5-tka
/ 82.210.133.* / 2007-12-31 12:01
Witam wszystkich.
Nie dawno zostałem zatrzymany przez policje, jak jechałem pod wpływem alkocholu. W wydychanym powietrzu mialem 0,8 promila. Na pobranie krwi policja nie zgodziła się, uzasadniając tym, że nie ma takiej potrzeby. Oczywiście policjia zatrzymała mi prawo jazdy na rok czasu oraz zaproponowali mi również karę grzywny w wysokości 800 zł., którą przyjąłem. Teraz czekam na rozprawę w sądzie.
Dzisiaj dostałem list polecony od prokuratury z oficjalnym postanowieniem zatrzymania PR i uzasadnieniem, że jestem podejrzanym o popełnienie przestępstwa z Art. 178.§ 2.
("Art. 178 § 2. Kto, znajdując się w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środka odurzającego, prowadzi na drodze publicznej lub w strefie zamieszkania inny pojazd niż określony w § 1, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.").
Następnie czytam w treści pisma: "Zgodnie z art. 42 § 2 kk Sąd orzeka zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych albo pojazdów mechanicznych określonego rodzaju, jeżeli sprawca w czasie popełnienia przestępstwa przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji określonego w art. 44 § 1 kk" (Sąd orzeka przepadek przedmiotów pochodzących bezpośrednio z przestępstwa.) "był w stanie nietrzeźwości, pod wpływem środka odurzającego lub zbiegł z miejsca zdarzenia określonego w art. 173, 174 lub 177"
W związku z tym mam kilka pytań.
1. Czy "zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych, albo pojazdów mechanicznych określonego rodzaju", dotyczy również roweru? Jeżeli tak, to chyba również dotyczy deskorolki, hulajnogi i fotela obrotowego na kółkach? Wszystkie te rzeczy mogą słyżyć za pojazd mechaniczny napędzany siłą mięśni?!
2. Jeżeli ten zakaz dotyczy jednak roweru, to co mi grozi, jeżeli zostanę złapany na jeździe rowerem (oczywiście będąc trzeźwym)?
3. Czy po roku czasu zatrzymania PR będę musiał ponownie je zdawać?
4. Czy istnieje szansa, że sąd zładodzi mi karę zatrzymania PR, np. ma pół roku? W końcu nikomu nie zagrażałem jadąc o 2:00 w nocy spokojnie chodnikiem, żywego ducha nie było w okolicy. Umysłowo czułem się trzeźwy, nie zataczałem się, ani nie bełkotałem.
Bardzo praszę o odpowiedź na moje pytania zwłaszcza, że jestem zapalonym rowerzystą. Niemożność prowadzenia auta jeszcze przeboleje (zawsze ktoś się znajdzie, żeby mnie gdzieś zawiózł), ale roweru - nigdy!
Może któregoś z Was spotkało takie nieszczęście?
Pozdrawiam, Michał
Warszawa