--d
/ 85.89.162.* / 2008-08-25 13:04
Nauczyciel niech siedzi 8h dziennie w pracy, w wakacje też, a nie jak teraz: 2 razy w roku ferie (podczas których spora cześć nauczycieli, których znam jeździ na kolonie jako opiekunowie), potem 2 miesiące wakacji (podczas których też jeżdża jako opiekunowie) i praca w szkole po 4h dziennie (a potem w drugiej szkole kolejne 4h, w każdej na pełen etat). Do tego doliczmy jeszcze to, że cześć nauczycieli robi testy a nie klasówki, więc sprawdzanie jest proste. Spora część nauczycieli sprawdza prace na przerwach a nie w domu. Nie przygotowują się do lekcji, bo czytają z książek.
Policzmy godziny spędzone w szkole. 12 miesięcy - 2 miesiące wakacji - 1 miesiąc ferii. To daje 9 miesięcy czyli 36 tygodni pracy. W każdym po 18 godzin, to daje 648 pracy, którą można rozliczyć.
Normalny człowiek pracujący w normalnej firmie pracuje 42h tygodniowo przez ileś tam dni w roku, to dało np. w 2007 jakieś 2016 godzin rocznie. Odliczmy jeszcze od rego 20 dni urlopu, czyli jakieś 160 godzin, to mamy ok 1900 godzin pracy rocznie. Czyli 3 razy więcej niż czas nauczyciela w szkole. To by oznaczało, ze nauczyciel ma 3 razy większą pensję niż człowiek pracujący w firmie za tę samą kasę.
Jak ktoś się nie zgadza to niech mi wyjaśni jak to możliwe, że nauczycielki, które mnie uczyły jeździły jako opiekunki kolonii przez lipiec i sierpień, że pracowały u mnie w szkole 4 godziny dziennie, a potem w innej szkole tyle samo, w domu nie musiały się przygotowywać, bo rzeczywiście nauczyciel, który uczy od lat musi pilnie się przygotowywać do każdej lekcji. A nauczycielki angielskiego wieczorami uczyły w prywatnych szkołach. Sprawdzanie klasówek odbywało się na lekcjach kiedy mieliśmy się sami uczyć z książek.