Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Rafał Wójcikowski
|

Wójcikowski: Eksperci myślą - ratuj się, kto może!

0
Podziel się:

Eksperci to tacy ludzie, którzy gdzieś w zacisznych gabinetach, na wysokich piętrach ministerialnych gmachów, siedzą na naradach i do późnych nocy, pijąc kawę za kawą, myślą o uzdrowieniu sytuacji, reformach i zmianach tego kawałka życia społeczeństwa, od którego są ekspertami.

Wójcikowski: Eksperci myślą - ratuj się, kto może!

Jak już coś wymyślą, to idą z tym do premiera i ministrów, tamci zaś wdrażają to w życie radując się, że znów mogą pomóc społeczeństwu. Tak przynajmniej pracę „na górze” wyobraża sobie szary lud pracujący miast i wsi.
Obecnie eksperci siedzą i debatują nad przyszłością obowiązkowych ubezpieczeń społecznych, a konkretniej ubezpieczenia zdrowotnego. Inne rodzaje ubezpieczeń mogą na razie poczekać, póki co społeczeństwo nie dostrzega nadciągającej katastrofy – natomiast służba zdrowia jest na tak widocznym świeczniku, iż nie sposób zignorować złych sygnałów.

Póki co, eksperci są zgodni tylko w jednym stwierdzeniu – wszystko byłoby bardzo dobrze gdybyśmy mieli znacznie więcej pieniędzy. Oficjalnie na służbę zdrowia wydajemy 41,5 mld zł. rocznie (czyli jakieś 4-4,5% PKB). Wyliczenia ekspertów wskazują, że potrzeba co najmniej 6% PKB (ok. 60 mld zł.). Szacunki dotyczą oczywiście stanu na rok 2007. Z upływem czasu bowiem pogarsza się sytuacja demograficzna i potrzeby rosną.

Te brakujące 15-18 mld zł trzeba w jakiś sposób zdobyć (czytaj wyszarpać), bo inaczej reforma zdrowia padnie, a wraz z nią rząd i oczywiście eksperckie etaty. Więc myślą – skąd, komu i ile ? I mają problem. Właśnie bowiem skończyła się wieloletnia seria podwyżek składki zdrowotnej. Doszła ona w 2007 roku do 9 punktów procentowych PIT, z czego podatnik odlicza tylko 7,75%. Dla szarego człowieka oznacza to, iż realne progi podatkowe wynoszą nie 19%, 30% i 40% lecz odpowiednio 20, 25%, 31,25% i 41,25%. Trochę głupio więc po zakończeniu jednej serii podwyżek ogłaszać kolejną, zwłaszcza że dopiero co z wielkim medialnym szumem odtrąbiło się koniec tej pierwszej. Poza tym jeszcze kilka takich podwyżek składek, to ci płacący podatki w pierwszym progu zapłacą wszystko fiskusowi, a być może będą musieli jeszcze dopłacić.

Jest i druga koncepcja – wziąć z budżetu. Problem w tym, że Pani Zyta się pyta...skąd ma brać pieniądze w tym budżecie. Można podnieść akcyzę, wprowadzić ją na nowe produkty (np. na kawę, herbatę i pieprz), podnieść VAT, obowiązkowe OC i inne takie. Można także wydumać nową składkę obowiązkową na nowe ubezpieczenie – np. opiekuńczo-lecznicze.

Nieśmiało pojawiają się również pomysły pewnej dobrowolności i odpłatności za niektóre świadczenia (ach, ta burza eksperckich mózgów!). Problem w tym, że w solidarnej, społecznej, socjalistycznej Polsce, opieka zdrowotna jest powszechna, równa i bezpłatna – co oznacza konstytucyjny szlaban na tego rodzaju pomysły liberałów.

Z tych pomysłów najszybszy akceptacji i realizacji będzie pomysł tej nowej składki na pielęgniarki i nocniki dla wymagających opieki. Pretekst jest dobry, chwyta za serce, żaden polityk nie zaryzykuje sprzeciwem w obawie przed utratą wyborczych głosów. Partia emerytów i rencistów nie na darmo straszy – jest nas 7 milionów a będzie jeszcze więcej.

Najbardziej jak do tej pory tego straszenia boi się młodzież, która gubi się już w tych ilościach solidarnie płaconych podatków i składek, i po odebraniu kolejnej pensji, która netto jest prawie dwa razy mniejsza niż brutto, po opłaceniu wszystkich składek, akcyz i Vatów kupuje bilety na samolot i frunie za morze, w odróżnieniu od bocianów jednak nie wraca na wiosnę.

Urzędnicy niepokoją się o ten ubytek, co miał przecież płacić składki na utrzymanie doskonałego społecznie systemu – a nie płaci. Tymczasem emeryci, renciści i chorzy nie chcą wyjeżdżać, a nawet jak wyjadą to się domagają dalej świadczeń.

Na koniec dowcip – niestety prawdziwy. Jeden z tych urzędników, co siedzi razem ekspertami i myśli, żeby było dobrze”, z rozbrajającą naiwnością odkrył jak uzdrowić sytuację bez żadnych reform. Wystarczy, aby nie było bezrobocia, a wynagrodzenia z trzy razy wyższe, a wtedy podatków i składek starczy na wszystko. Jakie to proste, prawda?

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)