Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Paweł Gospodarczyk
Paweł Gospodarczyk
|
aktualizacja

Zbożowa koalicja przeciwko Polsce? "Kompletna porażka" rządu PiS

Podziel się:

Według nieoficjalnych doniesień, w Unii Europejskiej powoli zawiązuje się zbożowa koalicja przeciwko Polsce. Sprzeciw wobec przedłużenia zakazu importu zboża z Ukrainy mają wyrażać kolejne państwa. Były minister rolnictwa mówi o porażce rządu PiS. Obecny szef resortu nie dostrzega problemu.

Zbożowa koalicja przeciwko Polsce? "Kompletna porażka" rządu PiS
Minister rolnictwa Robert Telus i premier Mateusz Morawiecki (East News, Wojciech Olkusnik)

Polski rząd pozostaje nieugięty w kwestii embarga na ukraińskie produkty rolne. Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że jeśli Komisja Europejska nie wydłuży zakazu importu zboża z Ukrainy po 15 września, to Polska sama zamknie swoją granicę. Minister rolnictwa Robert Telus przekonywał, że ministrowie krajów przyfrontowych chcą, aby zakaz obowiązywał przynajmniej do końca roku. Rzecz w tym, że Polska traci poparcie bloku wyszehradzkiego w tej sprawie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Senator apeluje do Telusa. "To może być jedna z największych afer"

Zakaz importu tylko do 15 września?

Przypomnijmy, że pod koniec kwietnia Bruksela osiągnęła porozumienie z Polską, Bułgarią, Węgrami, Rumunią i Słowacją w sprawie ukraińskich produktów rolno-spożywczych, a 2 maja poinformowała o przyjęciu tymczasowych rozwiązań, mających zażegnać zbożowy kryzys w Europie.

Początkowo unijny zakaz importu pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika z Ukrainy do Bułgarii, Węgier, Polski, Rumunii i Słowacji obowiązywał do 5 czerwca, później został przedłużony do połowy września. Jednocześnie dozwolony jest tranzyt zbóż przez terytoria tych krajów.

W opinii komisarza ds. rolnictwa Janusza Wojciechowskiego, zakaz importu ukraińskich surowców "bardzo poprawił sytuację".

Transport ziarna z Ukrainy przez Polskę się po prostu nie opłaca. Jeśli Ukraina ma swoje rynki tradycyjne na przykład w Indonezji czy Egipcie, to droga na te rynki nie prowadzi przez Polskę. Gdy Morze Czarne było otwarte, tak jak przed wojną, to nie było żadnej presji eksportowej na Polskę, bo to się nie opłacało Ukrainie. Ale teraz, kiedy morze jest zablokowane, to oczywiście muszą być znalezione alternatywne drogi - powiedział Wojciechowski na antenie radiowej Trójki.

Sojusznicy opuszczają Polskę

Dotychczas przeciwko przedłużeniu zakazu importu było 13 krajów UE, ale według ustaleń RMF FM w ostatnim czasie ich liczba wzrosła do 20. Wyłamać miały się m.in. Słowacja, Rumunia i Bułgaria. Sojusz proembargowy miałby więc jedynie dwóch członków: Polskę i Węgry. Gra jednak może okazać się niewarta świeczki. Komisja Europejska miałaby bowiem rozważyć nałożenie kar na te dwa kraje w związku ze złamaniem prawa unijnego wynikającego ze sprzeciwu wobec przedłużenia zakazu importu. O tym, że przedłużenie łamałoby zasadę jednolitego rynku UE, mówią m.in. przedstawiciele Niemiec.

- Polska musiała zareagować na niekontrolowany import żywności z Ukrainy i podjęła słuszną decyzję - stwierdza w rozmowie z money.pl były minister rolnictwa Marek Sawicki.

System obrotu żywnością w Polsce jest zdecydowanie inny niż w Niemczech, Francji czy krajach Beneluksu. Tam mamy system uspółdzielczony. System udziału rolników w przetwórstwie i umowy między rolnikiem a spółdzielniami są święte. Stąd też żadnemu z tamtych podmiotów nie przychodzi do głowy, żeby nie wywiązywać się z zakupu od swoich rolników, żeby zabezpieczać swoje interesy handlowe i producenckie tańszym surowcem z Ukrainy. W Polsce takiego powiązania nie mamy, dlatego prawie wszystkie podmioty przetwórstwa skorzystały z tańszego zakupu różnych produktów z Ukrainy i to zdestabilizowało polski rynek - tłumaczy Sawicki.

Zamknięcie granic dla ukraińskich surowców być może było potrzebne, ale w pierwotnym zamyśle obowiązywało zaledwie kilkanaście dni. - Później Unia zdecydowała o zgodzie na import pięciu produktów, ale tylko pięciu. Produkty przetworzone miały nieograniczony dostęp do rynku polskiego i europejskiego - przypomina Sawicki.

"Kompletna porażka" PiS-u

Premier pobrzdąkiwał szabelką, bo wiedział, że zbliżają się wybory, namówił kraje wyszehradzkie, żeby go wsparły. Jeśli 20 państw nie zgadza się na dalsze podtrzymanie częściowych ograniczeń wwozu i reeksportu produktów rolnych z Ukrainy, to państwa racjonalnie działające, dbające o swoje interesy, po prostu Polskę zostawią. To dowód na to, że rząd PiS ponosi kolejną kompletną porażkę w relacjach wewnątrz UE - dodaje w rozmowie z money.pl były minister rolnictwa.

Na pytanie, czy polskie władze powinny złagodzić stanowisko i ugiąć się pod presją pozostałych członków Unii, Sawicki przekonuje, że do 15 października nic się nie zmieni. - Po wyborach, jeśli nie zmieni się rząd, premier w Brukseli zgodzi się na wszystko - ocenia.

Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi do chwili publikacji artykułu nie odpowiedziało na naszą prośbę o komentarz do doniesień o rozłamie w koalicji państw zakazujących importu ukraińskiego zboża. Do sprawy, na antenie Polsat News, odniósł się za to szef resortu Robert Telus.

Pierwszy raz słyszę, żeby było więcej krajów przeciwko temu. Rozmawiałem z wieloma ministrami z Unii Europejskiej w tej sprawie. Widzę zrozumienie, że trzeba budować koalicję. Trzeba budować mechanizm. Jestem przekonany, że Rumunia jest w koalicji - wskazał minister.

Resort nie widzi problemu

Telus dodał, że utrzymanie zakazu importu ukraińskiego zboża jedynie do 15 września to "argument polityczny, żeby bardziej jeszcze zdestabilizować sytuację w Polsce". - My na to nie pozwolimy - podkreślił obecny minister rolnictwa. Przyznał, że rządowi zależy na polubownym rozwiązaniu sporu na forum UE, jednak nie wykluczył wprowadzenia jednostronnego zakazu, tłumacząc to interesem polskich rolników.

Minister był też pytany o ryzyko nałożenia na Polskę kar, jeśli naruszy zasady jednolitego rynku. - Będziemy prowadzić twardą politykę w interesie Polaków - zapewnił. Dodał przy tym, że tranzyt zboża przez Polskę będzie prowadzony. - Jesteśmy w dialogu z Ukrainą, Litwą i Łotwą, by wykorzystać ich porty - poinformował. Podkreślił zarazem, że zboże, które wyjeżdża z Polski, już tu nie wraca. - Mogłoby tak być, ale to się nie opłaca finansowo - ocenił.

Odejście od zakazu importu produktów rolnych z Ukrainy do Polski wydaje się całkiem prawdopodobne. Deklarację w tej sprawie z ust szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen miał usłyszeć prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Potwierdza to również komunikat samej KE, opublikowany ponad dwa miesiące temu.

W Polsce nadal zalega zboże sprowadzone z Ukrainy w ramach pomocy w związku z trwającą tam wojną. Nadwyżka zaimportowanego ziarna sięgająca ok. 4 milionów ton nie została wyeksportowana, mimo zapewnień strony rządowej, że stanie się to przed końcem czerwca.

Paweł Gospodarczyk, dziennikarz money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl