Minister finansów prosi banki, aby zaczęły udzielać więcej kredytów. Chodzi o rozruszanie gospodarki.
- Polska gospodarka potrzebuje przyspieszenia akcji kredytowej - powiedział Andrzej Domański podczas wystąpienia na Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach.
Dodał, że rozmawia o tym ze Związkiem Banków Polskich (ZBP). Według ministra sektor bankowy ma silną pozycję płynnościową, rentowność utrzymuje się na wysokim poziomie, natomiast wolumeny kredytowe w Polsce wciąż są wyraźnie mniejsze niż w krajach Europy Zachodniej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- W kwartale 2023 r. wolumen kredytów miał równowartość 63 proc. PKB, podczas gdy w Niemczech było to 123 proc., a w USA 150 proc. PKB. Widać zatem wyraźną lukę pomiędzy Polską a krajami naszego regionu. W Czechach czy na Węgrzech te wskaźniki są na zdecydowanie wyższym poziomie - przekonywał minister Domański w Katowicach.
Skutki polityki socjalnej
O komentarz poprosiliśmy analityka Marcina Maternę. Według dyrektora biura analiz rynków kapitałowych Biura Maklerskiego Banku Millennium winne słabej akcji kredytowej nie są banki, lecz państwo.
Gdy nie wydatki na programy socjalne zwiększające dług publiczny, a także dynamiczne podwyżki płacy minimalnej, zdaniem naszego rozmówcy nie byłoby aż tak wysokich stóp procentowych, a w konsekwencji również drogich i trudno dostępnych kredytów. Banki nie miałby też lepszej opcji w postaci zyskownych papierów skarbowych.
Mając wybór pomiędzy kredytem bez ryzyka, czyli obligacjami Skarbu Państwa (są łatwo dostępne w każdej ilości i bez kosztu związanego z pozyskaniem klienta) a ryzykownym kredytem dla firmy czy ludności (którego rentowność każdej chwili może spaść poniżej rentowności obligacji skarbowych, bo ktoś wpadnie na pomysł wakacji kredytowych), banki wybierają łatwiejsze rozwiązanie - tłumaczy nasz rozmówca.
Postępującemu wypieraniu kredytu bankowego przez obligacje skarbowe dowodzą liczby.
Jak wskazuje analityk, w ciągu ostatnich 10 lat portfel kredytowy giełdowych banków wzrósł dwukrotnie - z ok. 500 mld zł do 1 bln zł. Z kolei portfel papierów dłużnych, składający się w większości z obligacji Skarbu Państwa, zwiększył się w tym czasie trzykrotnie - z ok. 170 do 650 mld zł. To oznacza, że banki pożyczyły państwu ok. 500 mld zł.
Zdaniem analityka banki kredytują gospodarkę na potęgę. Z jednej strony poprzez kredyty, a z drugiej poprzez obligacje skarbowe. Państwo z kolei wpompowuje pożyczone od banków pieniądze w gospodarkę poprzez m.in. program 800 plus.
Mieć ciastko i zjeść ciastko
Politykę tę zaczął rząd Zjednoczonej Prawicy, a rząd Koalicji 15 października ją kontynuuje, jednocześnie zwiększając skalę tego typu wydatków.
Im większy deficyt budżetowy, tym więcej wyemitowanych obligacji, które ktoś musi kupić, a zazwyczaj robią to banki. Gdy inwestują coraz więcej kapitałów w papiery skarbowe, zaczyna im go brakować na akcję kredytową. Banki nie są w stanie pozyskać pieniędzy od klientów za pomocą lokat, ponieważ ilość środków na rynku jest ograniczona (przyjęty depozyt najczęściej pochodzi z innego banku) - mówi Materna.
Z deficytem budżetowym, jak wiadomo, idziemy na rekord. W tym roku planowane wydatki przekroczą planowane przychody o 184 mld zł. 90 proc. tego deficytu, o czym pisał w money.pl Sławomir Dudek, rząd Donalda Tuska odziedziczył po rządach Mateusza Morawieckiego. Ale to nie wszystko.
Jak oszacował Dudek, poprzedni rząd poza procedurą budżetową stworzył "równoległy budżet" w państwowym Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK), gdzie funkcjonuje ponad 20 funduszy i programów. Mowa o co najmniej 80 mld zł wydatków zaplanowanych jeszcze przez rząd Morawieckiego. Do tego należałoby doliczyć dodatkowe 24 mld zł wydatków w formie przekazywanych przez państwowe wehikuły obligacji, których również nie wykazano w wydatkach stricte budżetowych. W związku z tym rzeczywisty deficyt państwa może wynieść nawet 288 mld zł.
Ciemna strona wakacji kredytowych
Możliwości finansowe sektora bankowego są ograniczone, a jak już wspomnieliśmy wcześniej, w obecnych warunkach gospodarczych bankom bardziej opłaca się inwestować w obligacje skarbowe, niż udzielać kredytów - choćby mieszkaniowych, objętych wakacjami kredytowymi.
- 2-procentowa marża kredytowa przy stawce 5,75 proc. (oprocentowanie kredytu składa się z marży i odsetek - przyp. red.) minus cztery raty objęte wakacjami kredytowej spowoduje, że przychód odsetkowy banku spadnie o 25 proc. W tej sytuacji kredyt hipoteczny jest niżej oprocentowany niż obligacje skarbowe - szacuje Marcin Materna.
W zależności od skali zainteresowania wakacje kredytowe mają kosztować banki od 3 do 5 mld zł.
"Państwo na oślep wydaje pieniądze"
Ponadto kredyt, o czym również wspomnieliśmy wcześniej, jest obecnie drogi, dlatego też gorzej się sprzedaje (nie licząc popytu na hipoteki napędzonego programem mieszkaniowym, polegającym na dopłatach do rat z budżetu państwa, który widuje ceny mieszkań). Bez kredytu nie ma inwestycji prywatnych, a bez nich gospodarka rozwija się wolniej.
Zamiast nowoczesnej fabryki mamy bogaty socjal. Państwo na oślep wydaje pieniądze pozyskane z emisji obligacji, problem w tym, że społeczeństwo w dużej mierze przejada te dodatkowe przychody, wyjeżdżając np. na wakacje (spójrzmy na wyniki giełdowego Rainbow) lub kupując nowe ubrania czy samochody - mówi analityk.
Jego zdaniem na tym paliwie daleko nie zajedziemy. Gdyby środki pozyskane z emisji obligacji państwo wydało zamiast na 800 plus na budowę kilku elektrowni atomowych, autostrad czy szpitali, długoterminowe zyski byłyby wyższe. Spełniony byłby też kredytowy apel ministra finansów.
Karolina Wysota, dziennikarka money.pl