zdaniem wielu lekarzy - warto byłoby cały system odwrócić do góry nogami. Bo przecież z ministerialnych gabinetów nie zawsze widać potrzeby lokalnych szpitali i ich pacjentów.

Dariusz Ratajczak zauważa też, że w niektórych krajach, na przykład w Norwegii, nie robi się całej specjalizacji w jednym miejscu. Część nauki można odbyć w jednym szpitalu, a część w położonym w zupełnie innej części kraju. Zdaniem Dariusza Ratajczaka mogłoby to rozwiązać choć trochę polskich problemów.

- Na przykład to, że to właśnie w szpitalach powiatowych najbardziej brakuje dziś i specjalistów i rezydentów. W tych miastach, w których są uczelnie medyczne, problem jest dużo mniejszy - zaznacza.

Lekarze wskazują też, że w Polsce jest zwyczajnie za dużo lekarskich specjalizacji. A i przez to system szkolenia młodych medyków działa kiepsko.

- Chyba nie ma w Europie kraju, w którym byłoby tyle specjalizacji, co u nas. A ciągle dochodzą nowe. W środowisku się śmiejemy, że niedługo będą osobni specjaliści od płuca prawego i od płuca lewego - mówi nam jeden z lekarzy.

Medycy zastanawiają się na przykład, dlaczego jest aż osiem specjalizacji chirurgicznych. - Kiedyś była tu jedna specjalizacja - chirurgia. Czy naprawdę warto było to wszystko rozdrabniać? - pyta retorycznie lekarz z Łodzi.

- Miejsc dla rezydentów nie jest dużo, ale to nie oddaje całości problemu. Bo na niektóre specjalizacje po prostu nie ma chętnych - zaznacza Ratajczak. Lekarze mówią, że specjalistów z mniej intratnych dziedzin kuszą często zachodnie szpitale.

Dlatego w Polsce brak wyspecjalizowanych lekarzy nawet na SOR-ach. - Publiczna opieka zdrowotna dogorywa – mówił niedawno w rozmowie z money.pl dr Wojciech Sulka, przewodniczący dolnośląskiego OZZL.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(257)
ZK590
4 lata temu
w wywiadzie któryś z uznanych urzędników NFZ stwierdził, że dlatego nie ma chętnych do pracy jako lekarz czy stomatolog sądowy bo tam jest wynagrodzenie wielokrotnie niższe jakie przysługuje rezydentowi w szpitalu czyli ponad 1 tys. za dyżur.
??
5 lata temu
Mam doktorat, pracy w zawodzie brak, na uczelniach miejsc brak, a na studia doktorskie nadal nabory - po co w ogóle coś studiować, skoro nie ma stosownej pracy i absolwenci muszą albo pracować poniżej kwalifikacji, albo w ogóle nie mają pracy, bo są "zbyt wykształceni", by ktoś zechciał ich zatrudnić?
taka prawda
5 lata temu
a ilu z nich jest po prostu zdolnych, a nie synuś córuś, hahaha
Unik
5 lata temu
Ważne za jest na 500plus. A emeryci dalej niech wierzą że rad chce dla nich dobrze. Ta 13 emerytura to adoscuczynienie za rychla śmierć z braku leczenia.
bnm
5 lata temu
Nie znam się na tym,ale znajomy lekarz twierdzi,że to dużo.
...
Następna strona