Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Maciej Czujko
|

Flis: To afery, a nie tragedie mogą zmienić wynik wyborów

0
Podziel się:
Flis: To afery, a nie tragedie mogą zmienić wynik wyborów

Money.pl: Kto będzie prezydentem? Zostało tak mało czasu do wyborów, a wydarzyło się już tak wiele, że musi Pan wiedzieć.

Jarosław Flis, politolog: Gdybym wiedział, to na pewno wprowadziłbym Pana w błąd, a sam poszedł do bukmacherów obstawić właściwie.

To wyobraźmy sobie, że jesteśmy zakładzie bukmacherskim i musi Pan postawić całą wypłatę. Kto wtedy?

Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. To nie jest moja rola wskazywać zwycięzców.Od kreowania faktów są politycy. Sondaże są takie, jak każdy widzi, limit tragicznych wydarzeń miejmy nadzieję wyczerpany.

Pomimo skoku Jarosławowi Kaczyńskiemu nie udało się dogonić marszałka Komorowskiego. Rozumiem więc, że układ sił się nie zmieni i wygra kandydat PO.

To najbardziej prawdopodobny scenariusz. Ale nie jedyny. Proszę wziąć pod uwagę, że wybory prezydenckie to nie parlamentarne. Do tych pierwszych idzie znacznie więcej ludzi. Ten mniej aktywny i mało zdecydowany elektorat może zrobić niespodziankę.

Ale coś i tak musiałby się wydarzyć, bo przewaga Komorowskiego jest jeszcze duża. Skoro mamy za sobątakie wstrząsy jak Smoleńsk i powódź, to co jeszcze może wstrząsnąć naszą sceną polityczną?

Obie te tragedie mają to do siebie, że zwolennicy obu obozów politycznych odnajdują w nich argumenty za swoimi partiami. Niezdecydowani też mogą na ich podstawie wybrać różnie. Preferencje może zmienić pojawienie się haków i afer. Czegoś, co uderzy w jednego z kandydatów. Oczywiście coś, czego nie da się przewidzieć dziś.

Wpadki i gafy to za mało? Marszałek popełnia jedną za drugą,a wyborcy od niego nie odchodzą. W Moskwie powiedział, że nasi żołnierze już tu byli, a ostatnio pomylił deficyt budżetowy z długiem publicznym!

To się jeszcze okaże, czy nie odejdą. Ale ma pan rację. Te wpadki nie są odbierane jako podważające jego kompetencję na urząd prezydencki. Myślę, że Polacy powoli rozumieją, że prezydent niewiele może i że to funkcja reprezentacyjna. Myślą pewnie tak: _ No cóż, budżetu to on nie będzie układał, a że się myli, to znaczy, że człowiek _. Te potknięcia go uczłowieczają.

Ale Jarosław Kaczyński w uczłowieczaniu samego siebie nie jest gorszy. W wywiadzie dla _ Super Expressu _ opowiada o rodzinnej traumie. Mówi o tym, że matka myli go ze zmarłym bratem.

To nie jest dobre z punktu widzenia politycznego. Nie wydaje mi się, żeby przysporzyło elektoratu prezesowi PiS. Choćby dlatego, że jest to kontrowersyjna sprawa. Każdy jednak ma prawo do przeżywania tragedii na swój sposób, a każdy z nas może to ocenić. Ja nie chcę tego komentować publicznie.

Błędy Komorowskiego i ten brak powściągliwości Kaczyńskiego kontrastują z wizerunkami, które obaj budują. Spoty, które wypuścili,to jak reklamy w konkursie na eleganckiego i mądrego seniora.

Prezydent taki musi być. Trudno oczekiwać od kandydata na ten urząd, by popisywał się on np. zdolnościami managerskimi. W kancelarii prezydenta jest mniej ludzi niż w urzędzie przeciętnego miasta. Żaden z nich nie udaje, że będzie rządził, bo w Polsce miejsce prezydenta jest za premierem. To on stoi na wałach i to on odpowiada za ich przerwanie. Tyle.

Czy więc w kategoriach prezydenckich dwaj kandydaci się spełniają?

Oni obaj maja dużo braków. Przede wszystkim w tym, co najważniejsze dla prezydenta. Nie mają odpowiedniej ogłady, uroku i umiejętności chwytania za serce ludzi.

A kto ma w naszym kraju takie cechy. Gdy myślę, o kandydatach, to widzę Andrzeja Olechowskiego - ale on chyba jest trochę za bardzo zblazowany.

Oczywiście. To jest pierwsza prima balerina naszej polityki. Ja go raz widziałem w takim bezpośrednim kontakcie z wyborcami. On się do tego nie nadaje.

Na naszej scenie politycznej pod tym względem wyróżnia się Donald Tusk. Kiedyś taki był Aleksander Kwaśniewski,ale _ choroba filipińska _ ten wizerunek trochę nadwyrężyła. Za granicą tacy ludzie to: Obama, Clinton, Blair. Takie osoby mam na myśli.

Ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Gdy w amerykańskich wyborach walczyli Bush z Kerrym to Amerykanie śmiali się, że jak przemawia ten pierwszy, to mają wrażenie, że angielski jest jego drugim językiem. Dodawali jednak, że gdy mówi ten drugi, to wydaje im się, że angielski jest ich drugim językiem.

Ale takiej dziwnej kampanii jak my, to nie mieli.

Rzeczywiście jest nietypowa. To też ogromna próba dla naszej polityki. Wszyscy są zaskoczeni tym, co się dzieje. No cóż, jak mówił klasyk _ Nie ma takich planów, które przeżyłyby kontakt z nieprzyjacielem _.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)