W tym momencie toczy się burzliwa dyskusja pomiędzy bankierami z Rady Polityki Pieniężnej (RPP). Trwa bowiem posiedzenie rady, a po jego zakończeniu poznamy decyzję w sprawie stóp procentowych. Od niej będzie zależało np. przyszłe oprocentowanie kredytów.
W związku z najwyższym od 20 lat wzrostem cen, wielu ekonomistów sugeruje, że to może być odpowiedni czas na podwyżki stóp procentowych. Wyższy koszt pieniądza mógłby w dłuższej perspektywie czasu przyczynić się do wyhamowania inflacji.
Na decyzję RPP z niecierpliwością czekają inwestorzy. Widać to po nerwowości, jaka zapanowała na rynku walut. W środę około południa doszło do nagłego zjazdu w notowaniach euro, dolara i franka szwajcarskiego.
W przypadku euro mowa aż o 3-groszowym spadku kursu, który sięgał już prawie 4,63 zł, a nagle znalazł się na poziomie 4,59 zł.
Skąd taka reakcja rynku?
Akurat w tym samym czasie głos publicznie zabrał premier Mateusz Morawiecki.
Morawiecki na szczycie UE w Słowenii krótko odniósł się do cen energii, które rosną. Przy okazji delikatnie zahaczył o temat NBP i to wystarczyło.
Wskazał, że ceny energii przekładają się na wyższą inflację, która go osobiście martwi. Podkreślił, że problem inflacji leży przede wszystkim w kompetencjach Narodowego Banku Polskiego. Wyraził przy tym nadzieję, że "reakcja NBP będzie należyta".
Spekulanci najwyraźniej odebrali to jako zachętę do działania i np. podwyżki stóp procentowych, korzystnej z perspektywy siły polskiej waluty. Tak więc od razu euro staniało. Równocześnie kurs dolara spadł z 4 do 3,98 zł, a franka z 4,30 do 4,28 zł.
Z dotychczasowych prognoz ekonomistów bankowych wynika, że w październiku NBP nie zdecyduje się na podwyżkę stóp procentowych. Są za to głosy, że mogłoby się to wydarzyć w listopadzie.