Tak nisko funt był ostatnio w połowie drugiej kadencji rządów Margaret Thatcher. Jej władza zapisała się dobrze w pamięci Brytyjczyków i świata, więc teoretycznie można by nie załamywać jeszcze rąk. Tak duży spadek kursu to jednak nie jest dobra ocena stabilności gospodarki. Inwestorzy pozbywają się funta, bo zbyt wiele jest obaw o przyszłość.
W środę funt, choć odbił od wczorajszego 35-letniego minimum 1,19587 dol. i jest kwotowany obecnie na poziomie prawie 1,22 dol., to jednak zaledwie 1,8 proc. ponad dnem. To jeszcze nie czas na fanfary.
Obawy rynku dotyczą szans na bezumowne wyjście z Unii Europejskiej. We wtorek Boris Johnson, premier od półtora miesiąca, przez zmianę frontu 21 posłów Partii Konserwatywnej przegrał głosowanie w Izbie Gmin, które wbrew jego chęciom może przedłużyć o trzy miesiące termin brexitu. Ale to nie oznacza, żeby stracił wszystkie atuty.
Zobacz też: Brexit. Ekspert: Potrzeba ulg zachęcających do powrotu do Polski
- Funt z łatwością będzie targany w obu kierunkach w zależności, jakie nowe rewelacje przyniesie kolejny dzień - opisuje Konrad Białas, główny ekonomista TMS Brokers.
W środę o 20:00 naszego czasu odbędzie się głosowanie nad rządową propozycją przedterminowych wyborów. Do tego potrzebne są jednak głosy opozycji i trzeba zebrać poparcie dwóch trzecich Izby Gmin. Ta wraz z rozłamowcami z Torysów nie chce jednak dopuścić, by bezumowny brexit został w ten sposób "przeszmuglowany".
- Nie będziemy tańczyć, jak nam zagra - powiedział Keir Starmer, jeden z liderów opozycyjnej Partii Pracy. - To oczywiste, co zamierza. Chce przechwycić tę ustawę po utracie kontroli nad parlamentem i powstrzymać nas.
Względem złotego brytyjska waluta osłabiła się w tym tygodniu o 1,1 proc. i w środę kwotowana jest lekko poniżej 4,80 zł.
Przegrane głosowanie oznacza na razie tylko otwarcie drogi do przegłosowania aktu prawnego, blokującego rządowi możliwość przeprowadzenia bezumownego wyjścia z UE. Gdyby wczorajsza większość w Izbie Gmin utrzymała się do środowego głosowania, to rząd będzie zobowiązany do starań o odroczenie daty brexitu do 31 stycznia 2020 r. Oczywiście pod warunkiem, że do 19 października nie zostanie podpisane porozumienie z Unią. Nad którym praktycznie się jednak w ogóle nie pracuje.
- To jest ryzykowna strategia, gdyż nie jest wykluczone, że rząd znajdzie furtkę, by zignorować postanowienia nowej ustawy. Ponadto wniosek o przyśpieszone wybory nie zawiera w sobie terminu - co jeśli Johnson wyznaczy go po 31 października (data umówionego z UE brexitu - red.)? - zastanawia się ekonomista.
Co więcej, ustawa blokująca bezumowny brexit musi jeszcze przejść przez Izbę Lordów, by stać się obowiązującym prawem.
- Jeśli Izba Lordów nie zdąży z głosowaniem przed zawieszeniem prac parlamentu, cały plan opozycji legnie w gruzach - ocenia Białas. - Dlatego uważam, że szanse na pozytywne rozstrzygnięcia dla funta wcale wyraźnie nie wzrosły. Niepewność pozostaje wysoka, a funt z łatwością będzie targany w obu kierunkach w zależności, jakie nowe rewelacje przyniesie kolejny dzień - dodaje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl