Gdyby nie te pensje, ten paranoiczny biurokratyczny ustrój dawno zostałby zlikwidowany. Po to są te instytucje typu PE z zerowymi kompetencjami, aby mieć zagorzałych zwolenników tego gospodarczego trupa ekonomicznego. Czego ludzie chcą, wszak wybory są demokratyczne i wynika z tego, że społeczeństwo to akceptuje. A to, że w wyborach uczestniczy tylko parę procent ludzi, nie ma znaczenia. Zawsze się powie, nie głosowałeś - nie decydujesz? A gdyby np. nawet 100% ludzi uczestniczyło to - mieliby jakiś wpływ? Pogadaliby, popyskowali i efekt byłby taki sam - zero realnych wpływów. Decyzje podejmuje się, gdzie indziej. Polikwidować te atrapy demokratyzmu i wówczas będzie wiadomym, kto realnie rządzi i kto jest winnym za nietrafne i głupie decyzje.