*Analitycy z banku BNP Paribas obniżyli prognozę wzrostu PKB dla Polski w przyszłym roku do zaledwie 0,4 procent.To o wiele niżej, niż szacunki JP Morgan (1,5 proc.), które wzbudziły kontrowersje analityków. *
Money.pl: Według BNP Paribas będziemy rozwijać się w przyszłym roku w tempie zaledwie 0,4 procent. Skąd taki pesymizm analityków?
Stanisław Gomułka: Obecnie właściwie każdy szacunek można jakoś uzasadnić, np. nie wiemy jaki będzie spadek eksportu netto w przyszłym roku.
Czy tak niskie oczekiwania banku nie wzbudziły w Panu żadnych zastrzeżeń?
Kontrowersji nie, raczej mnie przestraszyły, jeśli miałaby to być prawda.
Ale sam Pan twierdził, że w przyszłym roku wzrost PKB w Polsce wyniesie 3 procent.
Według mnie PKB będzie wzrastać w tempie 2 - 3 procent. I mówię to z 50 proc. prawdopodobieństwem. Analizy BNP Paribas traktuje jako mało prawdopodobne, lecz nie niemożliwe.
Obecnie przedział szacunków dla naszej gospodarki waha się więc od 0,4 - do ok. 5 proc., czy to nie za dużo?
Duży rozrzut wynika z dużej niepewności na świecie. Proszę pamiętać, że np. OECD przewiduje wzrost PKB o 3 proc., Komisja Europejska o 3,8 procent. Takie instytucje zachowują się trochę jak ministerstwo finansów - prognozują raczej pozytywnie. Banki komercyjne nie liczą się z tym, niektóre już teraz chcą wyprzedzić przyszły bieg wydarzeń i antycypują późniejszą serię obniżania prognoz.
Będzie więcej takich rekomendacji?
Stabilizacja nastąpi na początku II kwartału przyszłego roku. Wtedy raport dotyczący całego świata wyda IMF (Międzynarodowy Fundusz Walutowy), a jego prognozy zazwyczaj się sprawdzają.
Ostatnio banki komercyjne sprawiły sporo zamieszania w Polsce: na rynku walutowym, w prognozach gospodarczych i na GPW. Widzi Pan tutaj jakiś zbieg okoliczności?
Nie widzę tu jakiegoś spisku. Znam tych analityków, niektórzy z nich to moi studenci. Oni zakładają coś bardzo prostego i według takich założeń przewidują.