Krzych
/ 2009-02-22 21:41
/
Płoteczka na forum
22 Luty 2009, 12:29
Ubiegły tydzień był szczególnym na rynkach. W Warszawie doszło do wyznaczenia nowego minimum bessy. Także w Nowym Jorku pojawiły się nowe dołki. Na razie na średniej przemysłowej, ale i w przypadku indeksu S&P500 wiele nie brakuje. Wygląda na to, że długotrwałe opieranie się na wiele się nie zdało. Trend ponownie potwierdza swoje panowanie.
Wszystko wskazuje więc na to, że należy oczekiwać dalszego spadku cen. Czy rzeczywiście wszystko? O ile kierunek trendu jest przekonujący, to już przekonanie o jego trwałości przestaje być takie oczywiste. Jest bowiem kilka argumentów za tym, by rozważyć możliwość zakończenia w dość bliskiej przyszłości obecnej fazy spadków. Ba, nie można nawet wykluczyć, że wyznaczony w jej ramach dołek bessy będzie jej ostatecznym dołkiem.
Przyszedł czas na kolejną przesłankę. Sytuacja makroekonomiczna jest fatalna. Zwłaszcza w krajach liderujących światowej gospodarce. Jak zapewne dowiemy się w piątek, PKB USA w IV kwartale 2008 roku spadło jednak o ok. 5 proc. Piszę „jednak”, bo takie były pierwotne oczekiwania, ale wstępne dane pokazały mniejszą skalę skurczenia się amerykańskiej gospodarki. Sygnalizowano jednak, że wstępne dane mogą znacznie odbiegać od ostatecznych, gdyż w mniejszym stopniu opierają się na danych grudniowych, a to właśnie grudzień był najgorszym miesiącem tego kwartału. Teraz, gdy tych danych jest nieco więcej prognozy ponownie wspominają o spadku w tempie 5 proc. w skali roku. Oprócz spadku PKB w IV kwartale 2008 roku mamy jeszcze równie kiepskie prognozy zmiany PKB w I kwartale 2009 roku. Rynek pracy słabnie w olbrzymim tempie. Wszystko to składa się w marny obraz przyszłości. Pod warunkiem, że te tendencje będą dalej się utrzymywały. Takie założenie jest jednak mocno ryzykowne. Rynek pracy nie będzie tracił ponad 0,5 mln etatów każdego miesiąca. PKB także nie będzie spadało w takim tempie w każdym kwartale. Dodajmy do tego program stymulacji gospodarki. Te setki miliardów dolarów nie pozostaną bez wpływu na gospodarkę. O ile można dyskutować nad długofalowymi skutkami tych planów pomocowych, to w krótszym czasie powinny one wpłynąć na poziom wskaźników makroekonomicznych.
Tym samym można przypuszczać, że wkrótce pojawiać się będzie coraz więcej wskazań, które będą świadczyły o przynajmniej wyhamowywaniu tempo pogarszania się sytuacji gospodarczej. Na razie takie wskazania są ignorowane, co widać choćby po odbiorze indeksu wskaźników wyprzedzających w USA. Dwa miesiące wzrostu są uznawane za mało znaczące. Tym bardziej, że spory udział w tym wzroście ma rosnąca podaż pieniądza. Oczywiście, sam indeks nie jest już dowodem na to, że będzie tylko lepiej, ale ignorowanie jego wskazań nie jest najlepszym pomysłem. Zwłaszcza, że historycznie rzecz biorąc, zmiany podaży pieniądza można odnieść do później występujących zmian dynamiki produkcji przemysłowej. Zatem nie jest to czynnik zupełnie bez znaczenia.
Jeśli więc założyć, że wkrótce zaczną się pojawiać odczyty świadczące o wygasaniu tempa pogarszania się poszczególnych zmiennych makroekonomicznych, to można także założyć, że rynek raczej nie będzie dalej spadał, ale – wręcz przeciwnie – zacznie dyskontować możliwość pojawiania się lepszej od obecnie oczekiwanej przyszłości. Tym samym realizacja wspomnianej formacji nie tylko będzie mało prawdopodobna, ale wręcz pojawią się zapewne głosy i jej negacji, co tylko może podsycić chęć do zakupów.
Powyższe czynniki każą na poważnie brać pod uwagę możliwość pojawienia się wzrostu cen akcji. Nie wiadomo w tej chwili, jaki miałby on charakter. Czy bessa byłaby już zakończona, czy też byłaby to tylko jakaś większa korekta.
W tej chwili mamy w garści kilka przesłanek za tym, by scenariusz wzrostu brać pod uwagę jako realny. W tym miejscu chcę powtórzyć, że to są przesłanki za możliwością wygasania spadku. Nie znamy jednak momentu jego wygaśnięcia. Podobnie było, gdy kreślony był szczyt hossy. Wtedy także mieliśmy do czynienia z przesłankami za tym, by spodziewać się spadku cen, ale sam rynek musiał do tego dojrzeć. Teraz jest tak samo. Przesłanki są i, o ile okażą się słuszne, wzrost za jakiś czas się pojawi. Problem w tym, że nie znamy poziomu startu. Czy jest nim środowy dołek, czy też jakiś dołek, który pojawi się wkrótce? Odpowiedzi na to pytanie po prostu nie ma.